Narzekają Państwo na wycenę diagnostyki badań PET. W czym jest problem?
Problemem jest płatnik, który chciał uregulować wycenę badań PET. Pod koniec zeszłego roku AOTMiT przystąpiła na zlecenie Ministerstwa do wyceny technologii PET-CT. Ośrodkom z całej Polski zaproponowała udział w wycenie. Część ośrodków przystąpiła do niej. Następnie na podstawie danych przesłanych przez ośrodki, Agencja ustaliła, że dla badania PET wykonanego za pomocą FDG, koszt badania na terenie Polski wynosi 3700 zł. Jednak w końcowym wniosku AOTMiT wyceniła badanie na 2700 zł, czyli o tysiąc złotych mniej od ceny, którą ta sama Agencja pierwotnie ustaliła. Wynika to z tego, że Agencja przyjęła nierealistyczne, założenie wykonania 4,5 tysiąca badań PET-CT na jednym skanerze. Informacja z ośrodków i danych NFZ była też taka, że w Polsce średnio wykonuje się ok. 1800 badań na jednym skanerze. Nie wynika to z naszych chęci, tylko po prostu z kontraktu z NFZ (na więcej NFZ nie daje). Natomiast, w propozycji przyjęto, nagle wykonanie 4,5 tysiąca badań PET-CT na jednym skanerze, kiedy średnia europejska wynosi 1600, a maksymalne zalecenia fachowych gremiów wahają się pomiędzy 2 a 3 tysiące. Propozycja AOTMiT wpłynęła do NFZ i prezes Funduszu w dniu 30 czerwca br. opublikował rozporządzenie określające cenę badań obowiązujących od stycznia 2019 r. wynoszącą 2,5 tysiąca złotych, po przeliczeniu punktowym.
Czyli wycena po raz kolejny została zaniżona.
Tak. W tym momencie większość zakładów po prostu będzie generowała straty, bo najzwyczajniej w świecie, nie da się tego zrobić w takiej cenie. Należy nadmienić że jest to kolejna obniżka wyceny badania PET. Wcześniejsze dwie obniżyły cenę tego badana z 4500 na 3300 zł. Nie jest więc tak że wraz ze wzrostem liczby ośrodków wykonujących badania nie było korekt ceny. Problem robi się wtedy, kiedy wycena badania spada poniżej kosztów jego wykonania. A taką sytuacje mamy w tej chwili.
Jakie będą tego konsekwencje dla pacjentów? Czy lekarze już nie kierują na badania PET?
Wręcz przeciwnie. Lekarze kierują na to badanie coraz więcej pacjentów uznając wyjątkowe wartości tej metody. To nie ma nic wspólnego z kierowaniem, bo jeżeli ośrodek podpisze umowę na takie wykonanie, to musi je wykonać. Może się tak zdarzyć, choć nie chcę być tu złym prorokiem, że ośrodki prywatne zaprzestaną wykonywania tych badań, mają takie prawo, bo nie muszą przecież podpisywać niekorzystnej umowy. Ale ośrodki publiczne będą musiały wykonywać je, co będzie generować ich długi. Poza tym, nie będzie już pieniędzy na ich utrzymanie i odtworzenie sprzętu technologicznego. Jest to więc powolne „zabijanie” metody wbrew postępom nauk medycznych.
Czy interweniował Pan w imieniu Towarzystwa w tej sprawie?
Polskie Towarzystwo Medycyny Nuklearnej wraz konsultantem krajowym ds. medycyny nuklearnej w trakcie wyceny badań przez AOTMiT dwukrotnie próbowało zainterweniować w nielogiczność pewnych założeń, głównie w liczbie wykonanych badań. Niestety, żadnego odzewu nie było. Podanie przez AOTMiT informacji, że Agencja poddała sprawę do konsultacji, jest absolutną nieprawdą. Takie stwierdzenie mija się z prawdą, ponieważ nie było żadnej reakcji na uwagi zarówno konsultanta krajowego, jak i Polskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej. Poza tym w momencie, kiedy dane poszły do Ministerstwa wysłaliśmy list do Pana Ministra, na który również nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
U jakich pacjentów badania PET powinno się robić obligatoryjnie?
99 procent badań PET wykonuje się u pacjentów onkologicznych. I to jest dodatkowo przykra sprawa, że blokuje się rozwój technologii służącej wczesnemu wykrywaniu nowotworów, jak i najbardziej prawidłowemu monitorowaniu postępu leczenia czy choroby. Tym bardziej jest to przykre, że rozwój technologii PET oceniony w kategoriach finansowych w wielu ośrodkach na zachodzie, wykazał, że używanie tych technologii przynosi realne korzyści finansowe. Czyli my będziemy się cofać.
