Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
banner

3 groźne schorzenia, których unikniesz myjąc owoce

MedExpress Team

Aneta Matul

Opublikowano 12 maja 2023 13:00

3 groźne schorzenia, których unikniesz myjąc owoce - Obrazek nagłówka
Fot. iStock/Getty Images
Wiele osób nie ruszy niemytych owoców. Innym, a już zwłaszcza dzieciom, najlepiej smakują wprost z krzaczka. Powrót z lasu z ustami granatowymi od jagód czy też wyjadanie truskawek z babcinej grządki może mieć jednak poważniejsze niż nam się wydaje konsekwencje dla zdrowia.

Pasażerowie na gapę

Na pierwszy rzut oka rosnące na grządce truskawki czy jagody w lesie wydają nam się czyste, co najwyżej przyprószone piaskiem czy ziemią. Znajduje się jednak na nich dużo życia: bakterie (salmonella, e.coli), grzyby, a niekiedy larwy i jajeczka pasożytów. Kolejne możemy dorzucić tam sami, jeśli zrywamy i jemy owoce brudnymi rękami, bawimy się z dziećmi w piasku czy głaszczemy czworonogiego pupila. Szacuje się, że ponad 70 proc. wszystkich zatruć w skali światowej jest skutkiem braku higieny, a więc i tego, że nie myjemy rąk przed jedzeniem. Drobnoustroje doprowadzają do uciążliwych, ale stosunkowo łagodnych dolegliwości – biegunki, wymiotów, bólów brzucha, gorączki. Objawy takie mogą się pojawić tuż po posiłku, ale równie dobrze następnego dnia. W takim przypadku należy zadbać o przyjmowanie odpowiedniej ilości płynów, gdyż dolegliwości mogą doprowadzić do odwodnienia, szczególnie niebezpiecznego dla dzieci.

O wiele groźniejsze konsekwencje mają dla zdrowia długo rozwijające się pasożytnicze choroby odzwierzęce, takie jak bąblowica, toksoplazmoza czy toksokaroza. W ich przypadku można mówić nawet o zagrożeniu życia.

Idziemy na jagody

Leśne owoce są najczęstszym źródłem zakażenia bąblowicą – chorobą wywoływaną przez maleńkie, kilkumilimetrowe tasiemce jedno- i wielojamowe, bąblowce z rodzaju Echinococcus. Ich nosicielami są lisy, wilki, rzadziej jenoty (które jeszcze nie wszędzie w Polsce występują) oraz psy i koty (stąd można się zarazić nie tylko w lesie). Człowiek jest ich żywicielem pośrednim, przypadkowym, zarażającym się poprzez zjedzenie niemytych owoców, na których znajdują się jaja bąblowców. Można także, choć rzadziej, zarazić się przez kontakt ze skażoną glebą czy wodą, ewentualnie przez dotyk – lisów i wilków raczej nie mamy okazji głaskać, ale jaja tasiemców mogą znajdować się w ślinie, a także na futrze psa. Są bardzo żywotne – potrafią w glebie czekać rok na żywiciela, a, przykładowo, temperatura minus 70 stopni zabija je dopiero po kilku dniach, spotyka się je więc nawet w okolicach koła podbiegunowego! Przez zwierzęta wydalane są z kałem, dlatego najbardziej niebezpieczne jest spożywanie nie umytych owoców rosnących nisko – czarnych jagód i poziomek. Dlatego mniejsze zagrożenie zarażeniem daje zjedzenie malin czy jeżyn.

Obcy w naszym ciele

Ze zjedzonego jaja tasiemca wykluwa się larwa, która wędruje przez układ krwionośny żywiciela, szukając miejsca do zagnieżdżenia. Nie musi do niego dojść, jeśli organizm jest bardzo odporny. Larwa najczęściej trafia do wątroby (60 proc. przypadków), płuc lub mózgu, rzadziej śledziony lub kości. Wokół siebie tworzy „strefę ochronną”: wypełnioną płynem torbiel, która może mieć nawet do 30 cm średnicy! Torbiel uciska na inne narządy, wywołując mdłości, bóle, a jej pęknięcie grozi śmiercią. Najgorzej, jeśli pasożyt zagnieździ się w wątrobie – bąblowica bardzo szybko wyniszcza wówczas organizm, działając podobnie jak nowotwór z przerzutami (bąblowce wielojamowe nie tworzą w wątrobie cyst, a wypustki do innych narządów). 90 proc. nieleczonych zachorowań kończy się śmiercią.

