Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Prof. Łuków: kto słucha, ten oddaje władzę

MedExpress Team

Edyta Hetmanowska

Opublikowano 7 kwietnia 2017 10:01

Prof. Łuków: kto słucha, ten oddaje władzę - Obrazek nagłówka
Fot. Wojciech Górski
Czy lekarze potrafią słuchać pacjentów? Co trzeba zmienić w kształceniu lekarzy, by skutecznie komunikowali się z pacjentami? Mówi o tym etyk i filozof prof. Paweł Łuków.

Panie Profesorze, dużo mówi się o kryterium jakości w ochronie zdrowia. Dlaczego jednym ze wskaźników tej jakości, nie jest umiejętność komunikacji na linii lekarz-pacjent?


Powodów jest całkiem sporo. Jedne mogą być kulturowe i związane np. z kształtowaniem się kultury medycznej traktującej organizm ludzki głównie jako obiekt interwencji. Ale inne mogą być całkiem trywialne jak np. kształcenie nieuwzględniające w wystarczającym stopniu umiejętności o charakterze komunikacyjnym. W 2013 r., Naczelna Izba Lekarska przeprowadziła sondaż wśród lekarzy w wieku do 35 lat. Dla 97% z nich tzw. umiejętności miękkie, czyli między innymi komunikacyjne, są co najmniej tak samo ważne jak wiedza i umiejętności fachowe. Ale na pytanie czy się takich umiejętności uczyli, 70% respondentów odpowiedziało, że nigdy. Tych, którzy uczyli się ich w czasie studiów było, ok. 15 procent. To pokazuje, że do niedawna, nie była to dziedzina pielęgnowana jako przedmiot nauczania. 


Jakie elementy powinien zawierać program kształcenia studentów w zakresie komunikacji? Na jakie umiejętności powinien być położony nacisk?

 


Nacisk powinien być położony na traktowanie pacjenta jako na całość psychofizyczną. Czyli, powinny być wprowadzone elementy integrujące przedmioty kliniczne tak, aby cały czas było jasne, że lekarz opiekuje się całym pacjentem także wtedy, gdy leczy tylko jego część. Na przykład sposobem na taką integrację mogłoby być wprowadzanie do zajęć klinicznych nauki komunikowania się z pacjentem. Także kształtowanie umiejętności formułowania myśli w sposób klarowny, np. przez pisanie esejów w ramach przedmiotów humanistycznych. Studenci medycyny w większości odpowiadają na pytania testowe, bez okazji do klarownego wypowiadania się i w dodatku w sposób zrozumiały dla laika. Do tego dochodzi nieumiejętność słuchania właściwa większości z nas, nie tylko lekarzom. A słuchanie jest niezwykle wielkim wyzwaniem, zarówno dla woli, jak i dla umysłu każdego człowieka. Zwłaszcza tego wykształconego, a obcującego z mniej wykształconym. Kiedy słuchamy kogoś, to oddajemy mu władzę. On decyduje o temacie i kierunku rozmowy. Czasem o jej długości. A to, w dzisiejszych czasach, jest niezwykle trudne i często bardzo kosztowne z punktu efektywności pracy. 


Bo czas to pieniądz. Tymczasem słuchanie wymaga czasu, którego lekarze nie mają.


To prawda. Deklarują, że tego czasu nie mają zbyt wiele. Ale trzeba też pamiętać, że te 10-15 minut na pacjenta w przychodni to czas średni. Nie każda wizyta pacjenta wymaga obszernych dyskusji. Myślę, że jeśli się to uwzględni, i jeśli się chce poświęcić pacjentowi czas, to na ogół, choć nie zawsze, ten czas się znajduje. Również to, że lekarze nie zawsze pracują w komfortowych warunkach, utrudnia im wykazanie się swoimi umiejętnościami społecznymi. 


