Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
banner
„Służba Zdrowia”

Co przyniosą zdrowiu wybory?

MedExpress Team

Małgorzata Solecka

Opublikowano 3 października 2023 09:13

Co przyniosą zdrowiu wybory? - Obrazek nagłówka
Fot. iStock/Getty Images
Sensacje na listach i stabilny marazm w programach – tak najkrócej można byłoby streścić ofertę dla zdrowia ze strony ugrupowań politycznych. Przynajmniej dwóch głównych, które trzymają w klinczu scenę polityczną od niemal dwóch dekad. I nic nie wróży szybkiego przełamania.

To, że z list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości całkowicie wypadł były minister zdrowia Adam Niedzielski, było do przewidzenia. Co prawda, jeszcze na kilka dni przed ogłoszeniem ostatecznego kształtu list część mediów branżowych spekulowała, że być może Niedzielski stracił tylko pierwsze miejsce, ale było wręcz pewne, że partia Jarosława Kaczyńskiego z chęcią pozbyła się balastu, jakim stawał się dla niej Niedzielski. Zwłaszcza że strategia kampanii oparta została na planach przekabacenia części elektoratu Konfederacji – a na tych wyborców były szef resortu zdrowia działa jak płachta na byka. To oczywiście nie znaczy, że Niedzielski całkowicie i nieodwołalnie pożegnał się ze sferą aktywności publicznej – ku zaskoczeniu sporej części uczestników odwiedził Forum Ekonomiczne w Karpaczu, gdzie, co prawda, nie występował w panelach poświęconych zdrowiu (był gościem sesji dotyczącej odbudowy Ukrainy, co od razu uruchomiło plotki, że zostanie doradcą ukraińskich władz, choć w tym samym czasie ogłoszono, że takiej misji podjął się były wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda, między obydwoma panami nie ma, mówiąc oględnie, specjalnej chemii), ale zaocznie odbierał podziękowania „za konsekwencję i sprawczość” w sprawie ustawy o jakości w opiece zdrowotnej.

Tu jednak o sensacji mowy nie było. W przeciwieństwie do wypadnięcia z listy – w ostatniej chwili – Tomasza Latosa, wieloletniego posła, wieloletniego najpierw wiceprzewodniczącego, a od pięciu ponad lat przewodniczącego sejmowej Komisji Zdrowia, bez wątpienia jednej z najważniejszych i najbardziej wpływowych postaci w ochronie zdrowia ostatnich lat. I – tu również nie ma wątpliwości – naturalnego lidera PiS w okręgu, który w ostatnich wyborach parlamentarnych osiągnął imponujący wynik 60 tysięcy głosów. Dlaczego Latos znalazł się poza listą do Sejmu? Wszystkie wyjaśnienia w tej sprawie (najpierw, że będzie kandydować do Senatu, potem, że otrzymał obietnicę mandatu w Parlamencie Europejskim) albo się sfalsyfikowały, albo nie mają sensu – jeśli Latos miałby zastąpić swojego partyjnego rywala Kosmę Złotowskiego w PE, ten musiałby mieć zagwarantowane miejsce w polskim parlamencie, a Złotowski nie bierze udziału w wyborach. Pojawiają się spekulacje (sam Tomasz Latos nie chce komentować tego, co się wydarzyło), że poseł „oberwał rykoszetem” w aferze wizowej – dwoje jego współpracowników było powiązanych z Edgarem K., któremu w sprawie postawiono zarzuty.

Nie sensacją, ale pewną niespodzianką jest natomiast obecność na liście PiS Andrzeja Sośnierza, wiecznego krytyka (w pierwszej i drugiej kadencji) polityki Zjednoczonej Prawicy w sprawach ochrony zdrowia. Sośnierz zresztą w kończącej się kadencji odszedł z klubu, współtworzył koło głosujące zwykle z PiS (choć nie zawsze), ale akurat w dużej części flagowych projektów – w tym w sprawie ustawy o jakości – stawał wyraźnie po stronie opozycji.

Jeśli chodzi o personalia, mniej barwnie przedstawiają się bez wątpienia listy Koalicji Obywatelskiej – tu za niespodziankę można uznać powrót Bartosza Arłukowicza, byłego ministra zdrowia. Niespodzianką, choć niezbyt okazałą, jest też transfer z Senatu do Sejmu prof. Alicji Chybickiej.

