Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Posobkiewicz: Nie wyobrażam sobie, żeby zdrowiem Polaków zajmowali się lekarze weterynarii

MedExpress Team

Iwona Schymalla

Opublikowano 4 kwietnia 2016 09:00

 Posobkiewicz: Nie wyobrażam sobie, żeby zdrowiem Polaków zajmowali się lekarze weterynarii - Obrazek nagłówka
Fot. Katarzyna Rainka
Jak pomysł utworzenia nowej instytucji zajmującej się bezpieczeństwem żywności ocenia główny inspektor sanitarny Marek Posobkiewicz?

Ministerstwo Rolnictwa zapowiada utworzenie jednej instytucji zajmującej się bezpieczeństwem żywności. Jak Pan ocenia ten pomysł?

Szczegóły nie są jeszcze znane, a przynajmniej mi nie są znane. Sygnały docierające z Sejmowej Komisji Rolnictwa są jednak niepokojące. To kolejna już próba przeforsowania takiego rozwiązania. Kolejni ministrowie zdrowia począwszy od prof. Zbigniewa Religi wyrażali zdecydowany sprzeciw, ponieważ z punktu widzenia ministra zdrowia najważniejsze jest zdrowie społeczeństwa. Z całym szacunkiem, ale nie wyobrażam sobie, żeby zdrowiem Polaków zajmowali się lekarze weterynarii. Bezpieczeństwo żywności nie kończy się na zdrowiu zwierząt. Obejmuje m.in. takie zagadnienia jak: stosowanie substancji dodatkowych, pozostałości substancji szkodliwych, alergeny, suplementy diety, GMO, przedmioty do kontaktu żywością i migracje substancji szkodliwych dla zdrowia, itd., a więc znacznie szerszy obszar niż kwalifikacje najlepiej wykształconego lekarza weterynarii. Siłą rzeczy w nowej instytucji te zagadnienia nie byłyby pierwszoplanowe, z ogromną szkodą dla zdrowia konsumenta.

Pytanie, czym to grozi, jest w zasadzie retoryczne.

Rozmawiamy na portalu medycznym, więc powiem tak: wystarczy przypomnieć tworzenie  Kas Chorych czy NFZ. W okresie tworzenia tak dużych instytucji oraz ich przekształcania pewnego rodzaju chaos oraz zamieszanie są nieuniknione. Taki żywnościowy NFZ byłby bardzo daleko od konsumenta. Dziś w ramach naszego nadzoru wykonujemy kilkaset tysięcy kontroli, w tym ponad 20 tys. kontroli interwencyjnych po sygnałach od konsumentów lub wynikających z nadzoru epidemiologicznego. To wielka wartość tego systemu, ponieważ połączenie tych dwóch aspektów pozwala na szybką reakcję. Każdy powiatowy inspektor sanitarny po uzyskaniu informacji od lekarzy o zatruciach natychmiast może połączyć ten fakt z jakością i bezpieczeństwem żywności. Dzięki temu można szybko i skutecznie identyfikować oraz eliminować źródła tego zagrożenia. Znam dobrze Niemcy i wiem, że oni tego nam zazdroszczą. Wiedza o epidemii werotoksycznym szczepem E coli do władz centralnych doszła dopiero, gdy zabrakło stanowisk do dializ. Doprowadziło to do wielu tysięcy zatruć, ponad 850 przypadków ciężkiej, ostrej niewydolności nerek oraz do ok. 50 zgonów, Zresztą Niemcy wyciągnęli z tego wnioski wprowadzając rozwiązania zapewniające większą czułość nadzoru. Po powstaniu scentralizowanej inspekcji żywności osłabi się dobrze działający nadzór zapobiegawczy a czas wykrycia ogniska zatrucia będzie bardzo długi. W konsekwencji może się zwiększyć się liczba salmonelloz oraz innych zatruć pokarmowych. Nie rozumiem dlaczego musimy w Polsce przeprowadzać eksperymenty na konsumentach.

Często podnoszony jest argument, że w Polsce jest aż 5 inspekcji co utrudnia właściwy nadzór.

To nieprawda. Bezpieczeństwem żywności zajmują się tylko dwie instytucje: Państwowa Inspekcja Sanitarna i Inspekcja Weterynaryjna, których kompetencje są rozdzielone. Pozostałe inspekcje nie zajmują się bezpieczeństwem żywności. Koordynatorem systemu bezpieczeństwa żywności w Polsce jest Minister Zdrowia, który współpracuje z Ministrem Rolnictwa. Tworzy to swoistą równowagę między sprawami gospodarczymi a zagadnieniami zdrowotnymi. Zresztą ten system naprawdę dobrze działa. Polska jest wielkim eksporterem żywności, nasza żywność jest sprawdzana nie tylko w Polsce, ale także w wielu krajach do których ją eksportujemy. Gdyby istniały jakiekolwiek zastrzeżenia do tego systemu konkurencja na pewno by je wykorzystała. Jeżeli tak się stanie. stracą na tym rolnicy, przetwórcy i przede wszystkim konsumenci. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć  jak negatywnie taka sytuacja mogłaby się odbić na naszej gospodarce.

Jak ta sprawa jest rozwiązana w innych krajach UE?

Unia Europejska nie narzuca rozwiązań krajom członkowskim. Wymaga tylko, aby na każdym etapie produkcji i dystrybucji istniała urzędowa kontrola żywności. W strukturach instytucji unijnych bezpieczeństwo żywności podlega w Komisji Europejskiej Dyrekcji Generalnej ds. Zdrowia i Konsumentów (DG SANTE), a nie DG AGRI. W 1997 r., w wyniku kryzysów żywnościowych w latach 90-tych, Komisja Europejska odeszła od kierowania się głownie polityką rolną na korzyść zdrowia konsumentów i bezpieczeństwa żywności. Przy dzisiejszych technologiach można wyprodukować każdą ilość żywności, ale z mojego punktu widzenia znacznie ważniejsze jest jej bezpieczeństwo.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Najciekawsze oferty pracy (przewiń)

Zobacz także