No właśnie. Bywa, że ten sam lekarz przyjmujący w placówce państwowej i prywatnej, w każdej z nich w stosunku do pacjenta zachowuje się zupełnie inaczej. Choć np. obie placówki mają kontrakt z NFZ…


Prawdopodobnie chodzi tu o warunki pracy, nie wyłączając z tego wynagrodzenia, które w obu mogą być inne oraz np. wyposażenie gabinetu. Nie da się wskazać jednego czynnika, który byłby wspólną cechą tych wszystkich lekarzy, którzy inaczej traktują pacjentów, w zależności od tego, czy są na państwowym czy nie. Na przykład w prywatnych podmiotach rzadziej pracuje się po wiele godzin. W związku z tym lekarze mają większy komfort, są mniej zmęczeni, zniecierpliwieni. Być może lepsze warunki powodują, że są mniej rozczarowani swoją pracą i wtedy ogólnie mają lepszy humor, więc na tym też pacjent korzysta. Każde proste wyjaśnienie byłoby krzywdzące dla wielu lekarzy. Oni są po prostu bardzo różni, tak jak my wszyscy. Nie znaczy to jednak, że różne traktowanie pacjentów, w zależności od tego, czy pracuje się na państwowym czy na prywatnym, jest akceptowalne. Nie jest.


Co mogłoby wpłynąć na ogólne zmiany w kształceniu lekarzy, tak by uwzględniało ono umiejętność komunikacji?


Jestem nauczycielem, więc wierzę w edukację. Fundamentem jest edukacja, ale nie tylko na poziomie przeddyplomowym, ale też na kolejnych etapach i w środowisku zawodowym. Wykład nie uczy dyskutowania i rozmawiania, ani nawet słuchania. Najczęściej zniechęca do słuchania. Omawianie artykułów naukowych poświęconych zagadnieniom etyki lekarskiej czy komunikacji z pacjentem nie sprzyja uczeniu się respektowania poglądów drugiej strony. Potem jest kształcenie podyplomowe. Powinno ono mieć charakter kształcenia ustawicznego, niekoniecznie w sposób sformalizowany. Tu ogromne znaczenie ma kształtowanie kultury, czasem organizacyjnej, a czasem dla grupy zawodowej tzn. promowanie pożądanych postaw, pokazywanie wzorców, zwracanie uwagi temu, kto zachowuje się niewłaściwie. Ogromną rolę ma tu do odegrania samorząd zawodowy, którego ustawowym obowiązkiem jest dbanie o prawidłowe wykonywanie zawodu lekarza. Kwestie etyczne i komunikowania się to także kwestie prawidłowego wykonywania zawodu. Skoro lekarze płacą składki na samorząd, to powinni od niego oczekiwać, np. że szczególną wagę będzie przywiązywał do dokształcania w zakresie umiejętności komunikowania się. 


Jak powinny wyglądać praktyczne zajęcia pomagające w nauce dobrej komunikacji?


To zależy od poziomu kształcenia. W przypadku studentów warto, by w czasie zajęć klinicznych prowadzili je nie tylko lekarze wraz z innym personelem medycznym, ale także specjaliści od etyki i komunikacji, którzy by obserwowali i wskazywali, jakie zachowania sprzyjają kontaktowi z pacjentem, a jakie ten kontakt utrudniają, jakie służą porozumieniu, a jakie stają mu na przeszkodzie, jakie skłonności u pacjentów zachęcają ich do słuchania i jak te skłonności wykorzystać w kontakcie z pacjentem. Wiemy, że częstą przyczyną niestosowania się pacjenta do zaleceń lekarskich jest to, że nie pacjent rozumie tych zaleceń. Jest też kwestia postrzegania lekarza przez pacjenta. Bez odpowiedniego przeszkolenia często trudno jest sobie wyobrazić, jak jesteśmy odbierani przez innych. Czasem ktoś zrobi minę lub gest, za którym nie kryje się nic niewłaściwego, ale bywa odbierany niezgodnie z jego intencjami. Drobna korekta mowy ciała może stanowić przełom w karierze zawodowej. Na szkoleniach specjalizacyjnych dość często widać, że proste i podstawowe wskazówki dotyczące skutecznego komunikowania się z pacjentem, są dla wielu słuchaczy nowością. Z powodu niewystarczającego kształcenia w zakresie komunikacji, lekarze muszą do wielu rzeczy dochodzić sami, metoda prób i błędów, zamiast zostać ich nauczeni zawczasu, a potem tylko doskonalić swoje umiejętności w pracy.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Najciekawsze oferty pracy (przewiń)

Zobacz także