Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Czy warto studiować medycynę?

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 18 lipca 2018 10:08

Czy warto studiować medycynę? - Obrazek nagłówka
Fot. MedExpress TV
- Z roku na rok coraz bardziej obniża się poziom nauczania na studiach medycznych. Moim zdaniem są one na tyle odpowiedzialnym kierunkiem, że słabi studenci nie powinni zaliczać roku. Należy ustalić pewne minima, poniżej których nie jest możliwe kontynuowanie edukacji na kierunkach medycznych - powiedział w rozmowie z Medexpressem Marcin Sobotka z Porozumienia Rezydentów OZZL.

Martyna Chmielewska: Jak Pan wspomina swoje studia medyczne?

Studiowałem jednocześnie na dwóch kierunkach: wojskowo-lekarskim i lekarsko-dentystycznym. Studia lekarskie na Wojskowej Akademii Medycznej były specyficzne i różniły się od studiów cywilnych na uniwersytetach medycznych. Po przekształceniach i likwidacji Wojskowej Akademii Medycznej, ostatnie 3 lata mojej edukacji odbywały się na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Dobrze wspominam studia. Był to fajny okres mojego życia. Miałem oczywiście dużo nauki. Ale w porównaniu z moją obecną pracą i gigantycznym obciążeniem, studia wydają mi się czymś przyjemnym, okresem, do którego chętnie bym wrócił.

Marcin Sobotka: Czy miał Pan dużo wolnego czasu?

Choć miałem podczas studiów medycznych dużo nauki, to miałem też sporo wolnego czasu. Mogłem uprawiać sport. Był czas na imprezy. Oczywiście były też okresy wytężonej nauki i wtedy trzeba było skupić się już tylko na czytaniu książek. Na kierunkach lekarskich pierwsze lata nauki obejmują przedmioty podstawowe takie jak: anatomię, biochemię, biofizykę, biologię z genetyką itp. Czasami zastanawiam się nad przydatnością niektórych przedmiotów takich jak np. biofizyka, bo nie potrafię sobie przypomnieć czy kiedykolwiek wykorzystałem wiedzę, którą musiałem przyswoić na tych zajęciach. Potem mieliśmy wstęp do pediatrii i interny, które są już zajęciami klinicznymi. Mieliśmy wówczas pierwszy kontakt z pacjentem. Oznacza to, że zaczynała się taka "prawdziwa" medycyna.

M.C.: Co się Panu najbardziej podobało podczas studiów na kierunku stomatologia?

M.S.: Stomatologia była o tyle fajna, że od początku były na niej przedmioty rozwijające manualne zdolności np. modelowanie kropelkowe, które miały na celu rozwijać studenta nie tylko teoretycznie, ale też praktycznie (np. jak wyrzeźbić ząb, jak powinien wyglądać jego kształt), które później przydają się w zawodzie stomatologa. Kolejnym ciekawym przedmiotem było materiałoznawstwo. Uczyliśmy się na nim np. o stopach metali i wytrzymałości materiałów. Było to coś niż na kierunku lekarskim, bo nie uczyłem się tego samego, tylko poznawałem nowe rzeczy. Moja późniejsza kariera zawodowa "skręciła" w kierunku stomatologii, z którą związałem kilkanaście pierwszych lat. Dopiero teraz tak naprawdę rozpoczynam swoją karierę w specjalizacji lekarskiej, jaką jest radiologia i diagnostyka obrazowa. A duży wpływ na to taki mój wybór miała właśnie organizacja i atrakcyjność studiów na wydziale lekarsko-dentystycznym.

M.C.: Który rok studiów był dla Pana najgorszy?

