Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
Chirurgia naczyniowa

Prof. Szopiński: nie wiem jak odnajdziemy się w nowym systemie, czyli sieci szpitali

MedExpress Team

Edyta Hetmanowska

Opublikowano 21 czerwca 2017 11:23

Prof. Szopiński: nie wiem jak odnajdziemy się w nowym systemie, czyli sieci szpitali - Obrazek nagłówka
- Chorzy zaczynają czekać w kolejkach, bo nasze kontrakty są zbyt małe i dlatego musimy ograniczać przyjęcia - mówi prof. nadzw. dr hab. n. med. Piotr Szopiński, prezes Polskiego Towarzystwa Chirurgii Naczyniowej, kierownik Kliniki Chirurgii Naczyniowej Instytut Hematologii i Transfuzjologii.

Panie Profesorze, co Polacy wiedzą o chorobach naczyniowych?

Niewiele. Na pytanie o to, z czym się kojarzą choroby naczyniowe, większość Polaków odpowie, że z żylakami. To nieporozumienie, bo nie pomniejszając problemu żylaków, stanowią one margines w chorobach naczyń. Polacy przede wszystkim nie odróżniają tętnic od żył, co ma kolosalne implikacje w tym, z czym do nas trafiają. Czym innym są choroby tętnic, a czym innym choroby żył. Plagą w państwach rozwiniętych są choroby tętnic spowodowane miażdżycą odpowiedzialną za większość problemów, z jakimi zgłaszają się do nas pacjenci. Niestety, przychodzą oni często za późno, co jest wynikiem nie tylko ich niewiedzy, ale także braku odpowiedniego rozpoznania przez lekarzy rodzinnych, którzy stoją na pierwszej linii, jeśli chodzi o rozpoznanie choroby i pokierowanie pacjenta. Zdarza się także, że na uzyskanie porady czy konsultacji u specjalisty w niektórych regionach kraju czeka się zbyt długo. To niewątpliwie wymaga także zmiany.

Czy lekarze rodzinni sprawdzają się w tej roli?

Bardzo łatwo jest rozpoznać miażdżycę tętnic zwłaszcza przy niedokrwieniu kończyn dolnych. Badanie jest proste, ale zajmuje trochę czasu, bo trzeba sprawdzić tętno w odpowiednich miejscach. To nie wymaga specjalistycznych urządzeń tylko ,,pochylenia się nad chorym’’ i wysłuchanie go. Jeśli badający ma wątpliwości, wówczas trzeba chorego skierować do chirurga naczyniowego lub angiologa. Niestety, powszechną praktyką jest kierowanie chorego do specjalisty „tak na wszelki wypadek”. Większość, bo aż 90 procent z nich trafia - a  nie powinno - z problemami żylnymi do specjalistów chirurgii naczyniowej.

Blokując miejsce w kolejce?

Tak. Jest to problem, z którym my jako środowisko próbujemy walczyć poprzez różnego rodzaju kampanie, edukację, współpracę z lekarzami rodzinnymi, przekonując ich do wykonywania prostych i niezbędnych badań, jak badanie tętna, czy badanie tzw. wskaźnika kostka-ramię. To badanie pozwala ocenić prostym urządzeniem przepływ krwi w tętnicach i nie musi być wykonywane przez lekarza, wystarczy przeszkolona pielęgniarka. Na podstawie wydruku z komputera od razu można zakwalifikować pacjenta do grupy podwyższonego ryzyka, podejrzewając możliwość istotnych zmian w tętnicach kończyn dolnych i rozpocząć bardziej dokładną diagnostykę.

W jakim stanie najczęściej trafiają pacjenci do chirurgów naczyniowych?