W sumie do Sejmu i Senatu startuje kilkuset przedstawicieli zawodów medycznych, w tym 135 lekarzy i lekarzy dentystów. Już nie schodząc na poziom nazwisk, za sensację można uznać liczną obecność niemal dwudziestu przedstawicieli zawodów lekarskich na listach Konfederacji – partii, której liderzy mówią a to o pomysłach „weterynaryzacji służby zdrowia” (Janusz Korwin-Mikke), a to o tym, że leczyć powinien móc każdy, nie tylko osoby, które kiedyś poszły na uniwersytet (co zresztą niedługo stanie się rzeczywistością, leczyć będą mogły osoby, które nigdy na uniwersytet nie poszły) i powołują się na autorytet „starej wiejskiej baby” (Sławomir Mentzen).

Personalia, nazwiska – są nie tylko ciekawe, ale i ważne, bo to od nich zależy (przynajmniej do pewnego stopnia) jakość stanowionego prawa i podejmowanych decyzji. Jakkolwiek by oceniać, na przykład, bilans przewodniczącego Komisji Zdrowia Tomasza Latosa, trzeba oddać sprawiedliwość, że zablokował jeden z najbardziej szkodliwych pomysłów „swojego” ministra (cudzysłów uzasadniony, bo brak porozumienia między Adamem Niedzielskim a posłem Latosem dawał się odczuć również na posiedzeniach Komisji Zdrowia), czyli ustawę o szpitalnictwie. Kluczowe są jednak programy, z jakimi partie idą do wyborów.

W sprawach zdrowia – brak zaskoczenia. Mizeria, czyli – nihil novi. Propozycje programowe dwóch głównych rywali – zwłaszcza patrząc na wyzwania, przed którymi stoi i stanie system ochrony zdrowia – porażają wtórnością.

Prawo i Sprawiedliwość: kontynuacja

Partia rządząca znalazła się w trudnej sytuacji, a mówiąc wprost – ugrzęzła w pułapce własnej, trwającej już od lat propagandy sukcesu, opartego na fikcji 7 proc. PKB na zdrowie. Partia Jarosława Kaczyńskiego, utrzymując, że sprawy idą we właściwym kierunku, może systemowi i jego interesariuszom obiecać wyłącznie wielką kontynuację, której fundamentem jest „historyczny” i „bezprecedensowy” wzrost finansowania. „Zapewnimy stabilność finansowania służby zdrowia. Jest to warunek konieczny prowadzenia jakichkolwiek działań reformatorskich. Dlatego, zgodnie z gwarancją ustawową, finansowanie systemu opieki zdrowotnej będzie systematycznie wzrastało do poziomu 7% w 2027 roku” – czytamy więc w programie „Bezpieczna Przyszłość Polaków”. Pozostając w sferze rzeczywistości równoległej, rzeczywistości programów partyjnych i obietnic przedwyborczych, sięgnąć należy do samego początku rozdziału poświęconego ochronie zdrowia, by dowiedzieć się, że „głównym celem polityki zdrowotnej Prawa i Sprawiedliwości jest troska o zdrowie publiczne”. – Prowadzimy i konsekwentnie będziemy prowadzić działania zmierzające do wydłużania średniego czasu życia oraz poprawy zdolności systemu opieki zdrowotnej do reagowania na możliwe kolejne kryzysy zdrowotne.

Brzmi surrealistycznie, nie tylko dlatego, że to dokładnie na lata rządów Prawa i Sprawiedliwości przypadł czas najpierw wyhamowania parametru średniej długości życia, a następnie jego radykalnego skrócenia w latach 2020–2021 o około dwa lata, co oczywiście trzeba przypisać COVID-19, jednak pytanie, na ile można zwolnić rządzących z odpowiedzialności za tragiczny, jeden z najgorszych wśród krajów wysokorozwiniętych, bilans pandemii, pozostaje otwarte, a jak wskazuje choćby opublikowany we wrześniu raport Najwyższej Izby Kontroli, jest nad czym debatować i jest, co badać.

