Kobieta z guzem piersi wielkości pięści trafiła do jednego ze szczecińskich szpitali. Na wizytę w szpitalu zdecydowała się po tym, jak guz rozerwał jej pierś. Wcześniej "leczyła się" u znachora dietą i ziołami... Po tym jak guz rozerwał pierś, znachor-irydolog doradził, by kobieta poczekała aż rana "przyschnie". Zdaniem lekarzy na wyleczenie kobiety jest już za późno.
- Prowadzenie tego typu działalności, która naraża na utratę zdrowia albo życia to jest zbrodnia - mówi dr hab. Jerzy Sieńko z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
Lekarze zawiadomili prokuraturę, która już zajęła się sprawą. Jednak z ustaleń reportera TVN24 wynika, że znachor nadal prowadzi swoją praktykę i "leczy" ludzi.
To nie pierwszy taki przypadek. Nie tak dawno pisaliśmy o leczonym u innego znachora chłopcu. - Nie żyje, bo miał nie żyć – tak powiedziała matka zmarłego na ostrą białaczkę limfoblastyczną 12-latka leczonego niekonwencjonalnie. Gdyby chłopiec został w szpitalu, miałby 90 proc. szans na wyleczenie!
Szacuje się, że w Polsce jest około 50-70 tys gabinetów, w których przyjmują tzw. uzdrowiciele, zielarze itd. Jest ich około 140 tys. w całym kraju. Dla porównania lekarzy jest niewiele więcej. W Polsce na 1000 mieszkańców przypada zaledwie 2,2 lekarza.
O sprawie jako pierwszy poinformował "Głos Szczeciński".
Źródło: TVN24/Głos Szczeciński