Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Prof. Flisiak: Pomysł NFZ jest absurdalny

MedExpress Team

Edyta Hetmanowska

Opublikowano 30 maja 2017 11:23

Prof. Flisiak: Pomysł NFZ jest absurdalny - Obrazek nagłówka
Wprowadzenie przetargów byłoby krokiem wstecz - ocenia prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Panie Profesorze, jak Pan ocenia pomysł NFZ na wprowadzenie centralnego przetargu na leki na WZW C?

Pomysł jest absurdalny. NFZ mówi, że celem jest umożliwienie jak największego dostępu do leków pacjentom. Polska w tej chwili ma jeden z najlepszych programów lekowych na świecie i najniższe ceny leków w Europie. Jeżeli NFZ mówi, że celem tego zarządzenia jest wynegocjowanie jak najniższych cen, to jest niemożliwe, bo Polska ma najniższe ceny w UE. Niższe są tylko tam, gdzie są dopuszczone leki generyczne. U nas nie są. NFZ popełnił podstawowy błąd w założeniach, jak mam nadzieję wynikający tylko z niewiedzy. Uznał mianowicie, że wszystkie leki stosowane w terapii zakażeń genotypem 1 HCV są identyczne, traktując terapię WZW C jak terapię suplementacyjną, gdzie faktycznie preparaty są identyczne pod względem chemicznym i biologicznym. Tymczasem w przypadku leków anty-HCV mamy do czynienia z cząsteczkami o różnej budowie chemicznej, innym mechanizmie działania, odmiennym profilu bezpieczeństwa (każdy ma inne przeciwwskazania i ograniczenia stosowania) i wreszcie charakteryzujące się różnymi interakcjami z lekami stosowanymi przez pacjentów z powodu innych chorób.

Co zmieni nowy system zakupów? Czy ceny leków spadną?

Wiemy doskonale, że najlepszym sposobem, wynegocjowania niższych cen, a więc zwiększenia liczby leczonych, będzie utrzymanie jak największej konkurencji pomiędzy producentami. Jeżeli zostanie wybrany „jedyny słuszny” lek, to co się stanie z pozostałymi firmami? Przecież one po prostu wycofają się z rynku i nie wrócą przy następnym przetargu, bo aby do niego przystąpić trzeba wcześniej przejść złożone i długotrwałe procedury prowadzące do refundacji (tylko leki refundowane wg. projektu zarządzenia mogą być zgłoszone do przetargu). W ten sposób zostaniemy skazani na jednego producenta dyktującego warunki. 

W najbliższym roku spodziewamy się rejestracji 3 nowych cząsteczek. Dotychczas było tak, że cena leku, który wchodził na rynek była niższa od aktualnie dostępnych.  Każdy nowy lek powodował obniżenie ceny, więc przy utrzymaniu dotychczasowego systemu możemy spodziewać się 3-krotnego obniżenia cen. Jeśli konkurencja zniknie z rynku, to ten jeden producent, który pozostanie nie obniży ceny leku. Nie wyobrażam sobie, jak NFZ chce wtedy negocjować ceny… Moim zdaniem w takiej sytuacji koszt terapii w Polsce ulegnie zamrożeniu i będzie relatywnie wyższy w porównaniu z innymi krajami UE. Niezależnie od tego będziemy skazani na tę samą opcję terapeutyczną przez wiele lat, gdy tymczasem aktualnie mamy dostęp do coraz to nowszych generacji leków bez ponoszenia dodatkowych kosztów.

Czy jeden lek, ten który wygra w przetargu, będzie dobry dla wszystkich pacjentów?

Teraz w Polsce mamy dostęp do 4 różnych opcji terapeutycznych, które zapewniają wysoką skuteczność i  bezpieczeństwo, ale żadna z nich nie jest absolutnie idealna. Oznacza to, że możemy wybrać terapię optymalną dla pacjenta, która zapewni największe prawdopodobieństwo sukcesu terapeutycznego przy zachowaniu pełnego bezpieczeństwa i braku interakcji z lekami przyjmowanymi przez pacjenta z powodu innych chorób. Oczywiście NFZ mówi, że 5 proc. środków może być przeznaczone na inny lek, ale żeby wyeliminować problem z interakcjami w praktyce klinicznej potrzebujemy nie 5 proc. tylko 40 proc.  Jeżeli zostanie wybrana jedna opcja terapeutyczna, to pacjenci, u których tego „jedynego słusznego” leku nie będziemy mogli zastosować, będą musieli czekać do kolejnego roku, żebyśmy mogli wykorzystać ten 5-proc. margines.  Tymczasem 35 proc. pacjentów będzie musiało czekać na kolejny rok, w którym przybędzie kolejna grupa chorych bez możliwości terapii. Oznacza to, że zamiast skracać będziemy wydłużać kolejkę oczekujących na leczenie, więc na pewno jest to zmiana niekorzystna dla pacjentów.

