Wg prognoz procedury mają być obniżone nawet o 60 proc. Pierwszą część cięć w kardiologii (mniej więcej o 28-30%) wprowadził od 1 lipca 2016 Narodowy Fundusz Zdrowia.
Zdaniem kardiologów zmiany będą miały daleko idące konsekwencje. Bo tańsze procedury to tańszy, a także gorszy sprzęt, który będzie trzeba wymieniać. To również więcej komplikacji i powikłań, a także dłuższy czas hospitalizacji. To oznacza, że taki pacjent nie może szybko wrócić do pracy i korzysta ze zwolnień lekarskich lub renty. Co za tym idzie, generuje to koszty, które ostatecznie ponoszą wszyscy płacący składki obywatele. W tej chwili 50 proc. tej sumy jest wydawana na renty z tytułu niezdolności do pracy, z kolei 41 proc. stanowią wydatki z tytułu czasowej niezdolności do pracy.
- Koszty społeczne, które poniesie się, tych oszczędności są kolosalne. Tego nie bierze się pod uwagę, że to nie jest oszczędność w jednej tylko krótkiej chwili, ale cały ciągniony proces kosztów, które poniesie ZUS, kosztów rehabilitacji, kosztów dalszego, bardziej skomplikowanego leczenia. Tym są te wyceny - uważa Adam Sandauer, honorowy prezes Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere.
Warto dodać, że szybkie i skuteczne leczenie, to także lepszy komfort pacjentów. Pacjenci, którzy przechodzą zabiegi interwencyjne szybciej wracają do pełnej sprawności. Znacznie rzadziej dotyczy ich depresja, która także powoduje niezdolność do pracy. Nowoczesne metody leczenie są wymyślane po ty, by z nich korzystać dla dobra pacjenta, ekonomia powinna być drugorzędna.
Źródło: debata przeprowadzona przez Medonet 22 czerwca 2016 r. Całą debatę mogą Państwo zobaczyć tutaj: