Hulajnogi mogą być zabójcze. Neurochirurg: bez kasku ryzykujemy życiem
Opublikowano 2 września 2025 13:50
Czy lubi Pan hulajnogi?
Ja bardzo lubię hulajnogi jako środek transportu, ale wtedy, kiedy są one są racjonalnie wykorzystywane. Jeżeli ich użytkownik zwraca uwagę na innych użytkowników ruchu drogowego, jeżeli jest świadomy czym jedzie, jakie są ograniczenia tego pojazdu i w jaki sposób powinien go użytkować. Ale zdecydowanie lubię.
Bardzo często widzę młodych ludzi, dzieci, młodzież, którzy jeżdżą dość szybko i bez kasków. Czym to grozi?
Zbyt szybko, bez kasku grozi śmiercią. Hulajnogi jeżdżą bardzo szybko. Potrafią rozwijać prędkości do 80-90 km na godzinę. A przy tego typu prędkościach siły są tak duże, więc zwiększenie prędkości proporcjonalnie do funkcji logarytmicznej wzmaga energię, którą musi pochłonąć nasze ciało przy wypadku.
Czy kask powinien być obowiązkowy?
Kask powinien być obowiązkowy, ale powinien być przede wszystkim racjonalny. Każdy, kto używa tego typu środka transportu powinien dbać o swoje bezpieczeństwo. Musimy zadbać o własne bezpieczeństwo. W tej chwili trwa przygotowanie do tego, żeby weszło prawo, żeby dzieci do 16 roku życia miały obowiązek nosić kask, bo u nich to myślenie nie zawsze jest racjonalne.
Jak w takim razie zmusić nieracjonalne dzieci, żeby obowiązkowo nosiły ten kask? Rodzic powie: masz założyć kask, a kiedy dziecko odjedzie 100 metrów dalej, to ten kask ściągnie. Od września w szkołach będą lekcje o zdrowiu. Czy tam powinien być podjęty temat bezpieczeństwa dzieci i noszenia kasków?
Myślę, że to się bardzo zmienia i że coraz więcej mówimy o bezpieczeństwie. Z jednej strony możemy w jakiś sposób zmusić ustawą, żeby kaski były obowiązkowe, ale z drugiej strony musimy edukować i mówić o tym, dlaczego ta ustawa jest.
Bo to nie może być tak, że ta ustawa jest narzucona, bo ktoś nam coś każe robić, tylko to jest racjonalna umowa społeczna po to, żeby nam się lepiej żyło w tym społeczeństwie. Nikt nie chce widzieć dzieci, które są po urazach, które są niepełnosprawne. I to boli wszystkich w społeczeństwie.
Z drugiej strony nie wyobrażam sobie zmuszenia ludzi do robienia czegoś bez edukacji. To znaczy musi być mechanizm, którym tym młodym ludziom wytłumaczymy po co to jest i dlaczego. Jeżeli wytłumaczymy im, że to jest dla ich dobra i oni to zrozumieją, sami będą te kaski zakładać, co więcej będą wytykać palcami kolegów, którzy tych kasków nie noszą.
Proszę zobaczyć, jaka jest różnica między tym, co było na stokach narciarskich przed obowiązkiem noszenia kasków, a jaka jest różnica w tej chwili. Nie tylko ci młodzi ludzie noszą kaski, ale ci młodzi ludzie sprowokowali to, że ich rodzice i koledzy ich rodziców również te kaski noszą. Jest to w tej chwili ewenementem, że ktoś jeździ po stoku bez kasku.
Czy Pan u siebie w szpitalu, na oddziale często widzi dzieci, które są po urazie, bo nie miały kasku?
Zbyt często. Każde dziecko po takim urazie jest tragedią dla tego dziecka, dla jego rodziców, dla jego grona najbliższych, ale również dla nas jako dla lekarzy, dla pielęgniarek, dla ludzi, którzy muszą pojechać na miejsce wypadku, dla ratowników medycznych, dla policji, dla strażaków. To są ludzie, którzy mają emocje i mają emocje z tym związane. A w tej chwili wypadki na hulajnogach są plagą.