Codziennie poświęcam godzinę na selekcję optymalnej terapii dla pacjenta i to nie jest tak, jak myśli NFZ, że wszystkie leki są takie same. Wybieramy leki dlatego, że dla konkretnego pacjenta gwarantuje on uzyskanie najlepszej skuteczności. Mamy świadomość, że dobierając właściwie lek, możemy osiągnąć 100 proc. odpowiedzi wirusologicznej gwarantującej powstrzymanie rozwoju choroby i zapobieżenie rozwojowi marskości lub raka wątroby. Nie mając wyboru, pacjent albo dostanie lek, albo spadnie do kolejki na nie wiadomo kiedy, co z pewnością nie poprawi jego jakości życia i spowoduje jego skrócenie.

Jak dużo pacjentów czeka na leczenie terapią bezinterferonową?

Są kolejki będące wynikiem kumulacji chorych, którzy nie mogli być w przeszłości leczeni z powodu ograniczonych środków przy wysokich cenach leków, przeciwwskazań do starych metod leczenia oraz braku możliwości skutecznej reterapii po niepowodzeniu leczenia interferonem z rybawiryną. Szacuje się, że jest to około 10 tys. pacjentów oczekujących w kolejkach. U mnie w ośrodku aktualnie zajmujemy się pacjentami, którzy byli wpisani na listę oczekujących w 2015 r. Ale ta kolejka bardzo szybko się teraz skraca dzięki Programowi Zdrowotnemu stworzonemu w roku 2015 i obniżającym się szybko cenom leków. W 2016 r. otrzymaliśmy więcej środków na realizację programu terapii bezinterferonowej WZW typu C, a w tym roku liczymy na to, że będzie ich tyle samo. W związku z tym leczmy naprawdę dużo pacjentów. Jeżeli w 2017 i 2018 mielibyśmy takie same środki i możliwości spokojnej realizacji Programu jak w 2016 r., to przy aktualnych cenach leku jesteśmy w stanie w ciągu roku od dzisiaj wyleczyć te 10 tys. pacjentów. Jeśli jednak zostanie wprowadzony przetarg centralny na jedną opcję terapeutyczną dla zakażonych genotypem 1 HCV, to nie wyleczymy ich, bo część nie będzie się kwalifikowała do tej „jedynej słusznej terapii”. Jeżeli NFZ zmieniłoby odsetek z 5 proc. na 50 proc. to powstaje pytanie: po co w ogóle to robić? Po co to całe zamieszanie? NFZ deklaruje, że nie chodzi o redukcję środków przeznaczonych na realizację programu, tylko o jego racjonalizację. Wprowadzanie takiego zamieszania legislacyjnego, na pewno nie będzie służyło poprawieniu dostępności do leków. Na pewno zaszkodzi realizacji programu eliminacji zakażenia HCV w Polsce. To zarządzenie jest bardzo niespójne z punktu widzenia prawnego. Z jednej strony utrzymuje system oparty na refundacji, jak dotychczas, a z drugiej strony wprowadza częściowy zakup centralny. Jak to powiązać? To będzie ból głowy dla nas tu na dole. Jeśli będę miał wątpliwości, że mogę narazić szpital na straty wynikające z niespójności przepisów, będę musiał zrezygnować z leczenia części pacjentów, którzy aktualnie są leczeni, bo kontrolerzy NFZ na pewno wykorzystają sprzeczności w celu nałożenia kar pozwalających „odzyskać” środki, tak jak to bywało dotychczas.

Kto straci najwięcej?

Stracą pacjenci. Kolejki dzięki temu wydłużą się, bo cena leków nie spadnie. Stracą lekarze administrujący programy lekowe terapii HCV, bo będą zmuszeni do zwiększenia pracy biurokratycznej. Pytam: Po co to w sytuacji, gdy wchodzi sieć szpitali, gdy zmienia się system opieki zdrowotnej i będzie w związku z tym dużo zamieszania.

Podobny system, czyli „jedynie słusznego leku”, mają w Europie tylko dwa kraje: Rumunia i Litwa. I te kraje nie mają najniższych cen. Polska ma aktualnie najlepszy z systemów refundacji na świecie i najniższe ceny w Europie. Wprowadzenie przetargów byłoby krokiem wstecz. 

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.