M.S.: Jeśli chodzi o naukę to najgorszy był pierwszy rok, kiedy przeżywałem szok między tym, czego uczono mnie w liceum a tym, co powinienem wiedzieć na pierwszym roku studiów medycznych. Zdarzało się, że z dnia na dzień musiałem nauczyć się stu stron z podręcznika. Podręcznik nie był beletrystyką, którą mogę przeczytać i zapomnieć o jej treści. Zawierał on wiedzę, którą musiałem szybko przyswoić. Robiłem to często kosztem snu. Był to dla mnie trudny okres. W liceum człowiek stu stron podręcznika uczyłem się przez rok, zaś na studiach medycznych musiałem tego dokonać w ciągu jednej nocy. Trzeci i czwarty rok studiów zaliczam do trudnych. A wszystko dlatego, że doszły mi takie przedmioty jak: farmakologia i patomorfologia obejmujące dużą partię materiału. Mówi się na wielu uczelniach, że zdanie farmakologii i patomorfologii daje przepustkę do tego, żeby zostać lekarzem.

M.C.: Czy to prawda, że poziom wiedzy studentów z roku na rok się obniża?

M.S.: Odbywając specjalizację z chirurgii stomatologicznej, miałem okazję przyjrzeć się stażystom, którzy pojawiali się w naszej poradni, aby odbyć kilkumiesięczny staż. Niestety muszę z przykrością stwierdzić, że poziom przygotowania teoretycznego i praktycznego bardzo się obniża. Im młodsze roczniki, tym coraz słabiej są one przygotowane do samodzielnej pracy. Zdarzało się, że stażysta nie umiał zrobić znieczulenia przewodowego przygotowującego do zabiegu chirurgicznego czy np. zszyć ranę po ekstrakcji zęba. A są to najprostsze rzeczy. Dowodzi to, że poziom przygotowania stażystów nie jest dobry. Oznacza to, że choć powinni nauczyć się tych rzeczy podczas studiów, to tego nie zrobili.

M.C.: Jak Pan sądzi z czego to wynika? Czy studenci nie chcą się uczyć ?

M.S.: Studenci poświęcają coraz mniej czasu na naukę (ludzie chcą przez studia przejść łatwo i przyjemnie). Problemem są też pojawiające się nowe przepisy takie jak np., że student stomatologii nie może przyjmować pacjentów, tylko musi wykonywać procedury na fantomach. Oczywiście też miałem zajęcia na fantomach, ale zaraz po nich też mogłem przyjmować pacjentów i od razu wykorzystywać zdobytą wiedzę w praktyce. Fantom to nie jest żywy pacjent. Nie ślini się, nie zamyka buzi jak człowiek. Fantom ma też plastikowe zęby. Fantomowi możesz otworzyć buzię, jak chcesz, by dobrze i dokładnie wszystko widzieć. Pacjenci często zamykają buzię czy zasłaniają językiem miejsce, które nas interesuje. Na fantomie nie ma takich samych warunków pracy jak z pacjentem. Dlatego tak ważne jest, aby nie zmniejszać ilości zajęć praktycznych i jak najwięcej móć pracować z pacjentami na salach klinicznych.

M.C.: Ważne jest też podejście asystentów i profesorów, którzy nadzorują dane kliniki. Ich umiejętności dzielenia się wiedzą i właściwe podejście przekłada się na lepsze efekty nauczania i lepsze podejście studentów do zdobywania tej wiedzy.

M.S.: Ważne jest, żeby asystenci nie bali się pozwalać studentom na pracę z pacjentami. Często taki zachowawczy stosunek do studentów wynika z obawy, że coś złego im zrobią, jakąś krzywdę. Bywają różne sytuacje, kiedy studenci stresują się i nie do końca potrafią zapanować nad sytuacją i wtedy zdarzają się różne rzeczy jak np. podanie pacjentowi zamiast znieczulenia wody utlenionej, czy zamiast małego ubytku sperforownie dna komory i tym samym umartwienie zęba. Jeśli chodzi o medycynę to większy nacisk jest położony na zdobywanie wiedzy teoretycznej niż na praktykę.

M.C.: Jak Pan ocenia obecnych studentów?