Zaatakowane płuca powodują kaszl, duszności, bóle w klatce piersiowej, może wystąpić plucie krwią. Z płuc pasożyt rozprzestrzenia się na inne narządy. Z kolei tasiemiec w mózgu początkowo wywołuje nasilające się bóle głowy, zaburzenia widzenia, ale z czasem uszkadza ten ważny organ, doprowadzając do różnych zaburzeń psychicznych i napadów padaczkowych.

Bąblowica rozwija się miesiącami, czasem latami, są przypadki, kiedy nie daje znaczących objawów przez 10–15 lat, stąd bardzo trudno ją zdiagnozować. Pomocne są badania USG, RTG, badania serologiczne krwi i tomografia komputerowa. Często bywa mylona z nowotworem. Zazwyczaj konieczny jest zabieg chirurgiczny, w przypadku wątroby przeszczep, a następnie trwająca miesiącami kuracja niszcząca pasożyty, bo bąblowica ma tendencje do nawrotów. Rzadziej stosuje się chemioterapię lub nakłuwa torbiel i aplikuje do niej środki przeciwpasożytnicze. W Polsce co roku notuje się co prawda tylko kilkadziesiąt zachorowań na bąblowicę, ale choroba jest na tyle groźna, że lepiej się jej strzec i stosować się do prostych zasad higieny.

Kocie sprawki

Toksoplazmozę wywołują pierwotniaki Toxoplasma gondii. Ostatecznym ich żywicielem są kotowate, głównie koty domowe i to za ich sprawą choroba się rozprzestrzenia, ale żywicielami pośrednimi mogą być wszystkie ssaki i ptaki. To jedno z najczęstszych zakażeń pasożytniczych. Niektóre statystyki mówią, że zakażonych może być nawet 50 proc. światowej populacji. Na szczęście większość osób jest wyłącznie nosicielami i nigdy nie zapada na toksoplazmozę. Najczęściej zarażamy się jedząc surowe lub niedosmażone mięso. W tym przypadku źródłem zakażenia może być także niedokładnie umyta deska do krojenia czy nóż. Zarazić można się też mając kontakt z glebą, na której znajdowały się kocie odchody, np. w piaskownicy lub na miejskiej plaży – wydalane z kałem oocysty pierwotniaków potrafią tam przeżyć nawet 2 lata! Można się także zarazić spożywając nieumyte owoce – zwłaszcza truskawki – z grządek, które były odwiedzane przez koty (choć oocysty równie dobrze mogły tam przenieść na łapkach inne zwierzęta czy owady). Pierwsze objawy, które u osób z dobrą odpornością nie muszą wcale wystąpić, przypominają grypę: gorączka, powiększone węzły chłonne, bóle stawów, bóle głowy. Mijają po 4–6 tygodniach. W przypadku osób o słabej odporności (np. chorych na AIDS, poddawanych leczeniu immunosupresyjnemu) zdarzają się powikłania: zapalenie opon mózgowych i zapalenie mózgu, zapalenia węzłów chłonnych, wątroby, zmiany w płucach i mięśniu sercowym, zaburzenia widzenia.

Mogłoby się wydawać, że toksoplazmoza dla większości ludzi nie jest więc szczególnie groźna. Owszem, o ile nie dotyczy kobiety w ciąży: choroba prowadzi do poważnych wad rozwojowych dziecka i poronień. Pierwotniak niszczy ośrodkowy układ nerwowy płodu, a także błony naczyniowe oka. Wady rozwojowe u noworodków są nieuleczalne. Do zarażenia płodu dochodzi tylko w przypadku zarażenia pierwotnego, czyli wtedy gdy kobieta przed zajściem w ciążę nie chorowała na toksoplazmozę, dlatego kobiety planujące zajście w ciążę powinny się zbadać na obecność przeciwciał IgG świadczących o przebytej chorobie. Jeśli są seronegatywne, badania najlepiej powtarzać już w ciąży co trymestr). Najgroźniejsze objawy pojawiają się, gdy płód zarazi się w I i II trymestrze, w III trymestrze są łagodniejsze lub wcale się nie pojawiają.

Czy w takim razie – będąc w ciąży lub ją planując – trzeba pozbyć się kota? Nie, ale najlepiej go zbadać – jeśli jest seropozytywny, nie rozsiewa już oocyst i jego towarzystwo jest zupełnie bezpieczne. Ponadto oocysty nabierają zdolności zarażania po co najmniej 24 godzinach od wydalenia, a więc regularnie czyszczona kuweta również nie stanowi zagrożenia. Jeśli kot jest seronegatywny, nie powinien swobodnie wychodzić z domu i polować, nie należy go także karmić surowym mięsem.

