Martyna Chmielewska: ZUS dzwoni po lekarzach i "straszy" że poda do MZ dane lekarza, który odmawia wypisywania elektronicznych zwolnień. Drogie @MinZdrowia tak się lekarzy do ich pisania nie zachęci - napisał Pan na swoim Twitterze. Jak Pan zareagował na tę informację?
Jakub Kosikowski: Jedna osoba ze ścisłego prezydium otrzymała taki telefon z ZUS-u. Okazuje się, że adresatami tego typu informacji było dużo więcej lekarzy. Wczoraj wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, który odpowiada za informatyzację, stwierdził, że jest to tzw. samowolka ZUS-u. Nie jest ona inspirowana przez Ministerstwo Zdrowia. Nie podoba nam się takie postępowanie. Wystarczyłoby nauczyć lekarzy obsługiwać system informacji medycznej i uwzględnić nasze postulaty co do jego funkcjonalności. Uważam, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Naszym obowiązkiem nie jest wypełnianie papierów dla ZUS-u tylko leczenie ludzi. Biurokracją możemy zająć się przy okazji.
M. Ch: Dlaczego Pana zdaniem ZUS zdecydował się na tego typu telefony do lekarzy?
J.K.: Myślę, że oddziały konkurują ze sobą o to, które z nich będą miało większy procent zwolnień przed wprowadzeniem powszechnego obowiązku. Jest to jedyna przyczyna, która w tym momencie przychodzi mi do głowy.
M.Ch.: Jakie działania podejmą lekarze w związku z zaistniałą sytuacją?
J.K.: Na razie nie podejmiemy żadnych działań. Zamierzamy porozmawiać z ministrem zdrowia. Zobaczymy czy coś się zmieni w tej kwestii, czy przestaniemy być nękani takimi telefonami. Jeśli tak się nie stanie, będziemy odpowiednio reagować.