Subskrybuj
Logo małe
Szukaj

Pacjenci w mundurach i cywile – na wojnie lekarz musi zająć się każdym przypadkiem

MedExpress Team

Izabela Rzepecka

Opublikowano 11 grudnia 2025 07:22

W obliczu pełnoskalowej wojny w Ukrainie cywilni lekarze z dnia na dzień musieli stać się wojskowymi, a szpitale od razu pracować w trybie ciągłego kryzysu. Medycyna pola walki ewoluowała wraz z nowymi zagrożeniami – od urazów w wyniku ostrzału artyleryjskiego po ataki dronowe. Doświadczenia Ukraińców pokazują, że najlepszą inwestycją w obliczu zagrożenia wojennego są ludzie i ich umiejętności.
Pacjenci w mundurach i cywile – na wojnie lekarz musi zająć się każdym przypadkiem - Obrazek nagłówka
Fot. R. Gronecki, IOZ

Uczestnicy konferencji „System Ochrony Zdrowia w Czasie Wojny”, która odbyła się 5 grudnia na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym mówili o tym, jak w obliczu wojny zmieniają się pojęcia medycyny cywilnej i wojskowej oraz jak te dwa światy się przenikają. Swoimi doświadczeniami podzielili się Dmytro Samofalow, dyrektor Departamentu Ochrony Zdrowia Ministerstwa Obrony Ukrainy i Wołodymyr Krasyocha, dyrektor generalny Lwowskiego Szpitala Obwodowego dla Weteranów Wojennych i Ofiar Represji.

„Cywilni lekarze w jednym dniu stawali się wojskowymi”

– Do wojska dołączyłem w pierwszych dniach wojny, jako ochotnik. W „cywilu” zajmowałem się chirurgią urazową. W strefie działań bojowych spędziłem trzy lata. W tym czasie zdobyłem więcej doświadczenia niż przez 17 lat wcześniejszej praktyki lekarskiej – wspominał w swoim wystąpieniu Dmytro Samofalow.

Jak dodał, wraz z rozpoczęciem rosyjskiej agresji siły zbrojne Ukrainy wzrosły czterokrotnie. – Zwiększenie liczby osób w armii sprawiło, że szybko potrzebowaliśmy mieć dużo więcej medyków. Cywilni lekarze w jednym dniu stawali się wojskowymi. Nie mieli ani przygotowania, ani doświadczenia wojskowego, pracowali wcześniej np. w pogotowiu ratunkowym – mówił.

Wojna oznaczała więc w praktyce, że cywilni lekarze zaczęli się stykać z przypadkami typowymi dla wojska, a wojskowi, na przykład na okupowanych terenach, musieli udzielać pomocy osobom zmagającym się m.in. z chorobami przewlekłymi.

– W Chersoniu amputowałem nogę 14-letniej dziewczynce, która ucierpiała w wyniku ostrzału wroga. To doświadczenie, którego nie miałem, kiedy byłem chirurgiem dziecięcym. Z kolei incydenty cywilne, z jakimi spotykają się lekarze wojskowi, to chociażby wypadki drogowe, osoby z chorobami przewlekłymi wcielone do wojska czy z urazami kręgosłupa, które powstały w wyniku długotrwałego noszenia kamizelek kuloodpornych – wymieniał dyrektor Departamentu Ochrony Zdrowia Ministerstwa Obrony Ukrainy.

Jak zauważył, lekarze wojskowi często stawali się jedyną służbą medyczną na terenach objętych działaniami wojennymi. Ich pacjentami były więc nie tylko osoby w mundurach, ale i dzieci czy seniorzy. Z kolei lekarze cywilni musieli się nauczyć, czym uraz od wybuchu czy postrzelenia z broni palnej różni się od tego, jaki powstał w wyniku wypadku drogowego czy upadku z wysokości.

– Jedyną decyzją, jaką mogliśmy podjąć w obliczu wojny, było kształtowanie wspólnej przestrzeni medycznej – ocenił Samofalow.

0364-RAFG2641

Masowe urazy wojenne to nie to samo co wypadek autobusu

Służby medyczne w czasie wojny zawsze muszą pracować w gotowości do masowego napływu pacjentów, nawet jeśli w danej chwili szpital polowy jest pusty.

– Masowe urazy wojskowe to nie to samo co w życiu cywilnym. Wcześniej były to takie sytuacje jak na przykład wypadek autobusu. Od razu dowiadywaliśmy się o liczbie rannych. Teraz jest tak, że w jednej chwili jest spokojnie, a za moment pacjenci mogą napływać co 15-20 minut przez 2-3 doby i całkowicie angażować kadrę medyczną – powiedział Samofalow.

Jak dodał, 75 procent osób, które przechodzą przez szpitale polowe, zwłaszcza lekko rannych czy cierpiących na inne choroby, jest ostatecznie kierowanych do szpitali cywilnych. Z uwagi na to ukraiński system ochrony zdrowia musiał stanąć przed wyzwaniem standaryzacji procesów i systemów. Powstały na przykład jednolite protokoły dotyczące leczenia urazów bojowych.

