Ambasada brytyjska od początku wspiera Kongres Zdrowia Kobiet, między innymi przez dzielenie się doświadczeniami w zakresie wdrażania strategii zdrowia kobiet. Jak podkreślała Anna Clunes, przygotowana kilka lat temu strategia została w ubiegłym roku zaktualizowana i skupia się na zapewnieniu kobietom dostępu do kompleksowych usług zdrowotnych w dedykowanych podmiotach, które gwarantują też edukację i profilaktykę zdrowotną.
Jeśli w Polsce miałaby powstać strategia na rzecz zdrowia kobiet, na czym w sposób szczególny powinna się skupiać? Prof. Irena E. Kotowska, Instytut Statystyki i Demografii SGH, Instytut Gospodarstwa Społecznego SGH wskazywała, jako jeden z obszarów, kwestię zdrowia reprodukcyjnego w kontekście spadającej dzietności i zmian demograficznych. W jej ocenie dyskusja publiczna na ten temat jest prowadzona niewłaściwie. – Dzieci rodzi się mało. Boimy się tego, straszymy się wizją wyludniania kraju, zastanawiamy się, dlaczego Polki nie chcą rodzić. Tymczasem powinniśmy raczej ten wysiłek ukierunkować na myślenie co zrobić, by ułatwić decyzję o posiadaniu potomstwa tym, którzy dzieci chcą mieć – podkreślała. W jej ocenie problemy z prokreacją w tej chwili można uznać już za chorobę społeczną, której poświęca się zbyt mało uwagi. Ekspertka przyznała, że Polki – podobnie jak kobiety w innych europejskich krajach – rodzą pierwsze dziecko coraz później. – To jednak nie musi przesądzać o niskiej dzietności. Decydujące czynniki to poziom świadomości ale też dostęp do leczenia niepłodności, możliwość skorzystania z interwencji medycznych – wskazywała, nawiązując do realizowanego programu leczenia niepłodności metodą in vitro. W ocenie prof. Kotowskiej powinniśmy też inaczej rozłożyć akcenty na przykład w zakresie edukacji dotyczącej planowania ciąży. – Skupiamy się na tym, jak zapobiegać niechcianym ciążom. Ale to tylko jeden z aspektów. Drugi, niemniej ważny, powinien dawać wiedzę, co trzeba robić, jakich wyborów zdrowotnych dokonywać, jeśli chce się mieć potomstwo – przypominała.
Prof. Anna Fijałkowska, zastępca dyrektora ds. nauki Instytutu Matki i Dziecka, nawiązując do ostatniego wątku, poruszonego przez prof. Kotowską przyznała, że tak naprawdę eksperci mają bardzo nikłą wiedzę na temat stanu zdrowia młodych kobiet. – Skąd mamy ją mieć? Dziewiętnastolatki nie zgłaszają się na bilanse zdrowotne i wchodzą w okres dorosłości nie znając swojego stanu zdrowia – podkreślała, dodając, że planowany przez Ministerstwo Zdrowia program „Moje Zdrowie”, z którego korzystać będą mogły osoby po ukończeniu 20. roku życia może dać szansę na ocenę stanu zdrowia dorosłej, ale ciągle młodej, populacji.
Choć o zdrowiu młodych kobiet wiemy niewiele, wiemy – jak mówiła ekspertka – że większość z nich nie ma adekwatnej wiedzy na temat zdrowego stylu życia, własnego zdrowia i organizmu. Ogromna część młodych kobiet sądzi na przykład, że zajście w ciążę oznacza koniec aktywności fizycznej. – 60 procent kobiet przechodzi na zwolnienie lekarskie jeszcze w pierwszym trymestrze ciąży, w trzecim robi to 75 procent. Praktycznie na dwa lata wypadają one z rynku pracy – zwracała uwagę.
