Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

To wina systemowej patologii?

MedExpress Team

Iwona Borchulska

Opublikowano 22 stycznia 2014 13:55

Jest nas coraz mniej pielęgniarek i położnych, a ratowników medycznych wprost przeciwnie – coraz więcej, ale nas skonfliktowano, fizjoterapeuci nie mogą się doprosić uregulowań prawnych w sprawach własnych kompetencji, certyfikaty diagnostów wydaje każdy, komu przyjdzie to do głowy. Może porzućmy ten szczytny zawód i zajmijmy się czymś innym...

„Operacja mamona” i „Pazerne doktory” po przeczytaniu tych dwóch tekstów z ostatniego numeru tygodnika Newsweek postanowiłam podzielić się swoimi przemyśleniami.

To, co najbardziej rzuca się w oczy w ostatnich latach w debacie publicznej na temat ochrony zdrowia, to przede wszystkim notoryczne pomijanie istnienia w nim innych zawodów medycznych. W codziennych działaniach systemu uczestniczą też pielęgniarki, położne, ratownicy medyczni, fizjoterapeuci, rehabilitanci, laboranci, diagności, farmaceuci oraz inny personel medyczny i wspomagający – nie tylko lekarze. To podobno jest system! W mojej ocenie powinna to być struktura współzależnych od siebie ludzi i instytucji. W krajach europejskich (do których tak chętnie się porównujemy) jest to współzależność pracujących w ochronie zdrowia ludzi czy struktury mienia (z podziałem na publiczne i prywatne), środki finansowe, a przede wszystkim prawo, które jest tworzone dla pacjenta, biorąc pod uwagę wszystkie zależności systemu. W Polsce system zawsze odnosimy do lekarzy. I tylko do nich. Tych wszystkich  ludzi „system”, czyli podmiot działalności leczniczej (prywatny lub publiczny), Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia, Pracodawcy widzą wtedy, gdy nie można dopiąć budżetu konkretnej placówki. Należy kogoś zwolnić albo zabrać mu 5,10, 20 proc. uposażenia, dodatku za noce, czyli części wynagrodzenia za wykonywaną pracę. Czytając wspomniane artykuły, przypomniała mi się scena z filmu „Prawo ojca” z Markiem Konradem w roli głównej. Główny bohater stawia przedstawicielowi organu państwa pytanie: – Dla kogo wy jesteście? I odpowiada: Prawo jest dla zwykłych ludzi. Służba zdrowia też. O prawie wspominam nieprzypadkowo. Organizacja, a raczej jej brak, ochrony zdrowia skutkuje zwiększającą się liczbą błędów medycznych i zwykłych zaniedbań. Równocześnie rośnie świadomość pacjentów. Prawo nie nadąża: to te roszczenia, które mają rozstrzygać przed wniesieniem sprawy do sądu specjalne komisje przy wojewodach i to te odszkodowania proponowane przez szpitale w wysokości 1 zł. Gdzie byli przedstawiciele prawa, kiedy w 1999 roku na mocy ustawy z 1997 roku tworzyli ubezpieczenia zdrowotne oparte na solidaryzmie społecznym, ale także system rynkowy usług zdrowotnych? Gdzie są odpowiedzialni za ustawę 203, ci, którzy w 2006 roku „wrzucili” do systemu parę miliardów zł, ale nie potrafili określić na co. Poszło na podwyżki, tylko – jak się okazało głównie lekarzy, według niesprecyzowanych zasad tworzonych na miarę skali konfliktu i możliwości zakładu? Działa już drugą dekadę niewidzialna ręka rynku. Ta niewidzialna ręka rynku pozwala na tworzenie coraz większej liczby nowych podmiotów, podpisywania z nimi nowych kontraktów, przy stałej, a nawet malejącej liczbie personelu medycznego i malejącej z powodu kryzysu i bezrobocia składce na ubezpieczenie zdrowotne.

