Zarząd Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Diagnostyki Medycznej i Fizjoterapii w liście otwartym do ministra zdrowia prosi o spotkanie i informuje, że Związek nie jest w stanie zapanować nad rosnącym niepokojem w reprezentowanych grupach zawodowych.
OZZPDMiF w liście do ministra przypomina, że pracowników reprezentowanych przez Związek ze względu na specyfikę pracy nikt nie zastąpi.
- Kiedy pracownicy radiologii, diagnostyki laboratoryjnej czy fizjoterapii nagle, a może w końcu zaczną się leczyć i należycie dbać o swoje zdrowie, to kto zostanie w naszych pracowniach diagnostycznych, terapeutycznych i fizjoterapeutycznych? Przypominam, że w wielu pracowniach średnia wieku przekracza 50 lat. Głośno się mówi o brakach personelu pielęgniarskiego, a całkowicie ignoruje się braki w np. w radiologii spowodowane wydłużeniem czasu pracy i żenującym wynagrodzeniem, co spowodowało minimalne zainteresowanie młodych ludzi tym zawodem. Jest to dziedzina, która się bardzo rozwija i kto będzie pracował w kolejnych nowo otwieranych pracowniach diagnostycznych i terapeutycznych? - pisze Ewa Ochrymczuk, przewodnicząca związku.
Związek podkreśla, że środowisko jest zdesperowane brakiem zainteresowania ze strony Ministerstwa jak i sposobem, w jaki minister zdrowia dzieli środowisko pracowników medycznych. Zdaniem OZZPDMiF minister pomija działy, bez których najlepszy specjalista nie jest w stanie zdiagnozować, wyleczyć żadnego pacjenta.
Przedstawiciele związku informują również, że nie są w stanie zapanować nad rosnącym niepokojem w reprezentowanych grupach zawodowych.
W tym liście otwartym do ministra pytają:
Czy w systemie Polskiej Ochrony Zdrowia jest miejsce dla diagnostyki laboratoryjnej, radiologii i fizjoterapii. Czy też może w szpitalach wystarczy obsada lekarska, pielęgniarska i czasami ratowników medycznych?
Źródło: OZZPDMiF