M.S.: Wszystko zależy od człowieka. Jest grono studentów, którym się ogólnie nie chce studiować. Ale są też tacy, którym się chce, którzy tak jak obecnie z czwartego roku przychodzą do nas na radiologię, by zobaczyć jak się robi USG. Podczas moich studiów nikt mnie nie uczył USG, jak ma ono wyglądać i jak je robić. Obecnie to podstawowe narzędzie pracy i każdy lekarz powinien umieć zrobić USG jamy brzusznej czy tarczycy, dzięki któremu zobaczy podstawowe narządy jak tarczyca, wątroba czy nerki. Są studenci, którzy chcą wiedzieć więcej i widać, że zależy im na zdobyciu w czasie studiów jak największej wiedzy i umiejętności praktycznych przydatnych w ich późniejszej pracy.

M.C.: Jakie Pana zdaniem powinny nastąpić zmiany w kształceniu studentów medycyny?

M.S.: Uważam, że o wiele wcześniej trzeba zacząć zajęcia kliniczne oraz zmniejszyć zakres przedmiotów podstawowych. Według mnie przykładowo biofizyka to nieprzydatny na tych studiach przedmiot. Zajęcia z histologii czy patomorfologii powinny być też nieco zmienione. Zakres ich materiału powinien się pojawiać głównie na zajęciach klinicznych, gdzie byłyby łatwiej wykorzystane. Przykładem są zajęcia z chirurgii onkologicznej, gdzie studenci mieliby kontakt z rozpoznaniami histopatologicznymi i tutaj można byłoby szerzej wprowadzić naukę patomorfologii. Moim zdaniem studenci przyswajają dużo wiedzy, która później nie jest wykorzystywana w praktyce. Uważam, że nie powinniśmy iść w kierunku, który narzuca Unia Europejska czyli pracy studenta stomatologii na symulatorach, zamiast na żywo z pacjentem. Na razie nikt nie stworzył symulatora wiernie odtwarzającego ciało człowieka.

M.C.: Rozumiem, że na kierunkach lekarskich studenci powinni ukierunkowywać się na konkretną specjalizację, którą chcieliby wybrać...

M.S.: Po trzecim czy czwartym roku powinna być już nauka właśnie w tym kierunku, czyli tego co interesuje studenta. Studenci zamiast wiedzy, którą muszą przyswajać, a która w praktyce nie będzie wykorzystana, powinni skupić się na tej pogłębiającej wybrany kierunek oraz na wybranej specjalizacji. Według profesorów lekarz powinien umieć wszystko. W praktyce i tak wiadomo, że wszystkiego nie umie. Przykładowo ortopedzie nie jest potrzebna wiedza z zakresu kardiologii np. z odczytywania EKG, bo nigdy nie będzie w tym biegły. Ortopeda powinien potrafić rozpoznać podstawowe zaburzenia rytmu czy zawał mięśnia sercowego. Oczywiście nawet, jeśli się nauczy robić to badanie na zajęciach z interny czy kardiologii, to w praktyce tego nie wykorzysta. Jestem za tym, by w pewnym momencie studiów pojawiła się indywidualizacja poprzez np. wybór przedmiotów ukierunkowanych na nasze zainteresowania, zaś na czwartym czy piątym roku możliwość asysty w szpitalach i klinikach przy zabiegach i prowadzeniu dokumentacji pacjentów i samodzielnym leczeniu chorych, oczywiście pod nadzorem.

M.C.: Największy nacisk należy kłaść na praktyczne umiejętności…

M.S.: Kiedy kończyłem studia, potrafiłem już usunąć „ósemkę” i zszyć po niej ranę, albo zrobić znieczulenie. Nauczono mnie tego na studiach. Nie bano się, abym wykonywał te zabiegi pod nadzorem zarówno na studiach, jak i w trakcie stażu. Uważam, że jeśli przyjmujemy na studia dużą grupę studentów i będą w niej tacy, którzy nie chcą się uczyć, trzeba ich po prostu usuwać z uczelni. Ale zawsze jest jakiś haczyk. Akademie medyczne dostają pieniądze za studentów, więc im jest ich więcej, tym większe pieniądze otrzymują z Ministerstwa Zdrowia. To też może mieć wpływ na to, że nie chcą pozbywać się tych studentów. Tutaj raczej powinno się wynagradzać uczelnie medyczne za poziom nauczania, który można zweryfikować analizując wyniki z LDEK czy LEKu

