Choroby zależne od stylu życia
Opublikowano 19 grudnia 2025 08:23
Z tego artykułu dowiesz się:
- Dlaczego edukacja zdrowotna jest kluczowa dla przyszłości zdrowia społeczeństwa? Eksperci podkreślają, że bez skutecznej edukacji zdrowotnej w szkołach, walka z chorobami zależnymi od stylu życia, takimi jak otyłość i cukrzyca, nie ma szans na powodzenie.
- Jak zmiana stylu życia wpływa na zdrowie dzieci? Nowe badania wskazują, że co trzecie 8-letnie dziecko w Polsce ma nadwagę lub otyłość, co stawia nas w czołówce Europy. Eksperci apelują o wczesną interwencję i edukację zdrowotną.
- Jaka jest rola jakości powietrza w zdrowiu publicznym? Zanieczyszczenia powietrza są głównym czynnikiem ryzyka dla chorób układu oddechowego i krążenia, z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi, które wymagają pilnych działań.
- Jakie wyzwania stoją przed polityką zdrowotną w Polsce? Konieczność nowelizacji ustawy o zdrowiu publicznym oraz wdrożenie Narodowego Programu Zdrowia to kluczowe kroki, które mogą poprawić sytuację w ochronie zdrowia.
- Co zrobić, by zmienić nawyki zdrowotne dorosłych i dzieci? Eksperci wskazują, że odpowiedzialność za zdrowie spoczywa na każdym z nas, a zmiany w podejściu do zdrowia powinny zaczynać się już w dzieciństwie.
Przeciw nazywaniu chorób takich jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze czy otyłość „chorobami cywilizacyjnymi” zaprotestował prof. Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, przypominając, że słowo „cywilizacja” niesie ze sobą – a w każdym razie powinno – wiele pozytywnych treści. – To są choroby zależne od stylu życia i naszych wyborów – punktował ekspert. Zresztą, jak mówił, katalog tych chorób jest znacznie szerszy, bo sama otyłość zwiększa ryzyko wystąpienia ponad dwustu chorób, w tym – chorób onkologicznych. Prof. Mamcarz nie ma wątpliwości: musimy poprawić skuteczność i w prewencji tych chorób i w ich leczeniu, zaczynając właśnie od otyłości i nadwagi. – Musimy zapobiegać, przez zdrowe wybory, uwzględniające odżywianie, aktywność fizyczną, ale też choćby jakość i ilość snu czy wreszcie właściwe relacje społeczne – wyliczał, przypominając, że te ostatnie, choć nie ma w tej sprawie powszechnej świadomości są istotnym czynnikiem chorób naczyniowych, ale też metabolicznych.
Wyzwania, jakie stawia rzeczywistość, są olbrzymie, skoro ponad połowa dorosłych ma problem z nadwagą i otyłością, problem dotyczy też dzieci i młodych dorosłych. – Nie możemy już tylko o tym mówić – zwracał uwagę prof. Mamcarz. Działania trzeba zacząć od edukacji zdrowotnej. – Trzeba ją wprowadzić do szkół skutecznie, fakultatywny przedmiot to porażka i niewykorzystana szansa. Potrzebna jest nowoczesna edukacja z odpowiednimi narzędziami.
Prof. Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych WUM podkreślał, że choć ekspertom i osobom związanym z medycyną i ochroną zdrowia pewne kwestie wydają się oczywiste, powszechna świadomość na temat zdrowia wcale nie jest wysoka. Problemem są zwłaszcza mężczyźni, którzy – przynajmniej do pewnego wieku – uważają się wręcz za „nieśmiertelnych”. To przekłada się na brak gotowości do wzięcia odpowiedzialności za swoje zdrowie. Gdy już pacjent zgłasza się do specjalisty, często mówi, że robi to, bo „żona mu kazała” albo „dostał skierowanie”. – Swoją drogą, nigdy nie usłyszałem od kobiety: „mąż mi kazał” – przyznał. - Mówię wtedy, że mnie interesuje zdrowie pacjenta w takim stopniu, jak jego samego – mówił prof. Czupryniak, zwracając uwagę, że wiele osób uważa, że za ich zdrowie odpowiadają lekarze albo państwo, a nie oni sami. Wyzwaniem jest też uświadomienie rodzicom, że to na nich ciąży odpowiedzialność za zdrowie dziecka – w tym nawyki, jakie się kształtują w dzieciństwie, zaczynając choćby od tego, że pije się wodę, nie słodzone napoje.