Całkiem świeżą odpowiedź, w jaki sposób PiS rozumie troskę o zdrowie publiczne przynosi bowiem choćby to, co dzieje się wokół szczepień przeciw HPV. Z jednej strony „Polska dołączyła do elity” (wypowiedź ministra zdrowia z maja 2023 roku, gdy ruszały zapisy na szczepienia, notabene ta „elita” to już ponad 120 krajów świata, prowadzących programy szczepień przeciw wirusowi brodawczaka ludzkiego), zaangażowano poważne środki publiczne na zakup szczepionek i finansowanie szczepień, z drugiej – Ministerstwo Edukacji i Nauki, kierowane przez polityka, który, jak wieść kuluarowa niesie, ma ambicje, w razie wygranych wyborów, przejąć stery rządu, odmawia prowadzenia akcji edukacyjnej, promocyjnej, szczepień w szkołach, ze względu na obawy przed seksualizacją dzieci. Bo eksperci występujący w Radiu Maryja uważają, że najlepszą metodą zapobiegania zakażeniu jest wstrzemięźliwość seksualna do ślubu. Oficjalnie – szczepienia są wpisane do przyjętej przez rząd Narodowej Strategii Onkologicznej (brawo!), półoficjalnie – ważny polityk tej partii właśnie anihiluje program szczepień, oparty na przekazie, że szczepionka przeciw HPV chroni przed licznymi rodzajami nowotworów. Dbałość o zdrowie publiczne w teorii i praktyce.

Nie ma lepszego przykładu na „wielką kontynuację” niż obszar kształcenia kadr medycznych. „Rosnąca świadomość zdrowotna sprawia, że chcemy lekarza widzieć coraz częściej. Priorytetem jest zwiększenie liczby specjalistów. Robimy to konsekwentnie r., wychodząc [BozSig1] powoli z zapaści kadrowej, wynikającej z zaniedbania związanego z kształceniem” – tłumaczą autorzy programu. Większa dostępność do usług medycznych nie oznacza jednak przebudowy myślenia o tych usługach, co postulują eksperci – w kierunku przesuwania kompetencji na innych profesjonalistów medycznych. Nie – „większa dostępność lekarzy oznacza skrócenie czasu oczekiwania pacjenta na wizytę. Pierwszym krokiem do tego celu powinno być zwiększanie liczby studentów na kierunku lekarskim i innych kierunkach medycznych”. Dodatek „innych kierunkach medycznych” nie powinien jednak nikogo zwieść – nie ma dynamicznego wzrostu liczby miejsc na „innych” kierunkach. – Nie zatrzymujemy się i chcemy kontynuować proces kształcenia specjalistów. Otwieramy kierunek lekarski na wielu uczelniach. Dzięki nowym ośrodkom maturzyści nie muszą już migrować do dużych miast w celu podjęcia studiów lekarskich, co pomoże zapewnić równy dostęp do specjalistów na terenie całego kraju – wykłada intencje partia Jarosława Kaczyńskiego.

Czy jest jakaś nowość? Nie bardzo – nawet program „Dobry posiłek”, wyciągnięty na sztandary (czyli do spotu wyborczego), można skomentować słowami piosenki „ale to już było…” (i nie wyszło).

Koalicja Obywatelska: zmiana, ale jaka?

Symetryzm to zło, ale w innowacyjne – i przede wszystkim racjonalne – obietnice nie obfituje też program Koalicji Obywatelskiej. Wróć… KO w ogóle nie przedstawiła programu, jedynie obietnice na pierwsze sto dni rządzenia. I być może dlatego wśród tych obietnic próżno szukać śladu zapowiedzi zwiększenia wydatków publicznych na zdrowie (czego politycy tej partii konsekwentnie się, jako opozycja, domagali). Co natomiast jest na liście obietnic, czy też zobowiązań partii Donalda Tuska. Jest, przede wszystkim, cały blok dotyczący praw reprodukcyjnych kobiet – od legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży, przez zniesienie recept na antykoncepcję awaryjną, finansowanie in vitro z budżetu państwa, po gwarantowane bezpłatne znieczulenie przy porodzie. To pierwszy moment, w którym zapala się czerwona lampka. Autor obietnicy najwyraźniej funkcjonuje jeszcze w rzeczywistości sprzed wielu lat, w której pobieranie opłat za takie świadczenie (w publicznym podmiocie, działającym na podstawie kontraktu) było możliwe. Problemem w tej chwili nie jest to, że szpitale oferują płatne znieczulenia, tylko to, że wiele z nich w ogóle ich nie gwarantuje – ze względu na brak anestezjologów. To zaś jest problem systemowy, bardzo poważny – i wymagający poważnego namysłu i poważnej odpowiedzi.

