Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Lekarz nie jest Bogiem

MedExpress Team

Halina Pilonis

Opublikowano 21 maja 2013 07:00

Lekarz nie jest Bogiem - Obrazek nagłówka
FOT. JAN ZAMOYSKI / AGENCJA GAZETA
O tym, że przypadek może pomóc w realizacji marzeń, o swoich najnowszych odkryciach w prosektorium, które zmieniają losy anatomii, i o podziwie dla determinacji Justyny Kowalczyk – opowiada dr Robert Śmigielski.
[caption id="attachment_12934" align="alignnone" width="620"]fot. Jan Zamoyski/Agencja Gazeta fot. Jan Zamoyski/Agencja Gazeta[/caption]

O tym, że przypadek może pomóc w realizacji marzeń, o swoich najnowszych odkryciach w prosektorium, które zmieniają losy anatomii, i o podziwie dla determinacji Justyny Kowalczyk – opowiada dr Robert Śmigielski.

Jak zostaje się stypendystą Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego?

W czasie studenckich wakacji podróżowałem z moją żoną autostopem po Europie. Kierowca, który zabrał nas w Szwajcarii, postanowił pokazać nam swój kraj. Ponieważ znam niemiecki, całą drogę rozmawialiśmy. On był strasznie dumny z tego, że jest Szwajcarem i z dumą przez 4 dni pokazywał nam najpiękniejsze miejsca swojej ojczyzny. Zaprosił mnie na następne wakacje i załatwił pracę. Remontowałem mieszkanie i zajmowałem się renowacją starych mebli. Na przyjęciu, które u siebie organizował, poznałem znanego szwajcarskiego dziennikarza. Rozmawialiśmy o Chopinie. Na pamiątkę dałem mu polski banknot z podobizną Chopina. Zadzwonił na drugi dzień, bo się dowiedział, że ten banknot to wartość połowy polskiej pensji. Zaprosił mnie do radia na wywiad i poznał ze swoim kolegą, dziennikarzem sportowym. Na antenie zapytali mnie, co chciałbym przywieźć ze Szwajcarii do Polski. Powiedziałem, że odżywki dla moich podopiecznych, zawodników kickboxingu. Po audycji odezwał się szwajcarski komitet olimpijski. Podarował mi trzy wielkie torby odżywek i zaprosił do jednej z najlepszych Klinik Sportowych w Szwajcarii – Rennbahnklinik. Tam poznałem jej szefa, Bernharda Segessera. Dzięki niemu rok później, w 1988 r., rozpocząłem tam pracę na praktykach wakacyjnych, a w 1992 jako stypendysta Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Od tamtego czasu wiedziałem dokładnie, czego chcę – w czasach komuny postanowiłem, że muszę mieć w Polsce prywatną klinikę sportową.

Los sprzyjał…

Paulo Coelho w Alchemiku napisał, że kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu. Myślę, że tak jest.

Jakimi pacjentami są sławni sportowcy?

Moimi pacjentami byli Otylia Jędrzejczak, Piotr Małachowski, piłkarz Marek Citko i Justyna Kowalczyk. Muszę przyznać, że od Justyny wiele się nauczyłem. Jeśli obserwuje się jej trening, to od samego patrzenia można się już zmęczyć. Jej determinacja, wytrzymałość, umiejętność podnoszenie się po upadku były dla mnie przykładem. Ona ma co prawda trudny, zero–jedynkowy charakter, ale przy tak czytelnie określonym celu trudno inaczej. Wszystko, co robi, robi na 100 proc. W sporcie tak jest. Nie da się udawać treningu, bo się nie będzie wygrywać.

Jak Justyna Kowalczyk została pana pacjentką?

Zadzwonił znajomy i powiedział, że biegaczka ma problem dopingowy. Zapytał, czy mógłbym się temu przyjrzeć i coś zaradzić. Zawodniczka została zdyskwalifikowana na dwa lata. Wykryto, że brała dexamethason. Pojechałem do Światowej Federacji Narciarskiej wytłumaczyć, że lekarz na wsi, skąd pochodzi, przepisał jej lek na bolące „achillesy”. Ale oni takich historii słyszeli chyba wiele, bo całkiem mnie olali. Wówczas moja współpracownica znalazła nieścisłości prawne. Znaleźliśmy prawnika, odwołaliśmy się i dyskwalifikację skrócono do roku. Dzięki temu Justyna pojechała do Turynu i zdobyła medal. Została też moją pacjentką.

Ostatnio dokonał pan odkrycia anatomicznego równie przełomowego jak Kopernik. Czy dziś jeszcze badania w prosektorium mogą zmieniać podręczniki anatomii?

Jeszcze do niedawna wielu wydawało się, że więzadło krzyżowe przednie ma budowę dwupęczkową, a pęczki są niezależnie przyczepione do kości udowej i piszczelowej. Na konferencji w Pittsburghu poświęconej operacjom więzadła specjaliści z różnych krajów prezentowali wyniki operacji przy zastosowaniu nowej metody. Każdy z nich opisywał doskonałe rezultaty, ale wszyscy gdzie indziej umiejscawiali pęczki. To mnie trochę zdziwiło i dlatego nie zdecydowałem się na wdrożenie u nas tej metody. Postanowiłem za to dokładnie jej się przyjrzeć. Ponieważ do szkoleń używamy gotowych preparatów anatomicznych, zacząłem je szczegółowo badać pod kątem lokalizacji pęczków. Miałem świeże kolano i po szczegółowym badaniu odkryłem, że nie ma tam żadnych pęczków, tylko taśma i to zupełnie inaczej przyczepiona. To było naprawdę ekscytujące odkrycie. Sprawdzałem wszystko z użyciem tomografu i rezonansu. Wynająłem profesjonalnego fotografa, aby wszystko udokumentować. Zastanawiałem się tylko, jak o tym powiedzieć, ponieważ było to tak, jakbym chciał udowodnić dziś, że Ziemia jest płaska. Poza tym firmy produkują narzędzia chirurgiczne i implanty dostosowane do obowiązującej anatomii. Taka zmiana to rewolucja. Podczas konferencji naukowej poświęconej więzadłom krzyżowym kolana w Jackson Hole pokazałem koledze moje odkrycie. Kiedy to zobaczył, poszedł poprosić organizatorów, aby pozwolili mi je zaprezentować. Wystąpiłem jako ostatni. Ponieważ była to nieplanowana prelekcja, dostałem 7 minut. Kiedy mówiłem, na sali panowała grobowa cisza. Cisza ta trwała jeszcze długo po tym, jak skończyłem.

Jak rodzina znosi to, że tak dużo pan pracuje?

Na początku się burzyli, ale wiedzą, że praca jest moją pasją i że gdybym musiał z niej zrezygnować, to byłoby tak, jakby mi ktoś wyrwał ¾ serca. Nie byłbym wtedy tym, kim jestem. W wolnych chwilach staram się im to rekompensować. Mam czworo dzieci – 24-letnią córkę i nastoletnich synów. Córka skończyła szkołę baletową i japonistykę. Synowie jeszcze się uczą, najmłodszy ma 11 lat. Rotacyjnie zabieram synów ze sobą na kongresy, na które jeżdżę. Wtedy jesteśmy ze sobą bardzo intensywnie przez kilka dni.

Cały wywiad z dr Robertem Śmigielskim można przeczytać w majowym wydaniu czasopisma "Służba Zdrowia".

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Najciekawsze oferty pracy (przewiń)

Zobacz także