Subskrybuj
Logo małeWyszukiwanie
Kongres Zdrowia Mężczyzn

Ile kosztuje zdrowie?

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 3 lipca 2023 11:52

Ile kosztuje zdrowie? - Obrazek nagłówka

O długu zdrowotnym, w jaki wpędziła nas pandemia COVID-19, powiedziano i napisano już bardzo wiele, ale nie można nie przypominać, że w sposób szczególny zaciążyła ona na podstawowych wskaźnikach zdrowotnych dotyczących mężczyzn. Średnia oczekiwana długość życia mężczyzn w Polsce w 2022 roku spadła do 74 lat, obniżając się w stosunku do roku 2019 o 2,3 lat. Jest ona wyraźnie krótsza niż w Unii Europejskiej (77 lat). – Gdy za punkt odniesienia przyjąć Szwecję, to tam mężczyźni żyją średnio 81 lat – przypomniał dr Jakub Gierczyński, ekspert ochrony zdrowia. W Polsce różnica między średnią oczekiwaną długością życia między kobietami i mężczyznami sięga ośmiu lat i ta „gender gap” należy do najwyższych w UE. W Szwecji jest o połowę mniejsza. Ale nie tylko średnia długość życia jest problemem. Nie mniej istotnym wskaźnikiem jest średnia długość życia w zdrowiu. Kowalski w zdrowiu żyje 60 lat. Statystyczny obywatel UE – 63,5 roku. Statystyczny Szwed dobrym zdrowiem cieszy się aż dwanaście lat dłużej niż Polak.

Dlaczego? Tu kluczowe znaczenie ma styl życia i codzienne wybory, jakich dokonujemy. Papierosy pali niemal co czwarty polski mężczyzna, z czego ponad połowa – więcej niż paczkę dziennie. Tymczasem po drugiej stronie Bałtyku, który – jak mówił dr Gierczyński – w obszarze zdrowia raczej dzieli niż łączy, po papierosy sięga 6 proc. panów, a Szwecja jest na ostatniej prostej, by ogłosić, że staje się krajem wolnym od tytoniu. Jeśli chodzi o spożycie alkoholu, raz w miesiącu ryzykownie pije (upija się) 28 proc. Polaków, i pod tym względem nie odbiegamy od średniej unijnej. Wyróżnia nas to, co pijemy – konsumpcja na głowę to 11 litrów czystego spirytusu, gdy unijna średnia to 7 litrów. Nadwaga i otyłość dotyczy 70 proc. mężczyzn (otyłość – 20 proc.). W czasie pandemii problem się powiększył – statystycznemu Polakowi przybyło 6 kg. Polska odstaje pod tym względem i od UE (60 proc., z czego 18 proc. to otyłość) i od Szwecji (58 proc., 15 proc. otyłość). – Tylko co dziesiąty mężczyzna w Polsce uprawia jakąkolwiek aktywność fizyczną, sportową – zwracał uwagę dr Gierczyński. Średnia unijna to 16 proc., ale wskaźnik dla Szwecji – już 35 proc.

– Mamy do pokonania dystans liczony w latach, ale też dystans w podejściu do zdrowia. Wydawałoby się, że w pandemii, gdy tak dużo mówiło się o czynnikach ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19, o tym, że palenie tytoniu czy otyłość negatywnie wpływa na odporność organizmu, o znaczeniu chorób współistniejących, nastąpi refleksja. Okazało się, że COVID-19, patrząc globalnie, nie przyniósł w Polsce zmiany postaw zdrowotnych – podsumował wiceminister zdrowia Piotr Bromber. Podkreślił jednocześnie, że ta zmiana postaw jest koniecznością, ale profilaktyka wymaga cierpliwości, bo nie chodzi o zrywy („postanowienia noworoczne”) tylko o utrwalenie dobrych nawyków. Zdaniem Brombera coś jednak się zmienia, bo bycie zdrowym staje się modne. – To, że jestem zdrowy, daje mi zupełnie inne perspektywy.

Kluczowa, według wiceministra, będzie postawa wobec zdrowia – własnego zdrowia – ludzi młodych, którzy, jak zauważył, wcześniej niż poprzednie pokolenia muszą się mierzyć z problemami zdrowotnymi, choćby (ale nie tylko) w obszarze zdrowia psychicznego. Wcześniej też sięgają po niszczące zdrowie używki. – Dlatego tak ważna jest profilaktyka adresowana do ludzi młodych – podsumował.