Inny problem to podejście do własnego ciała. - Polskie nastolatki nie są otyłe. Otyłość dotyka małe dzieci i potem problem wraca w wieku 17-18 lat. Jednak 60 procent piętnastolatek uważa, że są za grube, połowa z nich podejmuje próby odchudzania. To przekłada się na problemy emocjonalne, ale również problemy z dzietnością – wskazywała.
Prof. Anna Kostera-Pruszczyk, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Centralny Szpital Kliniczny UCK WUM również poruszała problem dzietności, prokreacji, - w kontekście chorób rzadkich. Jak stwierdziła, błędem – popełnianym nie tylko przez laików, ale też dużą część profesjonalistów medycznych – jest skupianie się na chorobie, a nie na zdrowiu osób dotkniętych takimi chorobami. – Człowiek chorujący na chorobę rzadką ma potrzeby zdrowotne wykraczające poza leczenie tej głównej choroby – przypomniała, dodając że na pewno rozmowy na temat planów prokreacyjnych należy podejmować przynajmniej z pacjentami, dla których dostępna jest terapia (to kilka procent wszystkich chorujących na choroby rzadkie). Przykładem decyzji, która umożliwia realizację planów związanych z posiadaniem dziecka jest, jak mówiła ekspertka, decyzja o refundacji nusinersenu dla ciężarnych. Decyzja ta zapadła bardzo szybko, gdy okazało się, że SMA zdiagnozowano u ciężarnej, która wcześniej miała lekkie objawy, „gorzej chodziła”. – W niektórych chorobach pojawiają się leki, które mogłyby zastępować na czas przygotowań do ciąży i samej ciąży stosowane w sposób ciągły terapie. Warto przemyśleć takie rozwiązania – podpowiadała.
Analizy i przemyśleń wymaga też obszar szczepień ochronnych. Mimo wprowadzanych w ostatnich latach i miesiącach ułatwień, Polacy i Polki nadal niechętnie korzystają z tej formy profilaktyki. Jak mówiła mec. Katarzyna Czyżewska, Czyżewscy Kancelaria Adwokacka, jednym z powodów tego stanu rzeczy może być nierównomierny rozkład ułatwień – o ile w aptekach bariery znikają bardzo szybko, w podmiotach leczniczych wcale nie jest łatwo skorzystać ze szczepień, a te powinny być dostępne powszechnie tam, gdzie jest możliwość przeprowadzenia szczepienia. – Dostęp do szczepień jest rzeczywiście coraz szerszy i łatwiejszy, ale jest jeszcze dużo do zrobienia – podkreśliła. Dotyczy to zarówno szczepień dorosłych (w tym kobiet w ciąży i seniorów) jak i szczepień przeciw HPV. Tu również poziom zaszczepienia jest daleki od zadawalającego.
Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydent Warszawy podkreślała, że mieszkańcy i mieszkanki stolicy są w uprzywilejowanej sytuacji, bo z jednej strony dostępność do lekarzy jest znacząco lepsza, z drugiej – miasto od lat finansowało i finansuje różnego rodzaju programy zdrowotne, w tym na przykład szczepienia dzieci przeciw HPV. W jej ocenie decydenci powinni jednak rozważyć w skali kraju rozszerzenie programu szczepień na młodych dorosłych, również osoby powyżej 20. roku życia. – Mamy całe roczniki, które nie mogły skorzystać ze szczepień w ramach środków publicznych – wskazywała. Ponieważ państwo przejęło finansowanie szczepień przeciw HPV, Warszawa pracuje w tej chwili nad programem szczepień przeciw półpaścowi dla seniorów, którym obowiązujące w tej chwili przepisy nie pozwalają na skorzystanie z ochrony ze względu na ciągle wysoką cenę szczepionki. Miasto stara się dostrzegać i reagować na inne wyzwania zdrowotne – na przykład problem zaburzeń zdrowia psychicznego wśród kobiet, które urodziły dziecko.
