Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Czy ratownicy będą walczyć o własny samorząd?

MedExpress Team

Edyta Hetmanowska

Opublikowano 21 października 2016 09:52

Czy ratownicy będą walczyć o własny samorząd? - Obrazek nagłówka
Fot. Thinkstock/Getty
O ocenę tzw. małej i dużej ustawy o PRM pytamy przewodniczącego Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego Romana Badacha-Rogowskiego.

Jak Pan ocenia duży i mały projekt ustawy o ratownictwie medycznym?

Projekty budzą wiele kontrowersji. Jednak jako związek bardzo pozytywnie oceniamy zaproponowane zmiany, ponieważ ujęto w nich trzy czwarte wnioskowanych przez nas postulatów. Co prawda nie wiadomo, które z nich wejdą na stałe do ustawy, bo w tej chwili mamy okres konsultacji. Na wiele z tych zmian wcześniej zwracaliśmy uwagę, np. na propozycję upaństwowienia ratownictwa medycznego. Nasz związek zawodowy cieszy to, że ratownicy będą pracować na umowę o pracę, a nie jak do tej pory na umowach śmieciowych. Aczkolwiek tu jest sporo kontrowersji. Wielu ratowników obawia się, że jeśli w tej chwili na kontrakcie mają ok. 20 złotych na godzinę, to przy przepracowaniu 400-500 godzin (ale to jak trzy etaty) mają przyzwoite pieniądze, a po przejściu na etat będą mieli poniżej dwóch tysięcy na rękę. Choć ja twierdzę, że będą mogli dorobić, ponieważ ratownicy są potrzebni poza systemem ratownictwa medycznego np. na transportach czy obstawach imprez, oddziałach szpitalnych czy ratunkowych. Tam ratownicy będą mogli dorobić. Nie będą mogli dorabiać aż tyle w systemie. Jeżeli w tej chwili, przy obecnych uwarunkowaniach, są jednostki, w których ratownik medyczny za niecałe 170 godzin, czyli etatowo, zarabia ponad trzy tysiące złotych na rękę, to jest to sytuacja wyjściowa do osiągnięcia takiego poziomu przez wszystkich.

Ale wspomniał Pan, że niektórzy zarabiają poniżej dwóch tysięcy „na rękę”…

Są w tej chwili jednostki, w których ratownicy tyle na etatach zarabiają. Tyle, że te środki, które miałyby iść na ratownictwo będą dotacją celową, czyli trzeba będzie kontrolować ich wydatkowanie. W tej chwili podmiot prywatny, który generuje środki, zachowuje zyski dla siebie, ale w podmiotach publicznych też jest często taka patologiczna sytuacja, że jeżeli zespoły ratownictwa są w strukturach szpitala, to środki na ratownictwo idą do jednego worka szpitalnego. Szpital z tego utrzymuje inne oddziały albo spłaca długi, a ratownik otrzymuje małą pensję. Kiedy będzie to dotacja celowa, to ograniczy się wydawanie na inne potrzeby niż ratownictwo medyczne. Tym sposobem ratownik będzie mógł mieć wyższą zapłatę. Kolejną istotną zmianą jest wprowadzenie motocykli do systemu. Poprzednia ustawa nie przewidywała takiego środka transportu. Motor w dużych aglomeracjach miejskich, gdzie są korki i problem z dotarciem do poszkodowanego, poprawi przeżywalność lub zmniejszy ubytki, bo pomoc nadejdzie szybciej. Następna rzecz, której wcześniej nie tyło, to wsparcie psychologiczne dla dyspozytorów medycznych oraz członków zespołu ratownictwa medycznego. To ważne, bo ratownicy są świadkami wielkich tragedii, przeżywają je, często sami są ofiarami i cierpią na syndrom stresu pourazowego. O zespoły trzyosobowe wnioskowaliśmy od początku istnienia ustawy o ratownictwie medycznym, czyli od 2007 roku. Taki zespół poprawi skuteczność udzielanej pomocy, sprawność procedur ratowniczych, bo w niektórych przypadkach np. przy resuscytacji potrzebnych jest sześć rąk. Zwiększy się sprawność, a tym samym efektywność dla pacjenta. Po drugie zwiększy się bezpieczeństwo BHP, czyli tzw. ręczne prace transportowe, bo pacjenta i sprzęt trzeba przenieść do karetki, co w dwie osoby było niemożliwe i trzeba było liczyć na pomoc straży pożarnej albo policji, a którzy często bywają daleko od zdarzenia i trzeba było na nie czekać – czas pomocy był wówczas wydłużony. Zespół trzyosobowy zapewni komfort lepszego działania.