W bardzo wielu przypadkach pacjenci trafiają do nas zbyt późno, kiedy zmiany w tętnicach są już zaawansowane, a nogi niedokrwione nierzadko z owrzodzeniami. Wówczas nasze możliwości działania są niestety ograniczone i nie tak skuteczne, gdyby pacjent trafił do nas wcześniej. Myślę, że to dla nas lekcja do odrobienia – szerzenie świadomości chorób sercowo-naczyniowych. O sercu Polacy wiedzą już wszystko, kardiologia inwazyjnej stoi w Polsce na bardzo wysokim poziomie. Inwestowano w nią duże pieniądze, a bez nich nic się nie zrobi, również w naszej dziedzinie. A w systemie pieniędzy jest coraz mniej. My to wiemy, ponieważ spotykamy się z ludźmi decydującymi o zdrowiu w Polsce. Staramy się ich przekonać, że to nie jest dobra droga, że powinno się przeznaczać duże pieniądze na edukację i profilaktykę. Żaden pieniądz tak dobrze się nie zwraca, jak ten zainwestowany w profilaktykę, nie w leczenie specjalistyczne. Staramy się z decydentami rozmawiać na te tematy z dużym spokojem i wykazać opłacalność inwestowania w technologie małoinwazyjne, dzięki którym można uniknąć wielu nieszczęść np. amputacji, rozległych operacji i długich hospitalizacji.

Przy okazji obniżek wyceny w kardiologii, NFZ obniżył wyceny także w chirurgii naczyniowej. Nie słychać było protestów z Państwa strony…

To może być pozorne wrażenie. Kardiologia i okulistyka są bardziej medialne niż chirurgia naczyniowa. Ja i moi koledzy wypowiadaliśmy się na ten temat wielokrotnie. Wydaje mi się, że na niewiele by się zdało wyjście z transparentami i głośne wołanie, że dzieje się nam krzywda. Idziemy inną drogą tzn. staramy się rozmawiać z NFZ, Ministerstwem Zdrowia, oraz AOTMiT, która ma decydujący głos w sprawie wyceny poszczególnych zabiegów i operacji. Nie ukrywam, że dotknęły nas obniżki. Choć użycie słowa „nas” jest tu nie do końca nieuprawione, ponieważ to nie odbija się na nas, lekarzach chirurgach, tylko naszych pacjentach, dla których jest mniej pieniędzy na leczenie. Musimy wracać do leczenia starymi metodami np. w przypadku pacjentów z tętniakami aorty brzusznej, piersiowej, co wydłuża pobyt pacjenta w szpitalu. Wyniki operacji siłą rzeczy mogą być  też gorsze, bo technika wykonania operacji jest bardziej obciążająca dla pacjenta, a należy podkreślić, że są to starsi pacjenci z licznymi obciążeniami internistycznymi. Mówimy o tym, spotykamy się z decydentami i prowadzimy z nimi dialog. Wskazujemy na błędy, które według naszej oceny, zostały popełnione przy zbyt pochopnych i drastycznych obniżkach wycen zabiegów i operacji.

Czy to były duże obniżki?

To były duże obniżki, sięgające nawet 30 procent. Proszę wziąć też pod uwagę, że w nowoczesnej chirurgii naczyniowej, w której jesteśmy bardzo zaawansowani bardzo ważne jest posiadanie sprzętu jednorazowego użytku w postaci materiałów wszczepialnych takich jak stenty, stent-grafty czy cewniki balonowe do angioplastyki.  Bez odpowiedniego zabezpieczenia w te i inne urządzenia nie będziemy przeprowadzać przezskórnych operacji małoinwazyjnych. Absurdem jest to, że wykształcono wielu specjalistów lekarzy, chirurgów naczyniowych, którzy potrafią bardzo dobrze operować, wybudowano wiele niezwykle drogich w utrzymaniu sal hybrydowych, a my nie możemy z nich korzystać, bo operacje, jakie tam przeprowadzamy, przestały być opłacalne i jak mówią dyrektorzy wielu placówek rujnują budżet szpitala. Chorzy zaczynają czekać w kolejkach, bo nasze kontrakty są zbyt małe i dlatego musimy ograniczać przyjęcia.  Dlatego staramy się wskazywać na tego typu błędy.

