Przeklęty krąg niemożności
Opublikowano 8 lipca 2025 19:10
Rekomendacja AOTMiT, jaką wdraża w tej chwili Narodowy Fundusz Zdrowia, jest bardziej korzystna dla szpitali powiatowych niż tych z wyższych poziomów systemu zabezpieczenia szpitalnego – przekonują przedstawiciele płatnika.
Szpitale powiatowe mają zyskać więcej, bo za wiele świadczeń, które będą wykonywać, dostaną więcej pieniędzy niż pozostali świadczeniodawcy. - Za świadczenie, które ogólnie kosztuje 100 złotych, placówka powiatowa dostanie 6-7 złotych więcej – tłumaczyli dziennikarzom we wtorek prezesi NFZ i AOTMiT. Między innymi dzięki takim preferencjom budżety szpitali pierwszego i drugiego poziomu zasili ponad 1,1 mld zł. Płatnik chce szpitalom powiatowym zapłacić więcej, bo koszty pracy w tych placówkach stanowią znacznie większe obciążenie budżetów.
Czy szpitale powiatowe dostrzegą w propozycjach płatnika szansę i zgodzą się na aneksowanie umów, mimo że pieniądze, jakie trafią do świadczeniodawców, z pewnością nie pokryją skutków ustawy w takim stopniu, w jakim miało to miejsce w poprzednich latach? Szpitale mają wątpliwości zresztą nie tylko co do tego, co jest (będzie) zapisane „na papierze”, ale przede wszystkim – czy będą pieniądze na sfinansowanie zobowiązań. Albo jeszcze inaczej, jak długo trzeba będzie na nie czekać (bo co do tego, że płatnik ostatecznie zapłaci za to, do czego się zobowiąże, nikt nie ma wątpliwości). Problemem jest płynność, z którą są coraz większe problemy, i na poziomie płatnika i na poziomie szpitali.
Optymizmem nie tchnie również projekt planu finansowego na 2026 rok. Co prawda dynamika przychodów ogółem sięga 10 proc., ale to porównanie dotyczy planu pierwotnego na 2025 („porównujmy jabłka z jabłkami”, tłumaczy wiceprezes Funduszu Jakub Szulc). Przychody ze składki zdrowotnej rosną jednak tylko o 7 proc., więc bardzo wyraźne widać, że budżet płatnika staje się coraz bardziej „dotacjozależny”. Skutki uzależnień nigdy nie są korzystne i na naszych oczach realizują się zagrożenia, o jakich mówili ekonomiści, gdy w latach 2016-2017 ówczesne Ministerstwo Zdrowia forsowało projekt ustawy przychodowej, zakładający właśnie rosnące uzależnienie budżetu płatnika od budżetu państwa (warto pamiętać, że celem pierwotnym była przecież likwidacja systemu ubezpieczeniowego czy też składkowego).
Ten scenariusz nadal jest na stole, czy chcemy tego czy nie, bo nie widać żadnych pomysłów na realną dyskusję na temat zwiększenia przychodów ze składki zdrowotnej. Czy też może raczej zredefiniowania całego systemu finansowania opieki zdrowotnej, który w tej chwili toczy skrajna niesprawiedliwość. Jednym z jej przejawów jest choćby dynamika wzrostu wolumenu składek zdrowotnych, opłacanych przez ZUS (w latach 2023-2026 wzrost o ok. 43 mld zł) w porównaniu ze składkami, trafiającymi do NFZ przez KRUS (w analogicznym okresie wzrost o pół miliarda złotych, z poziomu 4 do poziomu 4,5 mld zł). Nie wszystko da się wyjaśnić liczbą ubezpieczonych w obu instytucjach, niestety. A to przecież tylko jeden z elementów większej układanki pod tytułem „Wielkie i rosnące problemy finansowe ochrony zdrowia”.
W najbliższych dniach czekają nas, zapewne bardzo ożywione, dyskusje na temat powodów i skutków owych problemów. Można jednak zakładać, że proporcjonalna do ożywienia będzie ich bezproduktywność, bo poruszać się będziemy (a raczej poruszać się będą politycy, biorący udział w owych dysputach) w zaklętym, a może raczej przeklętym, kręgu niemożności, nakreślonym przez ustawę 7 proc. PKB na zdrowie. Mamy przecież wzrost finansowania (2026 rok to już 6,8 proc. PKB!)… Tylko pieniędzy, niezmiennie, brak.