O tym, że zdrowie musi się stać „trendy” – i jest szansa, by tak zaczęło być postrzegane – mówił również dr hab. n. med. Radosław Sierpiński, prezes Agencji Badań Medycznych. – Rośnie zamożność społeczeństwa. Dbałość o zdrowie i dłuższe życie w zdrowiu w społeczeństwach bogatszych jest bardziej powszechna, bo mówiąc kolokwialnie, ludzie chcą się cieszyć życiem i jego możliwościami również po przejściu na emeryturę. Chcą być aktywni, móc zwiedzać, uprawiać swoje pasje – tłumaczył.

Jednak punkt wyjścia, jak przyznał, nie jest korzystny. Choć możliwości polskiej medycyny nie odbiegają zasadniczo – a w wielu obszarach wręcz wcale – od tego, co oferują najlepsze szpitale w USA czy Europie Zachodniej, jest zasadnicza różnica w wynikach leczenia. Powód? Pacjenci w Stanach Zjednoczonych czy krajach „starej UE” zgłaszają się ze swoimi problemami zdrowotnymi znacznie wcześniej, dzięki powszechnemu udziałowi choćby w badaniach przesiewowych. Tymczasem duża część poważnych chorób w Polsce jest diagnozowana w takim stadium, że interwencje medyczne są albo w ogóle niemożliwe, albo przynoszą dużo mniejsze korzyści (choć generują olbrzymie koszty). – Co czwarty mężczyzna w Polsce uważa, że badania profilaktyczne są niepotrzebne – podkreślał szef ABM. W jego ocenie sytuację mogłoby poprawić wzmocnienie roli medycyny pracy – choćby dlatego, że 9,5 mln mężczyzn jest aktywnych zawodowo, badania profilaktyczne wykonywać muszą. Poszerzenie panelu tych badań w połączeniu z obligatoryjnością mogłaby przynieść pozytywny efekt. – W tej chwili badania medycyny pracy są, w dużym stopniu, formalnością, którą trzeba odhaczyć – przyznał.

Skutków takiego podejścia do własnego zdrowia nie jest w stanie zniwelować medycyna naprawcza, nawet jeśli na tym polu odnosimy sukcesy. Takim jest, niewątpliwie, poprawa dostępności do badań klinicznych – w ostatnich latach dynamicznie rośnie zwłaszcza segment badań niekomerycyjnych, finansowanych ze środków publicznych. Zanim powstała ABM, udział badań niekomercyjnych w rynku badań klinicznych w Polsce oscylował wokół 2 proc. W tej chwili, jak mówił prezes Agencji, jesteśmy na półmetku, bo udział zwiększył się do 10 proc., przy założonym 20-proc. celu, odpowiadającym średniej dla krajów wysoko rozwiniętych.

Jak stan zdrowia wpływa na produktywność mężczyzn? Prof. Gertruda Uścińska, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zwróciła uwagę, że jeśli chodzi o wydatki na renty z tytułu niezdolności do pracy, w ciągu kilkunastu lat sytuacja poprawiła się diametralnie. – Składka rentowa praktycznie bilansuje wydatki, pojawia się wręcz nadwyżka w budżecie – zdradziła. To efekt z jednej strony reżimu orzeczniczego, wypracowanego – jak mówiła szefowa ZUS – ogromnym wysiłkiem, z drugiej – coraz lepszej organizacji prewencji rentowej, celowanych wydatków ponoszonych na przywracanie pracownikom zdolności do pracy. Na przestrzeni kilkunastu lat udało się ograniczyć liczbę osób pobierających renty z 2,3 mln do kilkuset tysięcy. Nieco inaczej mają się sprawy z krótkookresowymi zwolnieniami lekarskimi. Ich koszt dla FUS to 28 mld zł (z czego 9 mld zł pochodzi z dotacji budżetu państwa), kolejne 10 mld zł wykładają na ten cel pracodawcy. Pandemia wyraźnie zwiększyła częstotliwość korzystania z popularnego „chorobowego”. Na pierwszy rzut oka częściej beneficjentkami są kobiety. – Gdyby jednak odjąć zwolnienia z tytułu ciąży i macierzyństwa, okazałoby się, że to mężczyźni częściej korzystają ze zwolnień lekarskich – przyznała prof. Uścińska, zwracając przy tym uwagę na ogromny „awans” w zestawieniu przyczyn, dla których wystawiane są zwolnienia, problemów ze zdrowiem psychicznym. – Jeszcze kilka lat temu były one na dziesiątym miejscu, dziś są już na piątym – podkreśliła.

