– Ma Pan ogromne doświadczenie w branży nowych technologii. Zanim w marcu 2018 roku objął Pan funkcję dyrektora regionalnego Zebra Technologies w Europie Środkowej, był Pan związany m.in. z firmami Hewlett-Packard Polska i Xerox. Myślę, że łatwo będzie Panu pokrótce zdefiniować takie pojęcia jak mobilność i cyfryzacja.
– Rzeczywiście, mam ponad 20-letnie doświadczenie w nowych technologiach, w tym również w technologiach cyfrowych, więc postaram się podać w miarę proste definicje. Słowo „mobilność” oznacza, że dostarczamy narzędzia ułatwiające wykonywanie określonych czynności nie przy stanowisku pracy, np. przy biurku, ale w miejscu, gdzie aktualnie się znajdujemy i gdzie możemy coś potwierdzić albo tę pracę wykonać. Dobrym przykładem mobilności jest kurier, który w miejscu, gdzie dostarcza paczkę, potwierdza jej dostarczenie. Ta czynność jest rejestrowana i w bazie danych pojawia się natychmiast informacja, że paczka została w danym momencie dostarczona. Innym przykładem jest listonosz, który potwierdza czynność dostarczenia listu. Oba przykłady dotyczą mobilności w bardzo nowoczesnym wydaniu, pozwalającej na poprawę efektywności operacyjnej w miejscu, gdzie akurat się znajdujemy i gdzie – tu i teraz – możemy wykonywać swoją pracę.
Technologia mobilna rozwinęła się wraz z wprowadzeniem na rynek smartfonów, które stały się narzędziem ułatwiającym prowadzenie biznesu. Nie mówimy tu o smartfonach, z których korzystamy jako konsumenci już od wielu lat, ale o zaawansowanych smartfonach produkowanych przez takie firmy jak nasza – wyposażonych w dodatkowe funkcje tj. zaawansowane skanery i bardzo silne procesory. Technologia mobilna miała więc swoje początki w firmach kurierskich, logistycznych i sieciach handlowych, ale dwie dekady temu zaczęła być wykorzystywana również w sektorze ochrony zdrowia, zwłaszcza w USA i krajach Europy Zachodniej.
Z mobilnością ściśle wiąże się digitalizacja, ponieważ potwierdzanie danej czynności oznacza automatyczne jej rejestrowanie i zapisywanie w bazie danych. W przypadku firm odbywa się to w technologii cloudowej, czyli w chmurze obliczeniowej , tak więc dyrektor czy menadżer jest w stanie zobaczyć w czasie rzeczywistym potwierdzenie danej czynności czy transakcji i na bieżąco obserwować, co dzieje się w jego biznesie. Ma podgląd do analiz i danych statystycznych i w sposób bardziej racjonalny może podejmować decyzje, nie czekając aż spłyną do niego wszystkie niezbędne dane w formie papierowej. Jak nietrudno się domyślić, daje to konkretne oszczędności.
– Porozmawiajmy o sektorze opieki zdrowotnej, który w naszym kraju od wielu lat boryka się z różnymi problemami, zwłaszcza finansowymi. W jaki sposób chce Pan przekonać dyrektorów szpitali, które często są zadłużone, do zainwestowania w mobilną technologię? Jakie korzyści będzie miał z tego szpital, personel medyczny i pacjenci?
– Rejestracja czynności medycznych zaczyna się od tego, że pacjent trafiający na izbę przyjęć jest wyposażany w unikalną opaskę z kodem kreskowym, w którym zapisane są wszystkie jego dane. Podanie leku przez pielęgniarkę, wykonanie jakiejś czynności przez lekarza, wszystko, co ma związek z procesem leczenia pacjenta to są czynności, które muszą być rejestrowane. Potwierdzeniem tych czynności jest zeskanowanie opaski z kodem kreskowym. Medyk zaopatrzony w narzędzie do skanowania nie musi wklepywać tych wszystkich informacji do komputera ani zapisywać ich w formie papierowej, co według różnych badań pozwala zaoszczędzić 30 proc. czasu pracy. A jak wiemy, biurokracja zajmuje nawet do 70 proc. czasu naszych medyków, więc zdjęcie z nich tego najbardziej uciążliwego obowiązku dokumentowania jest chyba sporym benefitem. Poza tym odciążony z czynności biurokratycznych lekarz i pielęgniarka mają więcej czasu dla pacjenta. Korzyścią dla pacjenta jest również redukcja ryzyka błędów przy podawaniu leku lub jego dawki, a co za tym idzie – obniżenie ryzyka zgonu z powodu takiego błędu.
Mówiąc o mobilności, nie można nie wspomnieć o tym, że pielęgniarki i lekarze wyposażeni w specjalistyczny smartfon mogą się komunikować ze sobą w sieci wewnętrznej wifi. Na tym urządzeniu jest też aplikacja, dzięki której można potwierdzać różne czynności wykonywane przy danym pacjencie, mieć do nich wgląd i szybko komunikować się mobilnie w sprawie tego pacjenta z personelem. Lekarz czy pielęgniarka nie musi biec do komputera, wzywać kogoś przez telefon z dyżurki, czy marnować czas na poszukiwania go na oddziale, bo ma z nim natychmiastowy kontakt. Z naszych badań wynika, że o 50 proc. poprawia się komunikacja między personelem medycznym.