Czy znajdą się pieniądze na zatrudnienie trzeciej osoby w zespole?

Trzyosobowe zespoły są wymienione jako nowy skład osobowy karetki, jako efekt likwidacji obecności lekarza w karetce. Stąd środki dla trzeciego ratownika w karetce. W tej chwili koszt lekarza w karetce to ok. tysiąc złotych na dobę. Przez ministerstwo lekarze kosztują więcej, bo tysiąc złotych na dobę daje ok. 40 złotych na godzinę, a lekarze są drożsi, ich stawki są wyższe. Wobec tego, będą pieniądze na ratowników. Poza tym, nie wszystkie podstawowe zespoły ratownicze w Polsce są dwuosobowe. Jest jeszcze wiele trzyosobowych i w ich przypadku nie będą one generować dodatkowych kosztów. Ważną sprawą jest, że przy tych zespołach będzie w tej chwili likwidacja etatu kierowcy. Z trzech osób medycznych, jedna będzie musiała mieć uprawnienia do kierowania pojazdem. Następną ważną rzeczą jest wejście kursów specjalistycznych i kwalifikacyjnych. Te pierwsze będą po to, by ktoś miał uprawnienia kierownika zespołu tego podstawowego. Co obejmował będzie kurs, tego jeszcze nie wiemy. Czekamy na przepisy wykonawcze. Natomiast kursy kwalifikacyjne zwiększą rolę ratowników medycznych chociażby na oddziałach szpitalnych. Zwiększą możliwości zawodowe pracownika medycznego. Poza tym są one podstawą rozwoju tego zawodu.

Co z samorządem, którego nie ma w ustawie?

Samorząd to istotna sprawa. Uważam, że nadawanie prawa wykonywania zawodu jest ze wszech miar słuszne, bo bardzo wielu wykształconych ratowników, po prostu nie pracuje w systemie. W każdej chwili mogą do niego wejść, ponieważ mają dyplom. Prawo wykonywania zawodu będzie usankcjonowaniem tego, że ratownik od razu będzie w systemie i zdatny do pracy. W tej chwili nie możemy policzyć czynnych ratowników, a jeśli będziemy mieli prawo wykonywania zawodu to tym samym rejestr ratowników. Będziemy wiedzieli dokładnie ilu ich jest i gdzie. W tej chwili nikt, nawet Ministerstwo Zdrowia, nie wie ilu jest ratowników medycznych. Wiemy tylko ile ratowników medycznych opuściło mury uczelni wyższych. Natomiast nie wiemy ilu jest ratowników z trybu kształcenia średniego, policealnego. A takich jest bardzo dużo. W tej chwili prawo wykonywania zawodu scedowane jest na wojewodę, a naszym zdaniem powinno to być powierzone samorządowi zawodowemu. Tym bardziej, że praktycznie wszystkie zawody medyczne, a niektórzy mają wątpliwości czy ratownik medyczny do nich należy, mają samorząd czyli: lekarze, lekarze-dentyści, fizjoterapeuci, pielęgniarki, położne, diagności, farmaceuci. Naturalną koleją rzeczy powinien być samorząd ratowników medycznych. Istotną rzeczą jest to, że w ustawie nie ma powrotu do trzydziestoprocentowego dodatku wyjazdowego, który znajdował się w uchylonej ustawie o zakładach opieki zdrowotnej. W tej chwili ratownik jeżdżący karetką ma takie same umiejscowienie jak ratownik w rejestracji u lekarza rodzinnego. A przecież udzielane przez oba świadczenia są zupełnie różne. Dlatego kiedyś był ten 30-procentowy dodatek dla ratownika wyjeżdżającego, a 20-procentowy dla dyspozytorów medycznych.  Zresztą, w 2012 roku obecna minister Kempa wnioskowała o przywrócenie tego. Był projekt poselski, ale przez ówczesne władze odrzucony. Obecnie pani Kempa jest szefową Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i mogłaby to powtórzyć. Jako opcja rządząca może nam to przywrócić. A jest to istotne, bo 30 procent do podstawy, to realne pieniądze. 

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także