Toksoplazmozę leczy się lekami przeciwpasożytniczymi i antybiotykami; terapia jest potrzebna ciężarnym, niemowlętom, osobom z immunosupresją, z toksoplazmozą atakującą narząd wzroku lub tak zwaną toksoplazmozą przewlekłą. W innych przypadkach mija samoistnie.

Piaskownica strachu

Ponad 60 proc. próbek gleby z piaskownic, podwórek i parków miejskich w Polsce wykazało skażenie jajami nicieni z rodzaju Toxocara, czyli glist psich i kocich – zarażone zwierzę wydala ich dziennie około 200 tysięcy! Rozprzestrzenianiu jaj łatwo byłoby zapobiec, odrobaczając pupili, sprzątając po nich i wyprowadzając w bardziej odludne miejsca. Wywołują one toksokarozę, chorobę pasożytniczą, na którą narażone są przede wszystkim dzieci, które bawiąc się w piasku wkładają dłonie i zabawki do ust lub jedzą brudnymi rękami. Stosunkowo często jaja znajdują się także na niemytych warzywach i owocach, które miały kontakt z zakażoną glebą. Z jaj wylęgają się larwy, które osiedlają się w różnych narządach, najczęściej w wątrobie, co akurat jest dla nich złym wyborem i większość z nich ginie. Reszta migruje jednak dalej (dlatego chorobę nazywa się również zespołem larwy wędrującej trzewnej), ku bardziej sprzyjającym środowiskom: do gałki ocznej, płuc, mózgu, rzadziej serca lub rdzenia kręgowego, gdzie może żyć nawet kilka lat. Toksokaroza najczęściej jest bezobjawowa, ale jeśli zaatakuje oczy, może spowodować uszkodzenie wzroku, a nawet jego utratę. Glista w mózgu często powoduje jego zapalenie, a także napady drgawek, zaburzenia czucia, zaś zagnieżdżona w płucach – kaszel, duszności i zapalenie pęcherzyków płucnych. Poważne zarażenie objawia się gorączką, osłabieniem, wysypkami, kaszlem, leukocytozą, powiększeniem wątroby. We wszystkich typach toksokarozy brak leczenia prowadzi do nieodwracalnych uszkodzeń tkanek, w których bytował pasożyt. Postawienie trafnej diagnozy jest trudne (często diagnozuje się astmę, alergie), a leczenie środkami przeciwpasożytniczymi długotrwałe – ciągnie się nieraz miesiącami.

Kwarantanna dla owoców

Toczy się wiele dyskusji, czy lepiej umyć owoce w zimnej, czy w ciepłej wodzie. Lekarze zwracają uwagę, że na wielu owocach, przede wszystkim tych rosnących na polach uprawnych, a sprzedawanych na przykład na targowiskach (na których jesteśmy narażeni na pokusy typu: „Pani skosztuje, jakie pyszne”) i w sklepach, pozostają pestycydy, tworzące coś w rodzaju oleistej powłoki. Nie zmyje jej ani zimna, ani ciepła woda, potrzebny jest płyn o kwaśnym odczynie, a więc woda zmieszana z octem, sokiem z cytryny czy kwaskiem cytrynowym – płukanie w niej owoców przez 2–3 minuty powinno zabić wszelkie bakterie. Samych pestycydów natomiast nie usunie, do tego potrzebna jest kolejna kąpiel, tym razem w alkalicznym roztworze wody z sodą oczyszczoną. Następnie należy owoce wypłukać dokładnie w czystej wodzie i wysuszyć. Innym sposobem jest kwarantanna owoców w wodzie z solą i sokiem z cytryny czy z kwaskiem cytrynowym – radzi się pozostawić je w niej przez około 5–10 minut. Można także kupić specjalne ekologiczne płyny do mycia i dezynfekcji owoców i warzyw – nie zawierają chemii, są bezwonne, bez smaku, nie szkodzą dzieciom. Jeśli chodzi o owoce z własnego ogródka lub pochodzące z leśnej polanki oddalonej od pól uprawnych, nie trzeba podejmować aż tak pracochłonnych starań: tutaj sprawdzi się dokładnie umycie w bieżącej wodzie, które usunie maleńkich niepożądanych gości. Oczywiście przed zjedzeniem owoców koniecznie trzeba umyć ręce, inaczej cały wysiłek pójdzie na marne.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także

iStock-961888448
5 września 2024
iStock-696889810
12 kwietnia 2024
iStock-872065914
16 lutego 2024
iStock-1165063882
MATERIAŁ PARTNERA

Dieta online: jak być w formie bez wychodzenia z domu

18 stycznia 2024
zmiana-czasu
27 października 2023