Nowelizacja, której założenia ukazały się 30 września (choć sam projekt ustawy został opublikowany dosłownie kilka dni temu) budzi olbrzymie kontrowersje. Przeciw jej uchwaleniu wypowiadają się byli prezesi NFZ, eksperci, organizacje pracowników i pracodawców, środowiska pacjentów. Dodatkowym czynnikiem, eskalującym napięcie, jest odrębny tryb procedowania – według skróconej ścieżki, z pominięciem konsultacji publicznych i komisji prawniczej w ramach rządu.
Szybszą ścieżką zaczęli również prace nad projektem posłowie – we wtorek pierwszą decyzją Komisji Zdrowia była zgoda na odstąpienie od terminu siedmiu dni, jaki powinien upłynąć od dostarczenia posłom projektu do pierwszego czytania.
Dyskusja w ramach pierwszego czytania była bardzo burzliwa. Zapewnienia wiceministra Macieja Miłkowskiego o neutralności dla finansów systemu ochrony zdrowia czy też optymalizacji wydatków publicznych na zdrowie jako jedynej przesłance dla uchwalenia przepisów nie przekonały posłów opozycji. – Zmiany dotyczą przeniesienia finansowania z budżetu państwa na NFZ i nie wpływają na poziom nakładów. Dotyczą jedynie przesunięcia nakładów pomiędzy dwoma głównymi kategoriami wydatków, czyli NFZ i MZ. Przyjęcie tych zapisów nie spowoduje naruszenia zapisów gwarantujących coroczny wzrost nakładów i ten zakres nie zmniejszy się w zakresie do PKB. Te nakłady corocznie wzrastają zgodnie z ustawą, aż do 7 proc. Na rok przyszły planowane nakłady wynoszą 6 proc. PKB, co ma stanowić ok. 160 mld zł – to po przeszacowaniu aktualnie daje planowane wykonanie na poziomie 165 mld zł, czyli mniej więcej 6,3 proc. PKB. To jest ok. 8 proc. więcej – wyliczał Miłkowski.
Opozycja mówiła o skoku na kasę NFZ, o zagrożeniu zmniejszenia dostępności do świadczeń, o zadłużonych szpitalach, które nie mają z czego pokryć rachunków, podczas gdy NFZ gromadzi na kontach kilkanaście miliardów złotych oszczędności, które mają pomóc „wyzwolić” budżet państwa ze zobowiązań wobec ochrony zdrowia. – Przeniesienie zadań, które dotąd finansował budżet państwa, na NFZ – bez przekazania środków – to jest perspektywa zwiększenia kolejek na świadczenia medyczne. Nie jest żadnym wytłumaczeniem, że NFZ ma oszczędności lub zyski – przekonywał Rajmund Miller (KO). – Dług zdrowotny Polaków sięga kwoty 11 mld zł, a zadłużenie szpitali to kolejne 22 mld zł. To pokazuje, w jakiej jesteśmy sytuacji finansowej. Nie mamy też gwarancji wysokich składek w NFZ, zwłaszcza teraz, w sytuacji inflacji i kryzysu, kiedy wiele zakładów zamyka się i zwalnia ludzi. Jeżeli prezes NBP mówi, że inflacja się pogłębi, to znaczy, że liczba zwalnianych ludzi się zwiększy, a w konsekwencji będą mniejsze wpływy do NFZ – przypominał wiceszef KZ.
Andrzej Sośnierz, były prezes NFZ, były poseł PiS, ocenił wręcz, że ustawa – oprócz wymiaru finansowego, czyli umniejszenia pieniędzy na zdrowie, dewastuje system, bo ostatecznie zrywa zależność między opłacaniem składki a statusem ubezpieczenia (jeden z zapisów zwalnia budżet państwa z obowiązku opłacania składek zdrowotnych za liczne kategorie osób, które nie mają innych tytułów do ubezpieczenia).
Posłowie Zjednoczonej Prawicy przekonywali, że w tej chwili pieniędzy w systemie jest bardzo dużo – dwa razy więcej niż w 2015 roku, w związku z czym obecna opozycja nie ma prawa wypowiadać się w sprawie np. dostępności do świadczeń, bo w latach 2007-2015 było z tym (jeszcze) gorzej. - Dyskutując o kwestiach finansowych, należy spojrzeć na całość nakładów na ochronę zdrowia w roku 2023 i na to, czy te kwoty równają się zapowiadanym 6 proc. PKB na ochronę zdrowia. To te kwestie mają się zgadzać. Jeśli tak jest, to dyskusja powinna dotyczyć modelu finansowania. Możemy dyskutować na temat tego, z jakiego źródła finansujemy niektóre zadania w ochronie zdrowia, czy one powinny być finansowane z budżetu państwa czy z NFZ. To jest w pełni uzasadniona dyskusja. Nie mogę jednak się zgodzić, że proponowane w ustawie zmiany zmniejszają nakłady na ochronę zdrowia. Tak nie może być, ponieważ mamy gwarancję 6 proc. PKB na ochronę zdrowia, a nie na NFZ – mówił Tomasz Latos.
Mocno wybrzmiały głosy strony społecznej, która podnosiła – przede wszystkim – fakt pominięcia konsultacji publicznych. Zwracała na to uwagę m.in. Maria Ochman z Solidarności, która domagała się – jako minimum – wycofania się PiS z przeniesienia finansowania zadań zespołów ratownictwa medycznego z budżetu do NFZ.
Po dwugodzinnej, ostrej dyskusji zakończono pierwsze czytanie. Ponieważ zostały zgłoszone wnioski formalne, posłowie rozpoczęli głosowania od wniosku najdalej idącego, czyli o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Wynik wzbudził konsternację wśród posłów PiS i przedstawicieli rządu – Komisja Zdrowia opowiedziała się za tym wnioskiem, czyli odrzuciła projekt w pierwszym czytaniu. Sprawozdaniem Komisji Zdrowia Sejm zajmie się jeszcze w środę.