Czwarta fala pandemii przyniosła na całym świecie co prawda olbrzymie liczby zakażeń, jednak nie przekładały się one – w wielu krajach, zwłaszcza w Europie Zachodniej, na dużą liczbę zgonów. W Polsce – odwrotnie: liczba wykrytych przypadków zakażenia nie była u nas w listopadzie i grudniu rekordowo wysoka (z powodu małej liczby wykonywanych testów), jednak pod względem liczby zgonów z powodu COVID-19 (i nie tylko) należymy do światowej czołówki. W grudniu, jeśli chodzi o wartości bezwzględne, praktycznie nie schodziliśmy z „podium”, zajmując trzecie miejsce po Rosji i Stanach Zjednoczonych – czyli krajach po wielokroć od Polski liczniejszych. Jeśli chodzi o wskaźniki uwzględniające wielkość populacji, Polska również mieści się w światowej czołówce – jesteśmy na piątym, szóstym miejscu, będąc jednocześnie jedynym krajem w pierwszej dziesiątce o liczbie mieszkańców przekraczającej 10 milionów (dominują w niej kraje poniżej 5 milionów).
Zgony z powodu COVID-19 to tylko część naszego problemu. Z opublikowanych do tej pory danych wynika, że w liczba zgonów od początku 2021 r. wyniosła 505,9 tys. Dane pochodzą z Rejestru Stanu Cywilnego i obejmują zgony na terytorium Polski. To prawie o 100 tys. więcej niż w całym roku 2018 oraz 2019, kiedy liczba zgonów wyniosła odpowiednio 412 tys. oraz 409 tys. To także więcej niż w całym 2020 r., w którym odnotowano nieco ponad 480 tys. zgonów i który był pod tym względem najgorszy od kilkudziesięciu lat. W ostatnich tygodniach umiera około 12-13 tys. osób tygodniowo, podczas gdy przed pandemią w 2019 r. i w 2018 r. liczba wahała się ok. 7-8 tys. Trzeba więc zakładać, że ostateczny bilans zgonów za cały 2021 rok może się zbliżyć do 520 tysięcy.
Według raportów OECD i Komisji Europejskiej Polska ma jeden z najgorszych wśród krajów wysokorozwiniętych wskaźnik nadumieralności w czasie pandemii. To efekt z jednej strony błędów w strategii walki z pandemią (w tej chwili – przede wszystkim niski odsetek osób zaszczepionych, ale też mało intensywne testowanie, które nie pozwala utrzymywać kontroli nad rozprzestrzenianiem się wirusa), z drugiej – przewlekłych, wieloletnich zaniedbań w systemie ochrony zdrowia, który okazał się mało odporny na kryzys związany z COVID-19 (braki kadrowe, ale też zły stan zdrowia społeczeństwa przed pandemią).
- Wysoka umieralność z powodu COVID-19 spowodowała, że w latach 2019–2020 średnie dalsze trwanie życia w Polsce czasowo spadło o 1,4 roku, a różnica w oczekiwanej długości życia w chwili urodzenia między Polską a średnią UE wzrosła do czterech lat. Nierówności w zakresie średniego dalszego trwania życia ze względu na płeć i poziom wykształcenia są w dalszym ciągu wyraźne – czytamy w raporcie Komisji Europejskiej, który został opublikowany w grudniu.