M.C.: To takie błędne koło…

M.S.: Uczelnie nie chcą pozbywać się studentów, ponieważ będą otrzymywać mniej pieniędzy. Będą miały mniejsze finanse na materiały, wyposażenie, pensje itd. Usuwanie studentów to oczywiście nie jest metoda karania kogoś. Najpierw trzeba studentowi stworzyć dobre warunki i możliwości nauki. Jeśli wówczas nie będzie miał chęci do nauki, to uważam, że trzeba zakończyć jego "mękę" i pozwolić mu wybrać inną życiową drogę. Wtedy poziom nauczania będzie wysoki. Kiedy sprawdzałem, jak wyglądało kształcenie w latach 80. czy 70. ubiegłego wieku na wojskowej uczelni medycznej, to stwierdziłem że poziom był dużo większy niż wtedy, gdy na niej studiowałem. Testy z egzaminu np. z fizjologii zawierały bardzo trudne pytania. Potem poziom nauczania trochę obniżył się. Obecnie jest jeszcze niższy. Wynika stąd, że studia medyczne przestają być wymagające i elitarne. Moim zdaniem w dalszym ciągu powinny takie być. Studenci medycyny powinni mieć poczucie, że wkładając dużo pracy podczas kształcenia się, dostają coś, co ma jakąś wartość. Dzięki temu będą czuli, że są wyjątkowi. Jeśli komuś nie chce się uczyć to albo powinien zrezygnować ze studiów albo szukać innego kierunku.

M.C.: Są sytuacje, kiedy studenci wybierają studiowanie na kierunku lekarskim, bo takie aspiracje mają ich rodzice. Czy dobrze robią, że ulegają naciskom ze strony matki i ojca?

M.S.: Rodzice często mają takie ambicje. Dziecko jednak często nie daje rady albo nie jest zainteresowane studiowaniem medycyny. Wszystko zależy od tego czy faktycznie wybór studiów to samodzielna decyzja dziecka czy nie. Jeśli nie, to może okazać się, że ani rodzice ani ich dziecko nie będzie szczęśliwe. Wybór studiów, ale też dalszej swojej kariery jest bardzo ważny i musi być dokładnie przemyślany. Bycie lekarzem w Polsce to nie jest łatwa droga. Ostatnio coraz częściej jest to droga przez mękę niż pasmo przyjemności i sukcesów.

M.C.: Jak Pana zdaniem wypada Polska w kwestii kształcenia studentów medycyny w porównaniu do innych krajów UE?

M.S.: Jeśli chodzi o sam poziom nauczania jest on porównywalny. W krajach Europy zachodniej są różne systemy nauczania oraz warunki do studiowania. Każdy kraj ma inną specyfikę i na co innego kładzie nacisk. We Włoszech studiowanie stomatologii trwa 6 lat, natomiast w Polsce 5 lat. Takich różnić jest sporo, jeśli weźmiemy pod uwagę same przedmioty, ich podział itd.

M.C.: Który system kształcenia Pana zdaniem jest lepszy?

M.S.: Myślę, że pod tym względem jednak nasz system kształcenia jest dość dobrym rozwiązaniem. W Polsce studenci uczelni medycznych nie odbiegają poziomem od studentów medycyny z pozostałych krajów Europy. Oczywiście kwestia finansowania oraz zaplecza odgrywa tu bardzo ważną rolę, bo daje możliwość rozwoju naukowego. A u nas tego nie ma. Nie zachęca się studentów do tego, by naukowo rozwijali się. To też ma przełożenie na kadrę dydaktyczną, gdzie brakuje świeżych osób a pensje na uniwersytetach nie są wysokie. Ludzie nie mają motywacji, by się do tego garnąć. Wykładowcy przechodzą na emeryturę, a nie ma komu ich zastąpić, żeby utrzymać odpowiedni poziom nauczania na uczelni.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także