Anjar Pancaningtyas, przywódca wiejskiej grupy młodzieżowej w Kepuh we wschodniej części Jawy, powiedział, że wraz z władzami chcieli podjeść w inny, niebanalny sposób do akcji i wywołując w mieszkańcach strach, liczyli że osiągną spektakularny efekt. I rzeczywiście tak było ─ do czasu, aż niekonwencjonalny chwyt, głęboko zakorzeniony w wierzeniach Indonezyjczyków, nie stał się atrakcją przyciągającą gapiów na ulice. Na czym polegała (chwilowa) przebiegłość wolontariuszy i policji?
Wiele wiosek przez ostatni miesiąc było nawiedzanych przez pocong. Białe postaci napadały na przechodniów, którzy z kolei w popłochu i strachu uciekali do swych domów. Pocong to popularny w Indonezji i Malezji upiór, symbolizujący duszę zmarłej osoby uwięzioną w całunie. W muzułmańskich pochówkach używa się całunu do owijania ciał. Materiał zawiązuje się w charakterystyczny sposób nad głową, na szyi i przy stopach. To powoduje, że duch nie może chodzić i podskakuje jak zając. Zgodnie z wierzeniami dusza zmarłego pozostaje na Ziemi przez ponad 40 dni. Jeśli po tym czasie nie wyswobodzi się z więzów, trup wychodzi z grobu, aby nawiedzać ludzi.
Patrol duchów obstawił większość uliczek na wyspie Java w nadziei, że powstrzyma tamtejszą ludność przed wieczornymi zgromadzeniami o charakterze towarzyskim i religijnym. Obecnie w Indonezji odnotowano 4241 potwierdzonych przypadków koronawirusa i 373 zgonów. W minioną sobotę władze Jawy Środkowej potwierdziły 120 przypadków zachorowań i 18 przypadków śmiertelnych. Naukowcy z University of Indonesia szacują, że do maja może dojść nawet do 140 000 zgonów i 1,5 miliona zakażeń (całkowita liczba ludności wynosi 267,7 mln), jeśli nie zaczną obowiązywać zaostrzenia dotyczące przemieszczania się.
Niestety po niedługim czasie pocong zamiast odstraszać, zaczęli przyciągać uwagę mieszkańców, co zmusiło ich do zawieszenia akcji. Mimo to, za jakiś czas, gdy sprawa przycichnie, niezwykły patrol ma wrócić do pracy.
Dlaczego sięgnięto po taką metodę walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa? Prezydent Indonezji, Joko Widodo, nie zdecydował się wprowadzić ogólnokrajowej blokady i zamiast tego jedynie zachęca ludzi do praktykowania dystansu społecznego i częstszego mycia rąk. Niektóre wioski, takie jak Kepuh, widząc jak rosną statystyki zachorowań na koronawirusa, postanowiły wziąć sprawę mobilizacji mieszkańców do unikania zgromadzeń we własne ręce, tym bardziej że akcja „zostań w domu” nie została przyjęta ze zrozumieniem.
Regionalne rządy na wyspie Jawa przygotowują się na prawdopodobny wzrost liczby zakażeń wirusem po tym, jak rząd centralny oświadczył, że nie zakazuje podróży z Dżakarty (epicentrum koronawirusa w Indonezji) do rodzinnych miast przed Ramadanem, który zaczyna się 23 kwietnia i potrwa do 23 maja. Indonezyjska Rada Ulemów wydała tzw. fatwę, w której zakazała podróżowania z obszaru zainfekowanego wirusem i ryzykowania zdrowia i życia mieszkańców.
Porucznik Susanto, rzecznik dowództwa wojskowego Diponegoro, który nadzoruje regiony Jawy Środkowej i Jogyakarty, opublikował wideo, w którym wzywa swoich rodaków w dialekcie Banyumasan do powstrzymania się od powrotu do domu podczas pandemii. Jak sam tłumaczy, zdecydował się na przekaz w dialekcie, ponieważ około jedna trzecia jawajskich migrantów pracujących i zamieszkujących większą część Dżakarty właśnie nim się posługuje. Jednak lokalnych dialektów w całej Indonezji jest ponad 700. Wydanie tylu ostrzeżeń to pracochłonne wyzwanie. Novi Kurnia, krajowy koordynator Japelidi, sieci aktywistów alfabetyzacji cyfrowej, poinformował że wraz z 168 osobami pracuje nad dotarciem z informacją o zakazie podróżowania do szerszej publiczności. Zwłaszcza do ludzi zamieszkujących odległe obszary. Jej zdaniem tylko odpowiedni pod kątem kulturowym przekaz może przynieść efekt.
Źródło: Reuters/ Arab News