Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego: Nie ma procedur przeszacowanych

MedExpress Team

Edyta Hetmanowska

Opublikowano 21 czerwca 2016 10:35

Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego: Nie ma procedur przeszacowanych - Obrazek nagłówka
Fot. Thinkstock/Getty Images
O tym, jakie konsekwencje dla pacjentów będą miały nowe wyceny AOTMiT, mówi w rozmowie z Medexpressem prof. Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Nowe wyceny AOTMiT zabiorą kardiologii 750 milionów zł. Co to oznacza dla pacjentów?

Mniej pieniędzy za procedury oznacza mniejszy zysk dla szpitala. W związku z tym szpitale będą miały problem z zakupem urządzeń służących do leczenia pacjentów. Myślę tu o elektroterapii czy stentach (są droższe i tańsze). Kardiolog interwencyjny wie, który stent implantować któremu choremu, a to determinuje jego dalsze losy. My, jako środowisko kardiologiczne, obawiamy się, że jeszcze większe ograniczenie środków finansowych spowoduje gorszy dostęp do nowoczesnej terapii. Myślę o terapii zaakceptowanej przez Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne. Nie jest to terapia innowacyjna, ale taka która powinna być oferowana pacjentom, ponieważ tak mówi nowoczesna medycyna.

Jak Pan ocenia współpracę z AOTMiT?

Współpraca zaczęła się obiecująco. Z Agencji otrzymaliśmy pismo proponujące i zachęcające do współpracy. Mieliśmy przejrzeć cały katalog świadczeń, w związku z czym zorganizowałem grupy ekspertów. Odbyły się pierwsze spotkania, nawet zaproponowano zmiany. I tu, niestety, nasza współpraca się zakończyła. Nie mieliśmy już okazji pracować przy wycenie kardiologii interwencyjnej i zachowawczej. Zaczęło się dobrze, ale nastąpiła przerwa w tej współpracy. Myślę, że źle się stało. Bo problemy przed jakimi stoi w Polsce kardiologia, czy patrzymy z perspektywy lekarzy czy administracji państwowej, są duże. One wymagają omówienia.

Jakie to są problemy?

W moim przekonaniu numerem jeden jest brak pieniędzy. Jeżeli popatrzymy na procent PKB, jaki jest przeznaczany na służbę zdrowia w Polsce, to jest on niski i plasuje nas w ogonie Europy. Jesteśmy mniej dotowani niż Czesi, Węgrzy i Litwini. Nie możemy prężyć muskułów, bo po prostu ich nie mamy. Myślę, że dociera to ostatnio do administracji państwowej, bo pojawiają się wypowiedzi odpowiedzialnych za służbę zdrowia w Polsce o zwiększeniu nakładów finansowych. Taki jest wymóg chwili. Nie byłoby problemu z wyceną, gdyby pieniędzy było więcej. Mówi się też, że kardiologia jest przeszacowana. Tylko trzeba spojrzeć na to w ten sposób, że każdy szpital publiczny utrzymuje się z pieniędzy, które zarobi ze wszystkich procedur. Jeżeli jest to duży szpital z kardiochirurgią, elektroterapią, kardiologią interwencyjną to są to dochodowe części kardiologii, po drugiej stronie są zupełnie niedochodowe, jak np. pacjenci z niewydolnością serca lub infekcyjnym zapaleniu wsierdzia, którzy wymagają długotrwałej terapii, chorych z powikłaniami czy wymagających wielotygodniowej opieki w ośrodku o najwyższej klasie referencyjności. I to są koszty, które nie są odpowiednio liczone. My patrzymy, jaki jest efekt obecnych zabiegów per saldo. Stąd nasz niepokój. W związku z czym, jeżeli procedura jest wyżej wyceniona, to ona jest gdzieś konsumowana przez te niedoszacowane. Poza tym żyjemy w dużym niedoborze, jeśli chodzi o służbę zdrowia i uważam, że procedury są u nas mniej lub bardziej niedoszacowane. Nie ma przeszacowanych. Przecież jeździmy po Europie, kontaktujemy się z kardiologami ze Stanów Zjednoczonych i z Europy. Trudno mi powiedzieć, aby u nas było coś przeszacowane.

Pojawiają się głosy, że ta nowa wycena cofnie polską kardiologię o dwadzieścia lat.

Tego się obawiamy. Cofnie na pewno dlatego, że od kardiologów wymaga się pewnej schizofrenii tzn. wiemy co się dzieje na świecie, uczestniczymy w postępie, opowiadamy o tym na konferencjach i różnego rodzaju warsztatach poświęconych terapii, diagnostyce itp. I pojawia się nagle oczekiwanie, że będziemy leczyć jak 10 lat temu. A w misji lekarza jest, by leczyć w sposób optymalny, dostępnymi metodami, jakie są znane. Nie lekarze powinni decydować o cięciach w terapii. My jesteśmy od tego, by zabiegać o terapię najlepszą dla chorych, czyli taką, która poprawia wskaźniki rokownicze oraz jakość życia. To wpisane jest również w misję Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, ale także zawodu lekarskiego – leczyć w sposób najlepszy, jaki jest dostępny na świecie. Rzeczywiście postęp jest ogromy, pojawiają się nowe technologie, osiągnięcia oparte na dużych inwestycjach finansowych, ale zaczynamy mówić o świecie i jego złożonej budowie, a my jesteśmy tylko lekarzami i mamy leczyć chorych tak, by byli zdrowsi i zadowoleni a nie tak, jak to się robiło 10 lat temu.

A jak Pan ocenia dość szybkie tempo prac nad nową wyceną?

Nie mnie oceniać. Można pracować szybko i dobrze. Na pewno mamy ogromną potrzebę dyskusji na temat co jest proponowane i chcielibyśmy podzielić się naszymi uwagami. Jesteśmy praktykami pracujemy w tym zawodzie po kilkadziesiąt lat. Przeszliśmy już różnego rodzaju etapy, różne decyzje administracyjne. Myślę, że mamy pewien ogląd na ten temat. Kto dłużej pracuje i interesuje się kardiologią wie więcej niż wymaga od niego jego pole ekspertyzy, wyrabia sobie ogólny pogląd i wie, że pacjent chory na serce wymaga leczenia przez całe życie. I to co się robi na początku terapii, wpływa na to co się z pacjentem dzieje dalej, jakiej terapii w przyszłości będzie wymagał. Możemy myśleć krótko i długodystansowo. Jeśli będą jakieś oszczędności po wycenie, jaka jest proponowana w przyszłym roku, to nie będzie ich po pięciu latach przewlekłej terapii. W związku z czym namawiamy do spojrzenia w przyszłość. Poza tym na to wszystko o czym powiedziałem należy nałożyć jeszcze demografię, która w Polsce jest bardzo niekorzystna – wiemy, że chorych na serce w Polsce będzie coraz więcej. Tak wynika z analiz demograficznych. Starzejemy się, a w związku z tym częściej zapadamy na schorzenia naczyniowo-sercowe. Dłuższe życie to sukces medycyny i jeżeli mamy je podtrzymywać, to musimy mieć za co.

Czy temat dotyczący wycen jest już zamknięty?

Mamy nadzieję na dalszą dyskusję. Czasu jest już niewiele. To czego mi brakuje, to dyskusji i wymiany argumentów, próby spojrzenia z pozycji drugiej strony, po to by dostrzec w tym wszystkim pacjenta. O to przede wszystkim kardiolodzy zabiegają. Boimy się, że nasz głos nie jest tak dobrze słyszany i rozumiany jakbyśmy chcieli.

 

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także