Bardzo współczuję wypowiadającym się w przywołanych na wstępie artykułach lekarkom i lekarzom, którzy opowiadają, jak zniszczone mają życie rodzinne, jak są zmęczeni, jak to nie ich wina, że sięgają po alkohol. Ale może wg zasady, że „ryba psuje się od głowy” zauważyliby, że jest w tym głównie ich wina. Nazwijmy rzecz po imieniu: lekarze w przeważającej liczbie pozwolili na to, przyglądając się z boku, jak system zmieniał się przez lata… na gorsze. Ale dla nich na bardziej opłacalny.

Walcząc w Sejmie w marcu 2011 roku z zapisami w ustawie o działalności leczniczej, pozwalającymi lekarzom, pielęgniarkom i położnym na pracę w formie samozatrudnienia (tzw. kontrakty), odkryłam pewną ciekawą prawidłowość: w Sejmie posłowie dzielą się na partie polityczne i obowiązują ich dyscypliny partyjne. W Komisji Zdrowia dzielą się inaczej: na posłów i lekarzy. Przyznaję rację bohaterom artykułów w „Newsweeku”: nastąpiły gwałtowne zmiany, a lekarze jako jedyna grupa, może oprócz prywatnych przedsiębiorców prowadzących interesy medyczne, są głównymi tego beneficjentami. Ponieśli ofiary, zarabiają, ale często nie mają kiedy i z kim wydawać pieniędzy. Przy okazji zniszczyli poczucie bezpieczeństwa i własny autorytet w oczach pacjentów, czasem szpitale, w których pracowali, a które upadły/zostały sprywatyzowane/przekształciły się we własne karykatury jak szpital specjalistyczny w Tychach. Jednak nie przejmują się tym, zawsze będą chorzy potrzebujący pomocy, zawsze będzie szpital czy poradnia prywatna lub państwowa, która musi zatrudnić specjalistę, by istnieć. Tak czy owak kasa nie skończy się tak szybko. Tylko ci upierdliwi chorzy, którzy skarżą się sądom lub nie daj Boże mediom na niedbałych lekarzy, za błędy obwiniają, za kalectwo czy śmierć. Ale przecież koledzy lekarze obronią, to nie wina lekarza, to system zawodzi, to procedury i głupie decyzje płatnika.

Drogi pozostały personelu medyczny!

Jest nas coraz mniej pielęgniarek i położnych, a ratowników medycznych wprost przeciwnie – coraz więcej, ale nas skonfliktowano, fizjoterapeuci nie mogą się doprosić uregulowań prawnych w sprawach własnych kompetencji, certyfikaty diagnostów wydaje każdy, komu przyjdzie to do głowy. Może porzućmy ten szczytny zawód i zajmijmy się czymś innym. Doktory w wypasionych sprywatyzowanych szpitalach i przychodniach będą przyjmować rosnącą liczbę emerytów z kasą wypłacaną z ZUS, bo już nie z OFE. Ale zawsze może przyjedzie pacjent z Unii Europejskiej. A system… System ochrony zdrowia tworzy Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia. I tego się trzymajmy.

PS Zapytam jednak, jak niegdyś, gdy istniała służba, nie ochrona zdrowia: gdzie społeczna odpowiedzialność za chorych i inny personel medyczny?  Może należy wyciągnąć wnioski z artykułu dr. Grzegorza Luboińskiego i zacząć naprawiać system według nieco innych standardów. Kierując się nie solidarnością jednej grupy zawodowej, ale społeczną odpowiedzialnością za pacjenta i innych pracujących w tzw. systemie ludzi. Były przecież jakieś powody wyboru zawodu, nie tylko chęć zarobienia dużej kasy.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także

Dr n. med. Marek Derkacz
Dr n. med. Marek Derkacz, MBA

Nowe terapie w leczeniu zespołu post-COVID-19

26 marca 2024
Leszek Borkowski
13 listopada 2023
IMG

Jazda bez trzymanki

29 września 2023
27.11.2012 WARSZAWA , PROFESOR WIESLAW JEDRZEJCZAK W NOWYM ODDZIALE TRANSPLANTACJI SZPIKU W SZPITALU PRZY BANACHA .FOT. ADAM STEPIEN / AGENCJA GAZETA
Prof. Wiesław W. Jędrzejczak

Felczer 2.0

8 września 2023
Msolecka
Felieton

Mniej niż zero

22 marca 2023