– W psychiatrii męska płeć jest czynnikiem ryzyka braku współpracy przy przewlekłych zaburzeniach – podkreślał prof. Piotr Gałecki, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii. Dlatego, między innymi, to przede wszystkim mężczyźni stanowią lwią część osób skutecznie odbierających sobie życie. Ubiegłoroczne dane mówią o ponad 5,1 tysiącach skutecznych zamachów samobójczych, z czego 83 proc. dotyczyło mężczyzn. – Mężczyźni nie zgłaszają się z problemami psychicznymi, są też bardziej impulsywni oraz częściej niż kobiety cierpią na uzależnienia – wyliczał powody tego stanu rzeczy prof. Gałecki. Gdy zderzają się z sytuacjami kryzysowymi w życiu prywatnym lub zawodowym – zwłaszcza gdy kryzysy występują równocześnie, częściej decydują się na zakończenie życia.

Ekspert podkreślał, że przynajmniej częściowo na te problemy odpowiada reforma psychiatrii dorosłych, czyli przeniesienie ciężaru z leczenia zamkniętego na leczenie środowiskowe, w centrach zdrowia psychicznego. W jego ocenie efekty już widać. – Tam, gdzie centra funkcjonują już dość długo, spadła zarówno liczba hospitalizacji, jak i ich średnia długość. To efekt zmian systemowych, na pewno nie stanu zdrowia psychicznego populacji – podkreślił.

Dr Krzysztof Łanda, założyciel Fundacji Watch Health Care, prezes HTA FORMEDIS i były wiceminister zdrowia zwracał uwagę, że choć stan zdrowia mężczyzn wynika przede wszystkim z zaniedbań w zakresie profilaktyki i zdrowego stylu życia, nie bez znaczenia są problemy z dostępnością do świadczeń zdrowotnych. – Mężczyźni nie czekają w wielomiesięcznych czy wieloletnich kolejkach. „Patient” to w języku angielskim „cierpliwy”. W tym sensie kobiety są pacjentkami idealnymi, one potrafią czekać. Mężczyźni – nie – stwierdził.

Czy systemowo można zrobić coś więcej, by złe wybory zdrowotne tak bardzo nie szkodziły polskim mężczyznom? Łanda wziął pod lupę jeden z najpoważniejszych problemów w obszarze zdrowia publicznego, czyli palenie tytoniu, które jest przyczyną ogromnego odsetka chorób cywilizacyjnych, od chorób układu oddechowego przez układ krążenia po nowotwory – nie tylko płuc. Zwrócił uwagę, że w wytycznych towarzystw naukowych dotyczących leczenia uzależnienia od tytoniu są interwencje behawioralne, nikotynowa terapia zastępcza, farmakoterapia, brakuje natomiast produktów o zmniejszonej szkodliwości. – Wiele osób próbuje rzucić palenie kilkanaście, kilkadziesiąt razy. Bezskutecznie. Można je uratować, oferując im produkty o mniejszej szkodliwości, takie jak podgrzewacze tytoniu, e-papierosy czy też woreczki nikotynowe. W polskich wytycznych mamy do czynienia z podejściem ortodoksyjnym, tymczasem są przykłady krajów takich jak Szwecja czy Wielka Brytania, w których zastosowanie takich właśnie produktów przyniosło efekty. Strategia redukcji szkód działa, bo już obserwuje się zmniejszenie problemu nowotworów płuc – punktował.

Łanda stwierdził, że Polska nie powinna wdrażać przestarzałej, bo przygotowanej dekadę wcześniej, strategii antynikotynowej. – Gdy Komisja Europejska nad nią pracowała, dysponowała wynikami badań bardzo kiepskiej jakości. W latach 2007–2013 wielu produktów jeszcze zresztą nie było na rynku. Są nowe badania, od 2014 roku, które można określić jako kopalnię wiedzy. Dyrektywa antynikotynowa powinna zostać zaktualizowana i wtedy będzie sens ją wdrażać – powiedział.

Były wiceszef resortu zdrowia podkreślił, że jako lekarz uważa, że lepiej by było, gdyby ludzie nie palili, ale jeśli rzucenie palenia okazuje się niemożliwe, redukcja szkód jest jedynym sensownym rozwiązaniem. Wyzwaniem jest natomiast znalezienie sposobu na to, by po produkty takie jak e-papierosy i podgrzewacze tytoniu nie sięgały dzieci i młodzież. Choć, jak przypomniał, zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych nieletnim obowiązuje od wielu lat, tylko jest całkowicie martwy, bo młodzi ludzie (a nawet dzieci) i tak znajdują sposoby zdobycia papierosów.

Podobne artykuły

QET_0178
Kongres Zdrowia Mężczyzn

Czym tak naprawdę jest leczenie paliatywne?

30 czerwca 2023
QET_0017
1 czerwca 2023
KZM-telefon
29 września 2022
kzm-logo
16 września 2022

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także