Ratownik medyczny Adam Piechnik jest zbulwersowany przyjętą w ubiegłą środę przez Senat poprawką, która zakłada, że umowy zawarte pomiędzy prywatnymi karetkami a NFZ miałyby obowiązywać do 31 marca 2019 roku. - Rząd celowo odkłada w czasie szereg zapowiadanych zmian - skomentował.
Zdaniem Piechnika absolwenci RM z powodu niskich zarobków coraz częściej nie chcą wykonywać zawodu. - Choć nie chciałbym obrazić pracowników innych zawodów, to muszę przyznać, że rząd nie zapewnia nam dochodu nawet na poziomie ekspedienta w sklepie - wyjaśnił.
Piechnik przypomniał, że ratownicy medyczni chcą etatyzacji. - Część ratowników medycznych uważa, że z pracą na etacie należy połączyć dodatkowe dyżury. Są one nam bardzo potrzebne. Nikogo nie satysfakcjonuje praca za 2600 zł bez możliwości dorobienia - powiedział Adam Piechnik. - Etatyzacja jest korzystna dla ratowników medycznych. Ale praca w podmiotach, które będą narzucać stawki, ograniczając dostęp do dodatkowych dyżurów nie wchodzi w grę - dodał.
Jeśli ratownik, medyczny, który pracuje na umowie cywilno-prawnej, ulegnie wypadkowi, to nie może liczyć na żadne pieniądze ze strony pracodawcy. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w przypadku ratownika pracującego na etacie. Gdy będzie on na zwolnieniu lekarskim, to otrzyma 80 proc. swojego wynagrodzenia.
- Jeśli ratownika medycznego, który pracuje na umowie cywilno-prawnej, boli kręgosłup w pracy, to on zamiast skorzystać ze zwolnienia lekarskiego, bierze ketonal i pracuje dalej - zaznaczył Piechnik. - Jestem pewien, że gdyby pracowali na etacie, to natychmiast poszliby na zwolnienie lekarskie, żeby się podleczyć - dodał, tłumacząc, że chociażby z tego powodu rządzącym nie opłaca się wprowadzać zmian.
Przypomnijmy zgodnie z uchwaloną przez Sejm ustawą, umowy zawarte pomiędzy prywatnymi firmami a NFZ na ratownictwo medyczne, zakończą się 31 grudnia 2018 r. Z kolei 9 maja Senat przyjął poprawkę, która zakłada przesunięcie tego terminu o 3 miesiące. Oznacza to, że umowy z NFZ miałyby obowiązywać do 31 marca 2019 roku.