Ekspert przypominał, że choć państwo odpowiada za finansowanie ochrony zdrowia i kwestie organizacyjne, jego zadaniem jest wspieranie i stanie na straży, by były zachowane podstawowe zasady solidaryzmu społecznego. Odpowiedzialność za zdrowie spoczywa na samych obywatelach. To model, który zakłada, że społeczeństwo jest dobrze wyedukowane, a władzę sprawują osoby wysoce kompetentne, myślące w horyzoncie przynajmniej dekady, a nie najbliższej kadencji. Jest jeszcze jeden aspekt. – W ramach Medycznej Racji Stanu, działającego już od lat think-tanku, mówimy często, że zdrowie jest wartością ponad polityczną. To prawda, ale pieniądze są sprawą bardzo polityczną – podkreślał. A to od pieniędzy zależy wiele decyzji, jakie zapadają w obszarze ochrony zdrowia.
Prof. Czupryniak przyznał, że decyzje te często nie są trafne, co nie zawsze spotyka się ze strony fachowców z właściwą reakcją i oceną. Brakuje zdrowej krytyki, bo ta, którą uprawia opozycja, ma zwykle charakter totalny i równie niemerytoryczny co decyzje rządzących. Sytuację komplikuje fakt, że zdrowie publiczne, kwestie edukacji, prewencji i profilaktyki chorób są na szarym końcu w kolejce po uwagę (i finansowanie). Znacząco lepiej widoczne są dziedziny medycyny naprawczej, zwłaszcza te najbardziej „widowiskowe” (choć oczywiście niezbędne) jak transplantologia czy robotyka. Choć ratują życie jednostek a nie milionów. Specjalista stwierdził też, że rozważania nad sposobami przekonania dorosłych do zmiany stylu życia – w skali globalnej – prowadzą donikąd, bo zmiana stylu życia jest niezwykle trudna. – Mówimy skupić się na kształtowaniu postaw dzieci i młodzieży tak, by wykształcić u nich właściwy styl życia. A dorosłym uświadamiać, że na końcu i tak sami odpowiadają za swoje zdrowie – podsumował.
- Sama edukacja zdrowotna nie wystarczy do dokonywania właściwych wyborów zdrowotnych. Musi być jeszcze baza, warunki, by takie wybory mogły być dokonywane – przypominała przy tym prof. Anna Fijałkowska, kierownik Zakładu Kardiologii w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, podkreślając, że nawet najbardziej atrakcyjnie przekazana wiedza przegra z rzeczywistością, jeśli dokonywanie zdrowych wyborów będzie niemożliwe albo choćby bardzo trudne.
