Andrzej Duda, który był gospodarzem – i poniekąd prowadzącym – sesji na Facebooku tłumaczył, między innymi, skąd wzięły się formułowane w ostatnich dniach zarzuty pod jego adresem, że podczas wizyty w USA obiecywał „załatwienie” szczepionek z USA – i tego nie zrobił. Duda w czerwcu mówił, że Donald Trump zapewniał go, iż Polska będzie mogła w pierwszej kolejności skorzystać ze szczepionek, jeśli zostaną one wynalezione przez firmy amerykańskie. Pfizer jest firmą amerykańską – więc teoretycznie Polska powinna mieć, według tej zapowiedzi, dostęp uprzywilejowany. - Właśnie dlatego, że zdecydowaliśmy się na inny system - wtedy jeszcze nie było to wiadome, jaka decyzja zostanie ostatecznie podjęta - zdecydowaliśmy się na rozwiązanie europejskie, że razem ze wszystkimi państwami UE, wspólnie i solidarnie będziemy się zaopatrywali w te szczepionki i stąd taka a nie inna strategia do tej pory – mówił Andrzej Duda.
- Natomiast gdyby ktoś zgłaszał jakieś poważne obiekcje co do tego systemu, ja mogę powiedzieć tak: nie jest w tym systemie Kanada, która szczepionki otrzymała o kilka dni wcześniej niż przyszły pierwsze szczepionki do Polski, ale liczba tych osób, które zostały wyszczepione w Kanadzie nie jest o wiele większa niż w naszym kraju - zaznaczył Duda. Jak zaznaczył, słyszał, że tam także jest problem z dostawami od Pfizera, mimo, że to kraj poza europejskim systemem zaopatrywania się w szczepionki.
Prezydent podkreślił, że problem dostaw szczepionki to problem, który dotknął „globalnie wszystkich, którzy są w systemie”. - Rząd podejmie decyzję, na ile będziemy trzymali się tych zasad europejskich, zwłaszcza w sytuacji, kiedy inni jak widać i słychać - tych zasad nie dotrzymują do końcu, czy też je po prostu łamią - dodał Andrzej Duda, nawiązując do informacji, że poza systemem unijnym umowę na dostawy szczepionek wynegocjowały Niemcy. Problem polega na tym, że jak wielokrotnie informowali przedstawiciele Komisji Europejskiej, dostawy szczepionek zakupionych poza mechanizmem unijnym nie mogą być dostarczane przed wyczerpaniem wynegocjowanych przez UE kontyngentów. Zakup szczepionek z bieżącym terminem realizacji jest w tej chwili – w świetle tych informacji – niemożliwy.
O co jeszcze pytali internauci? Chcieli wiedzieć, czy rząd zamierza wprowadzić obowiązkowe szczepienia przeciw Covid-19. - Nie ma nawet takiego kierunku myślenia, żeby odejść od dobrowolności, bo ona wciąż bardzo dobrze się sprawdza - zapewniał minister zdrowia Adam Niedzielski, przypominając, że w tej chwili już więcej niż połowa Polaków deklaruje chęć zaszczepienia się, a rosnąca liczba zaszczepionych będzie tylko powiększać grupę kolejnych chętnych do szczepień (bo, na przykład, przekonają się, że szczepienia nie niosą za sobą powikłań). - Nic tak nie przekonuje, jak fakty i liczby, a liczby mówią same za siebie - ocenił minister. - Na poziomie badań społecznych, które na początku sygnalizowały, że deklarację chęci zaszczepienia wyrażało mniej więcej 35-37 proc. osób, teraz jesteśmy już w takim punkcie czasowym, gdzie te deklaracje są większe niż 50 proc. - wskazał Niedzielski.
W trakcie sesji poruszony został również temat tzw. przywilejów dla zaszczepionych. Obecny tam szef KPRM Michał Dworczyk, który nadzoruje Narodowy Program Szczepień powiedział, że jedyne „przywileje”, jakie przewiduje rząd, to te, które wynikają ze zdrowego rozsądku (np. kwestia nienakładania kwarantanny po kontakcie z zaszczepionym czy powrocie zza granicy). - Największym przywilejem każdej osoby, która się szczepi, jest bezpieczeństwo; gwarancja tego, że nie zarażę swoich bliskich, że sam nie zachoruję - oświadczył Dworczyk, podkreślając, że rząd nie przewiduje żadnych dodatkowych przywilejów dla osób po szczepieniu. Prawdopodobnie nie będzie więc zapowiadanych jeszcze kilka dni temu przez ministra zdrowia ograniczeń w dostępie do świadczeń medycznych dla osób niezaszczepionych – wielu prawników już wypowiedziało się negatywnie o takim rozwiązaniu, wskazując na jego niekonstytucyjność.
To niejedyna zmiana stanowiska w sprawach związanych z pandemią. Jeszcze w poniedziałek rzecznik resortu zdrowia twierdził, że rząd nie planuje ponownego testowania nauczycieli. We wtorek minister zdrowia zapowiedział, że takie testowanie zostanie powtórzone już wkrótce – na początku lutego. Jego wyniki mają być jednym z ważnych czynników podejmowania decyzji o ewentualnym ograniczeniu wprowadzonych z powodu epidemii obostrzeń. - Przeprowadziliśmy badanie przesiewowe wśród nauczycieli, które na 134 tys. zbadanych nauczycieli dały wynik prawie 3 tys. pozytywnych przypadków. To mniej więcej 2 proc. tej populacji. Będziemy to badanie chcieli powtórzyć mniej więcej po dwóch tygodniach, czyli tak naprawdę na początku lutego. Zobaczymy jak wygląda ten wskaźnik w przesiewowym badaniu i być może na jego postawie podejmiemy decyzję, co robimy dalej - zaznaczył Niedzielski.
Z wypowiedzi ministra wynikało jednak, że „dalej” niekoniecznie oznacza radykalne luzowanie obostrzeń, mimo że sytuacja pandemiczna w Polsce wydaje się stabilna. Jak mówił Niedzielski, „dotychczasowe doświadczenie uczy, że każda decyzja dotycząca luzowania, jeżeli jest podejmowana nazbyt szybko kończy się tak jak u naszych południowych sąsiadów - Czechów czy Słowaków”.
Rząd Słowacji zdecydował w niedzielę, że zakaz wychodzenia z domu zostanie przedłużony do 7 lutego. Jednocześnie podjęto decyzję, że od poniedziałku do 27 stycznia na Słowacji przeprowadzone zostaną powszechne testy na obecność koronawirusa. Brak negatywnego wyniku będzie oznaczać obowiązkowe pozostanie w domu, również brak możliwości wyjścia do pracy.