– Wprowadziliśmy też informatyczny system medyczny, który niestety jeszcze nie jest połączony z cywilnym, ale dążymy do tego. W 2022 roku zaczynaliśmy pracę, korzystając z pamiętających jeszcze lata 70. ubiegłego wieku kart rannego. Po prostu dostaliśmy skrzynki z formularzami papierowymi i wypełnialiśmy je ręcznie. Teraz pracujemy na elektronicznych kartach, wypełnianych na tablecie. Dzięki temu lekarze w szpitalu, czekający na przyjazd rannego, są w stanie już się czegoś o nim dowiedzieć i przygotować – powiedział Dmytro Samofalow.

Ambulanse na celowniku dronów – nowe wyzwanie dla medyków

Jak podkreślił lekarz, najważniejsze w przygotowaniu do ewentualnego kryzysu jest zabezpieczenie zaplecza medycznego.

– W szpitalach istotne jest przemieszczenie wszystkich mocy nie wyżej niż na parter. Nie można zapominać o niezależności energetycznej i zaopatrzeniu placówek w generatory prądotwórcze. Trzeba zadbać o zapasy jedzenia i wody oraz mieć świadomość, że szpital może się stać przestrzenią, w której miejscowa ludność będzie szukać nie tylko pomocy medycznej, ale i schronienia – wymieniał.

Równie ważne jest inwestowanie w szkolenia personelu – między innymi z opanowywania masywnych krwotoków, ale i wykonywania podstawowych badań obrazowych, takich jak USG czy RTG.

Dmytro Samofalow powiedział też, że w miarę zmiany strategii wroga zmieniają się wyzwania medycyny pola walki. – W 2022 roku 90 proc. urazów dotyczyło kończyn, a czas ewakuacji rannych wynosił od 40 do 90 minut. Na polu bitwy była obecna artyleria i czołgi. Teraz nastał czas dronów. Atakowane są obszary dotychczas uznawane za bezpieczne, a także ambulanse. Wywiezienie człowieka z pola bitwy staje się odrębną operacją wojskową. Te opóźnienia często prowadzą do zgonów. Trzeba więc na nowo opracowywać przedłużoną pomoc medyczną na polu bitwy – podkreślił.

Podstawą przetrwania są ludzie, gotowi do zmian i poświęceń

Wołodymyr Krasyocha poznał wyzwania, z jakimi mierzą się zarówno lekarze blisko frontu, jak i na drugiej linii zabezpieczenia. Do 2024 roku był głównym lekarzem Wielospecjalistycznego Szpitala w Wozniesieńsku – lecznicy, która kontynuowała działalność podczas walk i okupacji miasta.

– Zmagaliśmy się z masowym napływem pacjentów. Dmytro Samofalow kierował do mnie rannych z mobilnego szpitala spod Chersonia. Były takie momenty, kiedy byliśmy obłożeni dwukrotnie większą liczbą pacjentów niż ta, do której teoretycznie nas przygotowywano. Wyzwaniem nie była kwestia personelu, leków czy materiałów, tylko fizycznych możliwości, wyrażanych w liczbie łózek. W ciągu kilku dni, przy pomocy innych krajów, w tym Polski, byliśmy jednak w stanie dostawić 300 łóżek – wspominał.

Jak dodał Krasyocha, podstawą przetrwania są ludzie i to w nich należy inwestować. – Muszą rozumieć, co robią i z kim. Część z tych, na których liczyłem, uciekła, a cześć z tych, na których kompletnie nie stawiałem, okazała się być najlepszymi podczas walk – powiedział.

0401-RAFG2801

Protezy, rekonstrukcje i wielolekooporne szczepy

Od roku Wołodymyr Krasyocha pracuje niejako „na tyłach” – we Lwowie. W szpitalu, którym kieruje, leczonych było już ponad 22 tysiące osób, które ucierpiały w wyniku wojny. W placówkach takich jak ta, wyzwań nie jest mniej – są po prostu inne. Jednym z ważniejszych jest to, że pacjenci często docierają do nich po długiej, 15-30 godzinnej podróży, zwykle koleją. Dla wielu z nich na pomoc jest już za późno.

– 80 procent ludzi, którzy do nas trafiają, ma już jakieś zakażenia, w większości wielolekooporne. Mnóstwo urazów powstaje w wyniku wybuchu min czy ładunków zrzucanych z dronów – powiedział dyrektor lwowskiego szpitala.

Z uwagi na specyfikę urazów, szpital jest wyposażony w laboratorium protetyczne, oddział chirurgii rekonstrukcyjnej czy laboratorium druku 3D. Mogą one działać dzięki wsparciu darczyńców.

Praca w warunkach ciągłego zagrożenia

Uczestnicy spotkania na WUM-ie podkreślali, że wojna całkowicie przeorganizowała ukraiński system ochrony zdrowia, wymuszając ścisłe współdziałanie medycyny cywilnej i wojskowej. Personel medyczny musiał błyskawicznie adaptować się do urazów, z jakimi nie miał wcześniej do czynienia, a także do masowego napływu pacjentów i pracy w warunkach ciągłego zagrożenia.

Organizatorami konferencji „System Ochrony Zdrowia w Czasie Wojny” były Zakład Ratownictwa Medycznego WUM i Instytut Ochrony Zdrowia.

wojna_logotypy_loga

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie o pracę za darmo

Lub znajdź wyjątkowe miejsce pracy!

Zobacz także