Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Prof. Heitzman: pacjenci ze schizofrenią bez wsparcia

MedExpress Team

Iwona Schymalla

Opublikowano 14 marca 2016 10:47

Prof. Heitzman: pacjenci ze schizofrenią bez wsparcia - Obrazek nagłówka
Fot. MedExpress TV
Jak powinna być zorganizowana opieka nad pacjentami ze schizofrenią? O tym z prof. Januszem Heitzmanem z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie rozmawia Iwona Schymalla.

Jak wspierać chorego na schizofrenię? Czy w Polsce są systemowe rozwiązania tego problemu?

Nie ma jak na razie systemowych rozwiązań poza rzecznikiem praw pacjenta i rzecznikiem praw obywatelskich, którzy w sytuacjach ewidentnego zagrożenia praw pacjenta chorującego na schizofrenię, stoją razem z nim, czyli wypowiadają się w jego imieniu i reprezentują go w różnych trudnych sytuacjach. System jest daleki od codzienności, bo problemy praktyczne każdego pacjenta chorującego na schizofrenię nie rozgrywają się w biurach rzeczników tylko najczęściej w zakładzie pracy, w domu albo tam, gdzie się tego najmniej byśmy spodziewali czyli w szpitalu bądź poradni zdrowia psychicznego. Bolesne i trudne dla nas lekarzy jest to, że w natłoku wielu pacjentów chorujących na schizofrenię, musimy czasem dokonywać wyboru kogo przyjąć w pierwszej kolejności, kogo na oddział, kto wymaga od razu pomocy, a kto może na nią poczekać. Tu jest jeszcze inna kwestia, że patrzymy na pacjenta zawsze przez pryzmat jego objawów, jego uciążliwości, a czasami zapominamy o tym, że jest to człowiek, który nie żyje tylko chorobą, ale co optymistyczne, ma zawsze jakiś procent zdrowia. I często myśląc o chorobie, jej objawach chcemy je usunąć i wyeliminować zapominając, że pacjent jeszcze ma prawo do radości, że on jeszcze może się cieszyć, kochać, że ma różnego rodzaju dylematy i potrzeby, jakie ma człowiek zdrowy. Tu, w tych normalnych, zdrowych i nie skażonych psychopatologią potrzebach, odruchach czy dążeniach, brakuje wsparcia. Pacjent nie ma tu pomocy, bo my lekarze na to już nie mamy czasu, koncentrujemy się na objawach i leczeniu. Z mojego punktu widzenia, lekarza szeroko patrzącego na pryzmat w ogóle choroby psychiczne, i który ma swoich pacjentów, wiem jak pacjenci oczekują i łakną rozmowy na temat ich codziennych problemów, które w ogóle nie zahaczają o chorobę.

Czy stosowanie leków długo działających może zmienić obraz polskiej psychiatrii? Bo przecież dobrze prowadzona farmakoterapia jest gwarantem dobrego funkcjonowania pacjentów w społeczeństwie, w pracy.

Nie można myśleć o wyleczeniu czy zaleczeniu objawów schizofrenii. Niektórzy wątpią w to, czy choroba ta w ogóle jest wyleczalna i mówią, że jest to choroba uleczalna, ale nie do końca. Jest to związane z tym jaką terapię stosujemy, jakie mamy możliwości wpływania na komórkę mózgową, która generuje psychozę. Nie mamy wątpliwości, że schizofrenia nie bierze się z powietrza tylko z pewnych zaburzeń w metabolizmie komórki mózgowej, z zaburzeń neuromediatorów. Cała psychofarmakologia, jej postęp, zmierza w kierunku by znaleźć jak najbardziej skuteczny i przyjazny lek. Ten skuteczny lek to taki, który będzie zaakceptowany przez pacjenta, będzie likwidował objawy, albo minimalizował objawy uboczne, których nie będzie, ale równocześnie będzie akceptowalny. Akceptacja leczenia wiąże się z tym, że pacjent musi mieć spełnione dwa podstawowe warunki swojego bezpieczeństwa. Przede wszystkim nie może on myśleć, że lek jest trucizną, że mu zaszkodzi. Po drugie, nie może myśleć o tym,  że branie leku można przerwać w momencie jak mu się poprawi. To tragedia wielu lekarz, kiedy przychodzi pierwszorazowy pacjent i jego stan poprawia się po wprowadzonym leczeniu, następnie pacjent myśli, że choroba ustąpiła jak grypa i przerywa leczenie. Niestety, problem w tym, że zaburzenia, objawy i dolegliwości wracają ze zdwojoną siłą i zastosowanie tego samego leku jest już nieskuteczne. By pacjent zaakceptował leczenie musi on żyć jednocześnie w tej świadomości zdrowia, o której powiedziałem. I taką świadomość zbędną dawały te leki, które stosunkowo rzadko się podaje, mają pozytywny efekt terapeutyczny i nie mają objawów ubocznych. W tej chwili postęp wiedzy farmakologicznej, nauki idzie w tym kierunku, by takie leki stosować jak najrzadziej, by wystarczyło podanie leku raz na kwartał, cztery razy w roku. Taki lek jest. To Invega (palmitynian paliperydonum), który daje taką szansę. Na pewno nie jest to koniec rozwoju psychofarmakologii. Być może dojdziemy do takiej sytuacji, że będziemy mogli pacjentowi podać lek raz na rok czy pół roku. Wtedy będzie on mógł normalnie i zdrowo funkcjonować, nie martwiąc się o to, że przerwie leczenie czy, że ktoś nad nim musi cały czas stać i pytać go czy zażył lek, czy nie zapomniał. To też dla chorego przypominanie, że jest chory i oddziela się go od tej pozycji normalnego człowieka, którą powinien zająć w społeczeństwie, bo objawy choroby są stłumione lekiem i może on normalnie żyć.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także