Jeszcze większy problem jest z obietnicą zniesienia limitów do świadczeń szpitalnych. Problem, a w zasadzie – problemy. Traktując tę zapowiedź literalnie, trzeba kalkulować, jak mówią eksperci, dodatkowy koszt 23–25 mld zł – wyłącznie na świadczenia szpitalne. Skąd, skoro w obietnicach nie ma ani słowa o zwiększeniu nakładów? Ale prawdziwy problem leży gdzie indziej – jedynym słusznym (a tak naprawdę koniecznym) kierunkiem zmian w ochronie zdrowia jest odwracanie piramidy świadczeń (określenie wyświechtane, ale prawdziwe). Eksperci, zarówno w Polsce, jak i całej grupie państw wysoko rozwiniętych, są jednomyślni: polityka zdrowotna państw powinna koncentrować się na tym, by obywateli trzymać jak najdłużej z daleka w ogóle od systemu ochrony zdrowia (zdrowie publiczne, profilaktyka pierwotna, potem wtórna). Gdy już muszą z niego korzystać, by jak najdłużej i jak najwięcej korzystali z opieki ambulatoryjnej, podstawowej i specjalistycznej. Do szpitali powinni trafiać w ostateczności. To pokazuje kierunek przepływów finansowych (za udzielonymi świadczeniami): opieka ambulatoryjna, w polskim przypadku przede wszystkim specjalistyczna, która powinna wręcz przejmować od szpitali część świadczeń (choćby lwią część diagnostyki).

Propozycje opozycji (3-5)

Co na wyborczym, zdrowotnym, stole kładą partie, które mają szansę zająć trzy kolejne miejsca?

Lewica, poza blokiem dotyczącym praw kobiet, przede wszystkim postulat 8 proc. PKB na zdrowie, niestety – bez wskazania źródeł finansowania. I ryczałtową opłatę za leki dla wszystkich, bez względu na wiek (5 zł, identycznie jak w programie z 2019 roku, mimo wysokiej inflacji).

Trzecia Droga chce, by NFZ gwarantował uzyskanie świadczeń w określonym terminie (maksymalnie dwumiesięcznym) – gdyby okazało się to niemożliwe, płatnik miałby zwracać koszty wizyty prywatnej. Komitet Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza mówi też o skróceniu studiów na kierunku lekarskim z sześciu do pięciu lat oraz uproszczeniu ścieżki specjalizacji. Jeśli chodzi o wysokość nakładów na zdrowie – Trzecia Droga zatrzymuje się na 7 proc. PKB, jednocześnie obiecując wyborcom powrót do odpisu składki zdrowotnej od podatku.

Konfederacja, oprócz „obietnicy” weterynaryzacji i deregulacji zawodu lekarza (bo tak należy czytać pomysły, by leczyć mógł „każdy”) mówi o bonie zdrowotnym – i byłby to postulat z kategorii „bez znaczenia”, gdyby jego znaczenie było zrozumiałe przynajmniej dla wszystkich aktywistów Konfederacji. Nie jest, bo nie brakuje w tej partii głosów o możliwości „zbierania” bonów na sfinansowanie leczenia (podczas gdy program mówi dość jasno, że chodzi o równy podział wpływów ze składki zdrowotnej między wszystkich obywateli i danie im możliwości ubezpieczenia się w wybranej przez siebie instytucji, publicznej czy prywatnej).

Źródło: „Służba Zdrowia” 9–10/2023.

Podobne artykuły

Klaudiusz Komor
19 października 2023
FKR_ (1093) Andrzej Sosnierz
8 października 2019
Morawiecki
6 października 2019
GZRwTPxX0AA7-dz
7 października 2024
Monosnap Announcement of the 2024 Nobel Prize in P
TRANSMISJA

Medyczny Nobel 2024

7 października 2024

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także

iStock-1583095926
„Służba Zdrowia”

Krąg patologii otyłości

15 stycznia 2024
iStock-499277685x

Pneumokoki w natarciu

5 czerwca 2019
iStock-515199831
19 lipca 2019
iStock-867848454

Zagadka LGBT

13 listopada 2019
FKR_ (1093) Andrzej Sosnierz
Andrzej Sośnierz

A słowo się podobno rzekło

17 stycznia 2020
synergo
19 lutego 2021
iStock-1018445632
„Służba Zdrowia”

Niedożywiony senior

8 czerwca 2021