Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Francuski łącznik, czyli wpadka Instytutu Pasteura

MedExpress Team

Tomasz Kobosz

Opublikowano 8 marca 2017 18:51

Francuski łącznik, czyli wpadka Instytutu Pasteura  - Obrazek nagłówka
Fot. Thinkstock/Getty Images
Inaczej wyobrażaliśmy sobie przewożenie przez naukowców próbek zabójczych wirusów. Francuskie organy ścigania najwyraźniej też.

Według Światowej Organizacji Zdrowia wirus MERS (Middle East Respiratory Syndrome Coronavirus) stanowi niebezpieczeństwo zarówno dla ludzi, jak i dla zwierząt. Jednak przebieg infekcji jest zdecydowanie cięży u ludzi – śmiertelność sięga 37 procent. Od odkrycia wirusa w 2012 roku z powodu wywoływanej przez niego niewydolności oddechowej i/lub niewydolności nerek zmarło na świecie ponad 500 osób (najwięcej w Arabii Saudyjskiej).

Pracujący dla renomowanego Instytutu Pasteura naukowiec w październiku 2015 roku przemycił potajemnie z Korei Południowej trzy próbki wirusa MERS. Na pokład rejsowego samolotu Seul-Paryż śmiercionośnego wirusa wniósł w plastikowym pudełeczku po kosmetykach. Udało się.

Małe niebieski pudełeczko trafiło do Instytutu, a konkretnie… na zwykłą półkę w gabinecie naukowca. Stało tam sobie w żaden sposób niezabezpieczone przez około tydzień. Francuski urząd do spraw bezpieczeństwa leków (ANSM) nie został poinformowany o sprowadzeniu patogenu do kraju.

Instytut zniszczył próbki i sprawa zapewne nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie publikacje w koreańskich mediach.

Władze Instytutu niespecjalnie biją się w piersi. Tłumaczą, że przywieziony wirus był wcześniej unieszkodliwiony, a więc nie był niebezpieczny dla ludzi. Przyznają jednak, że błędem było niepoinformowanie ANSM.

Sam ANSM potraktował całą sytuację bez pobłażliwości i zgłosił sprawę organom ścigania, które rozpoczęły dochodzenie.

Źródło: RTL.fr

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.