Google ma pewne plany wobec nas. Firma chce wykorzystywać smartfony do monitorowania zdrowia - będzie rejestrować rytm bicia serca i zaglądać nam... głęboko w oczy. To ma pomóc w rozpoznaniu problemów zdrowotnych.
SARS-CoV-2 zmienił świat – nie tylko nas jako społeczeństwo, ale również media i Internet. Rezultaty w wyszukiwarkach internetowych oraz ich popularność pokazują jak bardzo na przestrzeni ostatniego roku zmieniały się zainteresowania Polaków.
Internet wciąż jest wśród polskich pacjentów najbardziej popularnym źródłem wiedzy medycznej. Powoli jednak przestajemy traktować sieć jako jedyne i wiarygodne źródło informacji o zdrowiu.
Legendarny dr Google cieszy się w Polsce wielkim powodzeniem. Nim ustawimy się w kolejce do prawdziwego lekarza, szukamy porad na temat swojej dolegliwości w Internecie, głównie w mediach społecznościowych. Robi to blisko 90 proc. internautów, a 20 proc. przyznaje, że na tym poprzestaje.
Firma Google stworzyła model analityczny, którzy - wykorzystując sztuczną inteligencję i duże zbiory danych (big data) zapisane w szpitalnych bazach - potrafi prognozować ryzyko zgonu pacjenta znacznie skuteczniej niż tradycyjne modele i narzędzia predykcyjne.
Najpopularniejsza na świecie wyszukiwarka internetowa ma zostać niebawem wyposażona w algorytm, który zaproponuje wykonanie testu w kierunku depresji użytkownikom, którzy wpisali słowa lub zwroty sugerujące, że mogą cierpieć na to schorzenie.
Zależna od Google organizacja badawcza Verily rozpoczęła bezprecedensowe badanie populacyjne. Przez cztery lata 10 tys. ochotników będzie nieustannie dostarczać naukowcom danych o swoim ciele, umyśle i stylu życia.
Dr Google przyjmuje więcej pacjentów niż jakikolwiek lekarz. Odwiedziło go 90 proc. internautów, którzy potem rozpoczęli samoleczenie.
Brak czasu, zabieganie, długie kolejki do specjalistów, a na dodatek brak zaufania do kadry medycznej. Nic dziwnego, że Polacy coraz częściej zamiast lekarza wolą radzić się dr. Google. Z jakim skutkiem?
© 2023 Medexpress. Wszystkie prawa zastrzeżone