Panie Dyrektorze, prezydent Trump chce obniżyć ceny leków w Stanach Zjednoczonych. Akcje firm farmaceutycznych spadają na giełdzie i to dosyć istotnie. Czy nie rodzi się obawa, że przemysł będzie musiał skompensować sobie ceny, podnosząc je na tych rynkach, gdzie leki są relatywnie tanie w stosunku do Stanów Zjednoczonych, a więc na przykład w Europie, także w Polsce?
Jeśli chodzi o ceny leków refundowanych, tutaj na szczęście jesteśmy zabezpieczeni. Nasze ceny są sztywne i ta sztywność cen obowiązuje przez co najmniej dwa lata, najwięcej trzy lata. Na tyle wydajemy decyzje refundacyjne, więc w tym najbliższym czasie jesteśmy pod tym względem zabezpieczeni i nie grożą nam żadne perturbacje.
Oczywiście każdy podmiot odpowiedzialny ma prawo do złożenia wniosku podwyżkowego. Natomiast każdy z tych wniosków może być rozpatrzony pozytywnie albo negatywnie. W dłuższej perspektywie rzeczywiście być może takie ruchy firm farmaceutycznych będą miały miejsce. Mogą one próbować kompensować zmiany decyzji Donalda Trumpa, co mogłoby stanowić podstawę do podwyżek z racji tego, że tam ceny spadną, a będą chcieli sobie to skompensować. Możemy się więc spodziewać, że takie wnioski będą wpływały od firm, które są obecne na tamtym rynku.
Należy tutaj zadać sobie podstawowe pytanie: skąd bierze się cena leku? Czy można twierdzić, że Europa jest temu winna? Europa jest lepszym negocjatorem i bardziej racjonalnie podchodzi do kwestii cen leków, wypracowując przez lata mechanizmy instrumentów dzielenia ryzyka i ustalania cen referencyjnych. Dzięki temu kupujemy więcej zdrowia za mniejsze pieniądze. Warto pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych ceny leków bywają absurdalnie wygórowane w porównaniu z Europą.
Koszt opracowania nowej cząsteczki, czyli badania klinicznego, wynosi najwięcej około 10 miliardów złotych. Jednak gdy lek trafia na rynek i jest refundowany przez płatników publicznych w Europie, inwestycja może się zwrócić już po pierwszym roku obecności na rynku. Kolejne zyski firmy farmaceutyczne inwestują w zakup nowych technologii lub start-upów, które mają gotowe rozwiązania czekające na wdrożenie.
Obecnie na znaczeniu zyskuje sztuczna inteligencja, która szerokim łukiem wchodzi w proces opracowywania leków. Dzięki niej możliwe jest bardziej precyzyjne określenie cząsteczek, które mają największy potencjał skuteczności w leczeniu pacjentów. To przyspiesza proces badawczy i zwiększa efektywność tworzenia nowych terapii. Po zwrocie inwestycji dla firmy farmaceutycznej mamy do czynienia z tzw. wirtualnymi pieniędzmi, które mogą być przeznaczane na obniżanie cen w Europie. Należy też wziąć pod uwagę, że centralne rynki farmaceutyczne oczywiście kierują się dostosowaniem swojej ceny do danego rynku, patrząc pod uwagę, jaka jest zasobność państwa.
Proponowanie tej samej ceny na całym świecie, to niestety byłaby droga donikąd, bo wiele krajów w ogóle nie zdecydowałoby na inwestycje i objęcie refundacją danej technologii tak chętnie, jak to się dzieje w tej chwili.
Nasze polskie regulacje refundacyjne są bezpieczne. Jesteśmy zabezpieczeni co najmniej na trzy lata, a w przypadku prób podwyżek zawsze minister zdrowia ma prawo odmówić . Myślę, że czas najwyższy rozmawiać o tym, skąd bierze się cena danego leku i jaka rzeczywiście powinna być jej wartość. Widzimy, że leki generyczne, kiedy pojawiają się w polskim cenie refundacyjnym, potrafią obniżyć cenę nawet o 90% w stosunku do leku oryginalnego, a przecież firma generyczna też chce zarabiać, więc musimy sobie pytać na pytanie, ile kosztuje wytworzenie takiego leku.