 Z jakimi problemami w polskim systemie ochrony zdrowia musi się mierzyć chirurgia naczyniowa?

Niezwykle ważna jest kwestia finansowania. Powiem wprost, że nie wiem jak odnajdziemy się w nowym systemie, czyli sieci szpitali. Sieć to pojęcie, którego wielu z nas nie rozumie. Myślę, że nie rozumieją go też dyrektorzy szpitali, którzy dodatkowo mają obawę czy będzie ich stać na utrzymanie ,,drogich” oddziałów czy klinik chirurgii naczyniowej. A to dlatego, że nikt do końca nie wie jak będą dzielone pieniądze. Mamy też problem administracyjny. Chcielibyśmy w końcu pracować w spokoju – móc coś zaplanować. Przez ostatnie lata wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze, nadeszło jednak załamanie. Kolejny problem wiąże się ze szkoleniem chirurgów naczyniowych. Trzeba by ustalić ilu jest potrzebnych specjalistów w tej dziedzinie. Coraz trudniej jest też ich szkolić z tego powodu, że są różne systemy organizacji szpitali, oddziałów, klinik, w rozumieniu form zatrudnienia  lekarzy. Tak naprawdę lekarz uzyskujący specjalizację powinien w jej trakcie odwiedzić wiele oddziałów i klinik, by nauczyć się jak najwięcej. U nas jest to trudne ze względów socjalnych. W USA czy innych krajach młody doktor ma określoną pozycję społeczną i jest mu wszystko jedno gdzie pracuje, ma możliwość przemieszczania się i uczenia nowych technik. U nas jest to bardzo trudne. Na ogół ludzie są przywiązani do jednego miejsca pracy i wymiana takich świadczeń jest mała. Cierpi na tym jakość. Niemniej jednak w Polsce jest wiele ośrodków chirurgii naczyniowej (wystarczająco dużo) z drugim stopniem referencyjności, przygotowanych do wykonywania tych najtrudniejszych operacji (tętniaków aorty brzusznej, piersiowej, hybrydowych). Największym problemem jest uporządkowanie kwestii rozliczeń i tego, by poszczególnym szpitalom, klinikom, oddziałom opłacało się pracować przy wykorzystaniu bez ograniczeń całej infrastruktury. Moim najważniejszym postulatem jest to, by część tych operacji i procedur, tych najważniejszych jak krytyczne i ostre niedokrwienie kończyn, urazy tętnic, operacje tętniaków aorty czy zwężenia tętnic szyjnych u chorych po przebytym udarze lub nim zagrożonych, były wyłączone z wszelkich limitów finansowych. Są to bowiem stany bezpośrednio zagrażające życiu każdego z nich.  Tacy pacjenci powinni być, podobnie jak w kardiologii, operowani niezależnie od podstawowego kontraktu danej kliniki. Inne postępowanie jako lekarz uważam za nieetyczne. Nie możemy podchodzić do stołu operacyjnego i przeliczać cyferki: czy przekroczyliśmy kontrakt czy nie.  Mam tu na myśli rachunek ekonomiczny – czy nie przyjmiemy kolejnego pacjenta, bo nie mamy już kontraktu, czy postąpimy zgodnie z własnym sumieniem – zoperujemy chorego a szpital  narazimy na straty i zadłużenie. To skutkuje nadwykonaniami, za które NFZ nam nie zwraca pieniędzy lub robi to tylko częściowo powodując, że to co robimy jest nieopłacalne. Trzeba tylko pamiętać stale, o tym że naszych pacjentów leczymy w szpitalach, a nie w przedsiębiorstwach w, których liczy się wyłącznie zysk.  

Czy ryczałt poprawi sytuację?