Partnerem systemu publicznego w zakresie utrzymywania populacji w dobrym zdrowiu starają się być też prywatni świadczeniodawcy. Anna Rulkiewicz, prezes Grupy LUX MED podkreślała, że bardzo często realizują one – oprócz szerokiego wachlarza świadczeń zdrowotnych, zadania medycyny pracy, co pozwala na kontakt z populacją w wieku produkcyjnym, w tym osobami stosunkowo młodymi, mającymi sporadyczny lub wręcz żaden kontakt z ochroną zdrowia. – W ramach medycyny pracy staramy się edukować, ale też zachęcać do wykonywania badań profilaktycznych, na przykład mammografii czy cytologii. Przekonujemy, by do panelu medycyny pracy wprowadzić takie badania, które pozwolą na wczesne wychwycenie chorób cywilizacyjnych, takich choćby jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca czy hipercholesterolemia – mówiła, dodając, że dużą rolę odgrywają programy edukacyjne, w tym programy profilowane dla konkretnych zakładów pracy, przygotowywane w ramach Grupy LUX MED. – Pracodawcy biorą dużo na siebie w tym obszarze. Mogliby jeszcze więcej, gdyby były odpowiednie zachęty – oceniła.
Ekspertka nie kryła, że potrzebne są nowe pomysły i nowe rozwiązania, jeśli chodzi o profilaktykę na przykład chorób onkologicznych, bo po 2017 roku, gdy zaprzestano wysyłania imiennych zaproszeń, załamała się zgłaszalność na badania mammografii i cytologii a różnice pomiędzy odsetkiem badających się kobiet między poszczególnymi regionami, między dużymi a mniejszymi ośrodkami, są bardzo znaczące.
To, czy uda się je zmniejszyć, zależy w ogromnym stopniu od edukacji zdrowotnej, od budowania świadomości na temat zdrowia. Katarzyna Stachowicz, poseł na Sejm RP mówiła, że ona sama jest przykładem skuteczności profilaktyki, bo może żyć i normalnie funkcjonować dlatego, że choroba onkologiczna została u niej zdiagnozowana wystarczająco wcześnie. Jak mówiła, swoim doświadczeniem stara się dzielić z innymi kobietami, czy to rozmawiając z nimi podczas różnych okazji, namawiając do badań, czy też odwiedzając szkoły i tam przekonywać do kluczowej roli profilaktyki i innych zachowań prozdrowotnych.
Czy jest szansa na takie nowe otwarcie? Wiceminister zdrowia Marek Kos podkreślał, że resort widzi problem w niskiej zgłaszalności czy to na szczepienia, czy na badania profilaktyczne. – Dajemy wędkę, niewielu chce z niej skorzystać – stwierdził. Przykładem „wędki” są choćby zmiany na liście leków refundowanych i decyzja o rozszerzeniu refundacji szczepień przeciw RSV i półpaścowi. Pytanie, czy będą chętni, by z nich skorzystać? Poziom zaszczepienia przeciw grypie daje powody do pesymizmu: wszystko wskazuje, mówił wiceszef resortu, że sezon 2024/2025 skończymy z 4,7 proc. zaszczepienia populacji, wśród seniorów wynosi on 11 procent. – Bardzo mało. Szczepienia przeciw HPV również odbiegają od założonych celów. Trzeba jeszcze więcej o tym mówić.
Marek Kos zadeklarował się jako zdecydowany zwolennik edukacji zdrowotnej, choć – jak mówił – efekty może ona przynieść za dziesięć, dwadzieścia lat. – Obywatel musi wiedzieć, co służy jego zdrowiu a co mu szkodzi – podkreślał. Jednocześnie przypomniał, że choć państwo wprowadza i będzie wprowadzać przepisy zakazujące lub ograniczające dostępność szkodliwych lub niezdrowych produktów dla dzieci i młodzieży, ostatecznie to postawa rodziców zdecyduje, czy te zakazy będą w pełni egzekwowane.