Automatyczna identyfikacja czynności medycznych dotyczy również leków, które trafiają do magazynu czy apteki wewnątrzszpitalnej. W tym wypadku mamy do czynienia z ogromnymi oszczędnościami wynikającymi z ograniczenia ryzyka marnotrawstwa leków przeterminowanych, bo system podpowiada nam, który lek powinien być wydany w pierwszej kolejności ze względu na datę ważności. Zarządzanie lekami staje się znacznie prostsze i łatwiejsze, o czym wiedzą doskonale apteki ogólnodostępne i hurtownie farmaceutyczne, które już od lat korzystają z naszej technologii.
Słów kilka jeszcze o technologii RFID, która jest powiązana z rejestracją medyczną. Dzięki niej jesteśmy w stanie natychmiast zlokalizować, gdzie znajduje się drogi sprzęt i aparatura medyczna oklejona specjalistyczną etykietą. To bardzo pomocna technologia, bo sytuacje, gdy np. drogie łóżko czy aparat USG znika z pola widzenia kadry zarządzającej szpitalem wcale nie należą do rzadkości.
Podsumowując, dzięki mobilnej technologii każda rejestrowana czynność w szpitalu jest widoczna w czasie rzeczywistym. Będąc dyrektorem szpitala czy główną księgową, nie muszę poświęcać tyle czasu na zbieranie danych i mam je w formie zbiorczej w systemie. Widzę, ile i jakie leki zostały podane na danych oddziałach, jakie procedury medyczne były wykonywane, ile one kosztują. Z raportu opracowanego na podstawie badań McKinseya dla szpitali amerykańskich wynika, że dzięki tej technologii od 8 do 10 osób pracujących w księgowości czy rachunkowości szpitala można przesunąć do innych obowiązków.
– To porozmawiajmy jeszcze o korzyściach finansowych. Ile można zaoszczędzić, wdrażając taki kompleksowy system powiązanych ze sobą narzędzi elektronicznych?
– Powołam się jeszcze raz na raport konsultingowej firmy McKinsey – średni benefit dla szpitala z wprowadzenia tej technologii wynosi od 4,6 do 7,6 mln dolarów rocznie. Przeliczając to na złotówki, mówimy o oszczędnościach rzędu od kilkunastu do 30 mln złotych rocznie. Myślę, że jest to znacząca korzyść dla każdego polskiego szpitala.
– A ile trzeba najpierw zainwestować w ten system, żeby tyle zaoszczędzić?
– Mamy różne doświadczenia pochodzące z różnych rynków, jeśli chodzi o wdrożenie tej technologii. Z raportu McKinseya wynika, że zwrot z inwestycji następował po roku.
– Czy może Pan wymienić kilka szpitali w naszym kraju, które zdecydowały się na zakup waszej technologii?
– Przyznam, że nie znam ani jednego polskiego szpitala, który w sposób kompleksowy wdrożyłby system rejestracji czynności medycznych, związanej z nim analityki i specjalistycznych smartfonów. Znam natomiast placówki, które wdrożyły poszczególne elementy tego systemu. Szacujemy, że jedna trzecia polskich szpitali dysponuje opaskami z kodami kreskowymi dla pacjentów, ale rejestracja odbywa się w nich z użyciem prostych skanerów. Większość szpitali nie ma ani specjalistycznych smartfonów służących do komunikowania się, ani narzędzi analitycznych ułatwiających dyrekcji i kadrze zarządzającej podejmowanie decyzji w sposób kompleksowy. Są szpitale zainteresowane tylko technologią RFID w celu monitorowania lokalizacji drogiego sprzętu medycznego.
– Czy Pana firma jest w stanie podpowiedzieć dyrektorom szpitali, w jaki sposób i gdzie mogą pozyskać środki na taką kompleksową technologię? Są jakieś fundusze europejskie, z których można skorzystać?
– Polska ma unikalną szansę, aby wykorzystać środki z KPO nie tylko na cyfryzację szpitali, ale też na „cyfrowy mobilny szpital”, zapewniający takie narzędzia pracy, które zdejmują z medyków balast biurokracji. Jesteśmy do dyspozycji dyrektorów zainteresowanych rozmową na temat sposobu aplikowania o te fundusze. Myślę, że w wykorzystaniu tej ogromnej szansy dla naszego kraju mogłoby nam pomóc Ministerstwo Zdrowia, dając wsparcie dyrektorom szpitali chociażby tylko w zakresie dofinansowania zakupu tego sprzętu. Z naszych badań wynika, że zwrot inwestycji następuje po roku, a mówimy o technologii, która – w zależności od stopnia zużycia sprzętu – będzie wykorzystywana przez pięć, siedem, a może nawet 10 lat. Narzekamy ciągle na biurokrację w służbie zdrowia, na to, że zbyt mało czasu lekarze i pielęgniarki poświęcają pacjentom. Wykorzystajmy więc szansę, aby w krótkim czasie zrewolucjonizować obsługę pacjenta i dać medykom oraz dyrektorom szpitali realne narzędzia umożliwiające podejmowanie racjonalniejszych decyzji zakupowych i dotyczących poprawy organizacji pracy personelu.
My nie mówimy o technologii przyszłości, ale o technologii stosowanej już od wielu lat. Dwa czy trzy lata temu wyposażono w nią wszystkie szpitale węgierskie, a największym beneficjentem tej inwestycji był właśnie personel medyczny. Czy nasze szpitale nie zasługują na takie wsparcie?!