Mam duże obawy co do tego. Nie jestem ekonomistą. To rozwiązanie do mnie nie przemawia. Na pewno zróżnicuje poziom usług, być może niektóre placówki będą musiały zostać zamknięte lub zmienić swój profil. To może być trudne dla lekarzy i pacjentów. Potrzebna byłaby tu jest szersza debata społeczna ze środowiskiem lekarskim, a nie tylko z kadrą zarządzającą. Trzeba by także  uświadomić wszystkim nam, czyli potencjalnym pacjentom, gdzie jesteśmy i dokąd to rozwiązanie ma nas doprowadzić. Moim zdaniem takie ciągłe mówienie, że dany szpital się zadłuża nie jest uprawnione. Czym innym jest zadłużanie przez niegospodarnego dyrektora szpitala, a czym innym jest podejmowanie ryzykownej decyzji o kosztowej operacji, nie odmawiając choremu pomocy. Szpital nie jest fabryką, która jest w stanie określić plan rocznego wykonania pracy. Chociaż tam jest inaczej, bo za zwiększenie produkcji i lepszą wydajność ludzi się nagradza, a nam wytyka niegospodarność. Coś tu jest nie tak. 

Przed nami Międzynarodowa Konferencja Naukowo-Szkoleniowa Polskiego Towarzystwa Chirurgii Naczyniowej. Jakie tematy zdominują 9. edycję?

Jest to pierwsza tego typu konferencja w Polsce. Mam zaszczyt jej przewodniczyć. Wyjątkowość tego wydarzenia polega na tym, że postanowiliśmy skonfrontować nasze osiągnięcia i umiejętności z przedstawicielami trzech najważniejszych na świecie towarzystw chirurgii naczyniowej. Ich przedstawiciele  w osobach obecnych i byłych prezydentów przyjęli nasze zaproszenie do udziału w Konferencji. Około 30 najwybitniejszych chirurgów naczyniowych z Europy i USA będzie prezentować podczas specjalnych sesji swoje dokonania. Co ciekawe, wśród przedstawicieli tych trzech towarzystw  są także Polacy. Poruszane będą tematy dotyczące trzech obszarów naczyniowych: chorób tętnic obwodowych, tętnic kończyn dolnych, szyjnych oraz całej aorty.  Warte podkreślenia jest to, że organizujemy sesję poświęconą nowym technologiom i badaniom w tej dziedzinie. Na niej polscy chirurdzy będą mówić o swoich osiągnięciach i pomysłach oraz zaangażowaniu w rozwój tej specjalizacji. Zaprosiliśmy do niej również przedstawicieli biznesu, którzy będą mogli przyjrzeć się rodzimym osiągnięciom w tej dziedzinie. Do uczestnictwa w Konferencji zaprosiliśmy młodych lekarzy i studentów bez specjalizacji, by mogli przyjrzeć się kierunkom i trendom w chirurgii naczyń. Kongres prowadzony będzie w dwóch językach: angielskim i polskim z symultanicznym tłumaczeniem, także każdy będzie mógł wziąć udział w dyskusji przewidzianej po każdej sesji.

Jednym z wydarzeń specjalnych będzie panel poświęcony prof. Wojciechowi Noszczykowi.

Pierwszego dnia Konferencji o godz. 16 odbędzie się specjalna sesja z udziałem wychowanków profesora Wojciech Noszczyka, wybitnego chirurga naczyniowego, który wykształcił rzeszę specjalistów, dając tym samym nowy kierunek tej dziedzinie w Polsce. Ja również jestem jego uczniem, bo przez 20 lat pracowałem w kierowanej przez niego I Klinice Chirurgii Ogólnej i Naczyniowej II Wydziału Lekarskiego w Warszawie na Bródnie.  Chcemy okazać mu w ten sposób  naszą wdzięczność i podkreślić jak wiele zrobił dla nas i dla chorych, których leczył.  Sesja kryje wiele niespodzianek. 

Szczegółowe informacje dotyczące programu Konferencji dostępne są na stronie internetowej www.ptchn2017.pl. Rejestracja: http://ptchn2017.syskonf.pl/rejestracja

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Najciekawsze oferty pracy (przewiń)

Zobacz także