Bezpłatnie szczepienie w aptekach, czyli na bezrybiu i rak ryba
Opublikowano 14 sierpnia 2025 07:00
Nareszcie dobra wiadomość z obszaru szczepień: od 18 sierpnia dziesięć szczepień, dostępnych dla osób dorosłych w aptekach, obejmie refundacja. NFZ zapłaci jednak, w większości przypadków, za samo podanie, więc informacja jest dobra, ale nie przełomowa. Trudno się bowiem spodziewać, by o decyzji w sprawie szczepienia (lub nieszczepienia) kluczową kwestią był wydatek rzędu 20-30 złotych.
Na bezrybiu jednak i rak ryba, a ponieważ nic nie wskazuje, by Ministerstwo Zdrowia w przewidywalnym czasie dostarczyło dużych powodów do radości (na przykład podejmując decyzję o objęciu stuprocentową refundacją szczepień przeciw grypie dla wszystkich osób dorosłych), trzeba cieszyć się z każdego kroku, prowadzącego w dobrą stronę. Ujednolicenie zasad refundacji świadczenia, jakim jest szczepienie, takim krokiem niewątpliwie jest. Może w przyszłości wykonane zostaną kolejne. Na przykład obniżenie wieku, w których szczepienie można przyjąć w aptece (niechby i w obecności rodzica i opiekuna) do 16 roku życia – warto przypomnieć, że takie pomysły pojawiały się w procedowanych projektach ustaw już kilka lat temu, w czasie pandemii. Zrezygnowano z nich, choć ze strony medycznej przesłanek ku temu nie ma żadnych i nadal z punktów szczepień w aptekach mogą korzystać tylko osoby dorosłe.
Projekt obwieszczenia ministra zdrowia w sprawie wykazu szczepień ochronnych przeprowadzanych w aptece, które mogą być w całości lub w części finansowane ze środków publicznych, zakłada, że od 18 sierpnia refundowane w aptekach będzie podanie 10 szczepień. To szczepienia przeciw COVID-19, grypie, pneumokokom, krztuścowi, ludzkiemu wirusowi brodawczaka (HPV), półpaścowi, tężcowi, wirusowemu zapaleniu wątroby typu A, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, zakażeniom wirusem syncytialnym układu oddechowego (RSV).
Żeby nie było tak optymistycznie, cieniem na temacie szczepień położyła się ostra wymiana zdań („dobrze, że nie ciosów”, mogłaby powiedzieć Polyanna, bohaterka książki dla dorastających panien, znana z szukania jasnych stron rzeczywistości) między Naczelną Radą Lekarską a Naczelną Radą Aptekarską. Poszło o stanowisko samorządu lekarskiego, którego intencją było – jak deklarują lekarze – zwrócenie uwagi, że dla części osób, zmagających się z niektórymi chorobami przewlekłymi, właściwym miejscem szczepienia powinien być gabinet lekarza POZ. Tyle że odbiór tego, co przekazali lekarze, był niezupełnie zgodny z pierwotnymi intencjami – odbiorca mógł zrozumieć, że szczepienia w aptekach mogą być „gorszego sortu”. Wbrew oczywistym faktom, bo w wielu krajach świata i Europy szczepienia dorosłych odbywają się (również) w aptekach. Również, a może nawet przede wszystkim w nich. Ba, w niektórych krajach w aptekach można szczepić również dzieci.
Przedstawiciele obu samorządów mówią już jedynie o nieporozumieniu, ale jest faktem, że w tak wrażliwym obszarze, jakim są szczepienia, słowa ważą zbyt wiele, by ich pochopnie i nieprecyzyjnie używać. Grozi to niepożądanymi odczynami podyskusyjnymi w postaci, na przykład, podważenia zaufania z jednej strony do farmaceutów, z drugiej – do akcji szczepień prowadzonych poza gabinetami lekarskimi. A na końcu, niestety, do samych szczepień.