Tymczasem stan zdrowia dzieci musi budzić niepokój. Z najnowszego badania COSI (Childhood Obesity Surveillance Initiative) wynika, że co trzecie 8-letnie dziecko w Polsce ma nadwagę lub otyłość (otyłość dotyczy 10 proc. dzieci). – Zajmujemy w tej statystyce ósme miejsce wśród 37 krajów Europy, ale pierwsze w naszym regionie – mówiła prof. Fijałkowska. Co prawda po pandemii wskaźniki nieco się obniżyły, ale nadal są wyższe niż przed pandemią. Ekspertka wskazywała, że wzrost problemu nadwagi i otyłości nie jest może „dramatyczny”, ale jest. – Dramatyczny skok zanotowaliśmy rzeczywiście w pierwszym okresie pandemii – przypomniała. I choć wskaźniki dla nastolatków są już zdecydowanie lepsze – maleje odsetek nadwagi i otyłości u obu płci – problem wraca u starszych nastolatków i młodych dorosłych, którzy znów mierzą się z problemami z nieprawidłowo wysoką masą ciała. Jak mówiła prof. Fijałkowska, doświadczenia badaczy IMiD pokazują, że są możliwe skuteczne interwencje w tym obszarze. Takim przykładem jest program „Przybij piątkę”, skierowany do dzieci i rodziców, którego filarem jest obudzenie poczucia sprawczości u dziecka. Ekspertka zwróciła bowiem uwagę, że współcześnie dzieci są nieprzygotowane do wzięcia odpowiedzialności za swoje wybory – m.in. przez narzędzia, które dają rodzicom wiedzę na temat zdarzeń w szkole w czasie rzeczywistym. – Jeśli rodzic wszystko ogarnia, łącznie z tym, że pociecha dostała jedynkę, to jak dziecko ma wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje zdrowie? - pytała retorycznie. Po zbudowaniu (obudzeniu) sprawczości można kształtować wiedzę na temat odżywiania, aktywności fizycznej czy zdrowego snu (badania COSI wykazały również, że ten ostatni parametr powinien budzić niepokój, tylko 1 proc. ośmiolatków przesypia pożądane dziewięć godzin na dobę).
Specjalistka przyznała, że uświadamianie wagi problemu należałoby zacząć od kobiet w ciąży, bo pierwsze lata życia dziecka są absolutnie kluczowe dla jego zdrowotnej przyszłości. – Przeprogramowanie metaboliczne w dzieciństwie ma swoje konsekwencje – przestrzegała, dodając, że nie bez powodu o dzieciach i ich nawykach zdrowotnych debatują kardiolodzy i diabetolodzy. – My wiemy, co to oznacza w dorosłym wieku – dodała, wracając do tematu bazy dobrych wyborów zdrowotnych. – Musi być dostępna zdrowa żywność, muszą być warunki uprawnia aktywności fizycznej. Samorządy lokalne muszą być świadome i zaangażowane i zapewniać takie drogi, które pozwolą dzieciom bezpiecznie docierać do szkoły rowerem, bez narażania na kolizję z rozpędzonymi elektrycznymi hulajnogami – wyliczała.
Choroby układu oddechowego tylko w części można uznać za zależne od stylu życia. Prof. Piotr Dąbrowiecki, przewodniczący Polskiej Federacji Chorych na Astmę, Alergię i POChP, zwracał uwagę, że astma jest najczęstszą chorobą przewlekłą u dzieci, a atopia czy alergia, które mogą prowadzić do astmy, dotykają nawet 35 proc. najmłodszych. Jednym z powodów są zanieczyszczenia powietrza, bo nawet jeśli sytuacja z pyłami zawieszonymi częściowo się poprawiła, pod względem innych zanieczyszczeń jesteśmy w czołówce. Głównym powodem pozostaje ogrzewanie domów i 2,5 mln dymiących kominów. Badania już dowiodły, że kobiety oddychające zanieczyszczonym powietrzem, rodzą dzieci u których dwukrotnie częściej występuje ryzyko astmy. – O ile styl życia decyduje o naszym zdrowiu w ponad połowie, na drugim miejscu znajduje się ten czynnik środowiskowy, jakim jest jakość powietrza. Wpływ na niego mamy ograniczony, choć można oczywiście decydować, gdzie mieszkamy, czym ogrzewamy dom, czym się przemieszczamy – wskazywał. W tym obszarze również, jak przyznał ekspert, dominuje „wyuczona bezradność” polityków. - Gdy rozmowa schodzi na konieczność walki ze smogiem, kolejni ministrowie mówią: „Nie da się” – powiedział. Ceną za to jest kilkadziesiąt tysięcy przedwczesnych zgonów rocznie.
Choroby układu oddechowego również, jak podkreślał prof. Dąbrowiecki, wołają o edukację zdrowotną. – Co dziesiąte dziecko w badaniu spirometrycznym ma obturację – mówił. Problemy pozostawione bez dalszej diagnostyki i leczenia oznaczają drogę do POChP lub ciężkiej astmy.
