Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Prof. Nowacki: Postęp w leczeniu SM jest widoczny

MedExpress Team

Alicja Dusza

Opublikowano 25 sierpnia 2016 09:41

Prof. Nowacki: Postęp w leczeniu SM jest widoczny - Obrazek nagłówka
Fot. MedExpress TV
Szacuje się, że w Polsce na SM choruje 45 tys. osób. Co zmieniło się w leczeniu SM od 1 lipca? O tym z prof. Przemysławem Nowackim, kierownikiem Katedry i Kliniki Neurologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, prezesem Polskiego Towarzystwa Neurologicznego rozmawia Alicja Dusza.

Od 1 lipca na wykazie leków refundowanych znalazły się dwa leki dla chorych na stwardnienie rozsiane. Czy pacjenci już dostali te leki?

Między tym, co jest zatwierdzone od 1 lipca a tym, jak będzie to funkcjonowało praktycznie mija trochę czasu.  Sądzę, że z praktycznego punktu widzenia zacznie to obowiązywać od 1 września. Ale bardzo się cieszymy, że po półtora roku nowe leki znalazły się w pierwszej linii SM. Uważamy, że są dobre, lepsze od tych dotychczas stosowanych, dlatego podejrzewamy, że pacjenci dotychczas leczeni innymi preparatami będą chcieli skorzystać z leczenia. Zwłaszcza, że jedna z ich postaci jest doustna. Nie dziwię się, że pacjenci wolą lek doustny, niż iniekcje co drugi dzień lub raz w tygodniu. Inną kwestią jest już to, czy płatnik jest na to przygotowany. I dopiero się okaże jak my, lekarze rozwiążemy kwestie kto i kiedy może skorzystać z leczenia.

Czyli odgórnych wytycznych Polskiego Towarzystwa Neurologicznego nie ma?

Nie. I myślę, że konkretni lekarze będą decydowali wobec konkretnego chorego o podaniu leku doustnego.

Czy pacjenci pytają już o nowe leki?

Oczywiście. Nie tyle pytają o leki, co o to, kiedy je będą mieć.

Pacjenci dotychczas mówili, że są wykluczeni. Czy to teraz się zmieniło?

Nie do końca z tym się zgodzę. Po pierwsze jestem bezwzględnie po stronie chorych. Ale w tym wszystkim jest sporo emocji. Wiadomo, są one przypisane każdemu, zwłaszcza pacjentom. Ale nie można mówić, że są oni zaniedbywani.  Postęp w leczeniu jest widoczny. Może nie jest on taki jakbyśmy chcieli. Jako neurolodzy chcielibyśmy najprościej jak to możliwe nie tworzyć kryteriów włączenia do programu, tylko posługiwać się charakterystyką produktu leczniczego. Wtedy jest większa odpowiedzialność po stronie lekarza, bo to on będzie zastanawiał się czy zastosował lek właściwie. A zastosowanie nie jest takie proste. Ci lekarze, którzy zajmują się SM muszą być wybitnie wyszkoleni, a mimo to mają wątpliwości. To nie jest tak jak przy gorączce, kiedy bierzesz lek i przechodzi. Kiedy to byłby tylko ChPL to byłoby nam łatwiej. Ta dostępność byłaby większa. Na razie ze szczegółów analiz i programów wynika pewien paradoks, że jeżeli kryteria włączenia pozwalają na wejście pacjenta do programu, to i tak nie dostanie leku, bo jest w jakimś miejscu zapis, że pacjent musi i tak czekać na podanie leku. Są więc niespójności. Jestem za programem, ale trzeba go uprościć. Poza tym w przypadku SM bardzo ważna jest diagnostyka. Bo rozpoczęcie leczenia takimi lekami, nie może być już kwestią pomyłki. To bardzo silne leki, nieobojętne.

Co nadal musi poprawić się w leczeniu SM. O co teraz będą walczyć neurolodzy?

Jako Towarzystwo przedstawiliśmy bardzo konkretne propozycje, dzięki którym można zwiększyć dostępność do leczenia. Musimy poprawić: dostępność czyli to czy pacjent kwalifikuje się do programu, efektywność czyli szybkość zmiany jednego leku na drugi. To są nasze działania, nie tylko propozycje, które były bardzo szczegółowo omawiane w gronie eksperckim stwardnienia rozsianego. Zostały one przekazane w obecności konsultanta krajowego neurologii do władz administracyjnych. Przy czym, nie ukrywam, że nasze propozycje nie zostały uwzględnione.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.