Ogromnym problemem jest też wpływ zanieczyszczenia powietrza na układ krążenia. Fatalna jakość powietrza zwiększa liczbę udarów i zawałów, wpływa również na wzrost liczby nowotworów. Zarówno kwestie związane z poprawą tego, czym oddychamy, jak i edukacja zdrowotna są jednak „przehandlowywane” na ołtarzu polityki. – My nie pytamy się pacjenta o poglądy polityczne. Tak samo wszyscy skorzystamy i będziemy zadowoleni, jeśli jakość powietrza się poprawi – wskazywał.
Jakość powietrza z jednej strony, złe wybory zdrowotne – z drugiej. Prof. Dąbrowiecki przywołał dane, z których wynika, że codziennie pali/wapuje co czwarta nastolatka w wieku 11-14 lat. – Połowa miała kontakt z wapowaniem. Kto im na to pozwolił? – pytał retorycznie, wskazując, że problem jednorazówek ciągle nie został rozwiązany, a zdarza się, że sięgają po nie dzieci już ośmio, dziewięcioletnie. – One nie są winne temu, że za rogiem mogą kupić coś, co uzależnia jak heroina.
Ekspert podkreślał, że niedostrzegane problemy z układem oddechowym, niezależnie od ich przyczyn, mogą skutkować astmą ciężką, a więc chorobą, z powodu której niektórzy pacjenci umierają. Problemem jest skala niedorozpoznań przypadków astmy ciężkiej, bo rozpoznanie to podstawowy warunek skutecznego leczenia. Ale problemem jest też brak świadomości – po stronie pacjentów, ale też np. lekarzy POZ – że w tej chwili astmę ciężką można (powinno się) leczyć inaczej niż doustnymi sterydami. – Mamy dostępne leczenie biologiczne, jest pięć preparatów do dyspozycji. W naszych poradniach leczymy jednak 4 tysiące pacjentów, a kryteria programu lekowego spełnia ponad 35 tysięcy – mówił. Ci, którzy nie docierają do specjalistów, przewidywał, będą ostatecznie generować potężne koszty systemowe, choćby przez konieczne hospitalizacje związane z zaostrzeniami choroby. Dodatkowo leczenie sterydami nie pozostaje bez negatywnych dla organizmu skutków, wśród których ekspert wymienił m.in. osteoporozę, jaskrę, zaćmę czy ryzyko zawału serca.
Joanna Wicha, wiceprzewodnicząca Komisji Zdrowia, która kieruje pracami sejmowej Podkomisji ds. Zdrowia Publicznego, podkreślała, że wiele poruszanych w dyskusji problemów dałoby się lepiej zaadresować, gdyby została znowelizowana ustawa o zdrowiu publicznym sprzed dziesięciu lat i gdyby obowiązywał nowy Narodowy Program Zdrowia. Przepisy mają zapewnić jego lepsze finansowanie, a bez środków finansowych trudno jest skutecznie prowadzić politykę zdrowotną. – Działania na rzecz zdrowia publicznego muszą być wielosektorowe i ponadresortowe – podkreślała, dodając, że w nowelizacji ustawy przewidziano powołanie komitetu rządowego, który skoordynuje działania poszczególnych resortów. – Jeśli chodzi o jednorazówki, to konieczność notyfikacji w UE wyhamowała ten proces ich eliminacji, ale w następnym roku to ma się, jak obiecuje Ministerstwo Zdrowia, wydarzyć – przypomniała.
Ogromnym wyzwaniem jest też alkohol. Posłanka zwróciła uwagę, że problem konsumpcji alkoholu, w tym uzależnień, manifestujących się np. codziennymi zakupami tzw. małpek, dotyczy zarówno mężczyzn jak i kobiet. – Milion małpek kupowanych rano do godziny 9.00. Robią to również kobiety pracujące w korporacjach – przypominała. Dlatego Lewica złożyła już jakiś czas temu projekt zmian przepisów dotyczący ograniczeń w sprzedaży i promocji alkoholu (chodzi m.in. o tzw. nocną prohibicję, czyli zakaz sprzedaży alkoholu poza lokalami, która miałaby obowiązywać w całym kraju, nie tylko w gminach, które w tej chwili takie zakazy wprowadzają). Wicha zapowiedziała również, że choć prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę podwyższającą akcyzę, temat na pewno wróci, bo wpływy z niej są potrzebne m.in. na walkę ze skutkami alkoholizmu, w tym na funkcjonowanie izb wytrzeźwień.
Nie tylko (i zapewne nie przede wszystkim) politycy czekają na nowy Narodowy Program Zdrowia. Prof. Mateusz Jankowski, Szkoła Zdrowia Publicznego, Centrum Medycznego Ksztalcenia Podyplomowego; Polskie Towarzystwo Medycyny Personalizowanej podkreślał, że podobnie jak w medycynie naprawczej, personalizacja powinna być motywem przewodnim również w zdrowiu publicznym. W tym sensie, że potrzebne są dobrze wycelowane, precyzyjnie określone metody rozwiązywania rozpoznanych z dużą dokładnością problemów. – Mamy bardzo duże zbiory danych, które powinniśmy użyć i zastosować, by zaplanować priorytety polityki zdrowotnej – mówił. Na podstawie tych zbiorów danych, rejestrów, danych epidemiologicznych czy też pochodzących z węższych badań, powinniśmy szukać odpowiedzi na pytanie, jaki jest stan zdrowia polskiej populacji i jakie są potrzeby. To powinna być podstawa do podejmowania decyzji na szczeblu rządu i parlamentu, by interwencje – związane z lokowaniem środków finansowych – były trafione i dzięki temu efektywne. Jako przykład danych będących w zasięgu ręki ekspert wskazał informacje, jakimi dysponuje NFZ, dotyczące poziomu realizacji programów profilaktycznych, czy dane ZUS na temat absencji chorobowej. – Są w dostępie otwartym a nie są używane do podejmowana decyzji – przypominał, dodając, że na potrzeby realizacji ustawy o zdrowiu publicznym powinno powstać, np. przy NIZP PZH-PIB – repozytorium wiedzy o stanie zdrowia populacji. Dzięki „podglądowi” można byłoby określać priorytety, wskazywać grupy socjoekonomiczne czy regiony, gdzie działania powinny mieć priorytet.
Marek Augustyn, wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia, zwracał z kolei uwagę, że choć rzeczywiście decydentom – na różnych szczeblach – może brakować kompetencji i wiedzy, ogromnym zasobem kadrowym są absolwenci zdrowia publicznego, który w znacznie większym stopniu niż obecnie powinni być angażowani w procesy decyzyjne choćby na poziomie samorządów lokalnych, w których podejmuje się kluczowe decyzje. Decydentom brakuje, jak mówił, niekiedy podstawowej wiedzy na temat systemu ochrony zdrowia, co nie przeszkadza składać obietnic i zapowiadać radykalnych przełomów, skutkujących inwestycjami w kosztowny sprzęt, który „stoi potem nierozpakowany”. – Brak wiedzy na temat systemu, na temat jego możliwości i ograniczeń, związanych na przykład z poziomem finansowania – zżymał się wiceprezes NFZ, nawiązując wyraźnie do trwającej dyskusji o koniecznej konsolidacji mniejszych podmiotów leczniczych, bo kontynuując, mówił o „braku woli optymalizacji procesów na poziomie subregionalnym dotyczących polityki zdrowotnej”. – Często ten brak wiedzy prowadzi do niewykorzystaniu potencjału, którym dysponujemy – wskazywał na podstawowe programy profilaktyczne.
Tematy
Joanna Wicha / Kongres Zdrowia Publicznego / Choroby cywilizacyjne / prof. Mateusz Jankowski / Kongres Zdrowia Publicznego 2025 / Edukacja zdrowotna / Prof. Artur Mamcarz / Prof. Leszek Czupryniak / Choroby zależne od stylu życia / Choroby metaboliczne / Nadciśnienie tętnicze / Marek Augustyn / Otyłość / Cukrzyca












