Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Mundial a zdrowie publiczne

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 19 czerwca 2018 11:03

Mundial a zdrowie publiczne - Obrazek nagłówka
Sport to zdrowie. Ale mundial to chyba przede wszystkim czynniki ryzyka, skoro w fazie grupowej najzagorzalsi kibice spędzają przed telewizorami nawet osiem, dziewięć godzin dziennie. O tym, jak na mundial patrzą specjaliści ds. zdrowia publicznego, rozmawiamy z dr. Tadeuszem Jędrzejczykiem.

Dziś na Mundialu rozpoczynają grę Polacy. Ogląda pan mecze?

Nie oglądam, również dlatego że nie mam telewizora. Ale interesuję się mistrzostwami świata, choć może nie w piłkarskim czy kibicowskim wymiarze.

Podczas meczu z Senegalem przed telewizorami zasiądzie pewnie kilkanaście milionów Polaków. Co przyciąga kibiców?

Przede wszystkim warto pamiętać, że mundial, a także inne wielkie imprezy sportowe, to nie tylko, a nawet nie przede wszystkim, wydarzenia sportowe. To eventy polityczne, ekonomiczne, społeczne. Wielkie imprezy sportowe od zawsze służyły rządom do podbudowywania swojego prestiżu, niekiedy nawet legitymacji do sprawowania władzy.

Wracając do kwestii zdrowotnych: odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie możemy się oderwać od telewizora podczas meczu, zwłaszcza gdy grają „nasi”, trzeba szukać w badaniach z zakresu neurofizjologii i psychologii. Nie wchodząc w szczegóły, oglądanie meczu aktywuje w mózgu kibiców układ dopaminergiczny, odpowiedzialny za funkcjonowanie mechanizmu nagrody. W dużym skrócie - za oglądanie meczu są odpowiedzialne małe chemiczne cząsteczki i impulsy elektryczne w neuronach, które to zjawiska są zlokalizowane we właściwych strukturach ośrodkowego układu nerwowego. Specjaliści z zakresu neurologii i psychologii mogliby ten temat rozwinąć i w istocie jest to wiedza całkiem ugruntowana badaniami, między innymi z neuroobrazowania, jak i udokumentowana licznymi publikacjami.

To nie są tylko teoretyczne rozważania, jeśli pamiętamy, że mechanizm nagrody to święty Graal wszystkich handlarzy – od tych, którzy handlują samochodami po dilerów narkotyków. Ci ostatni mają zresztą najłatwiej, bo sprzedawane przez nich cząsteczki bezpośrednio i bardzo silnie aktywują receptory odpowiedzialne za aktywację wspomnianego układu.

Mundial jest jak narkotyk?

… w przypadku kibicowania cofamy się do bodźców aktywujących układ nagrody praktycznie od prapoczątków naszego gatunku jako żyjącego w zbiorowościach.

Ujmując to w kategoriach uwarunkowań ewolucyjnego przetrwania i rozwoju, kibice oglądając mecz, zaspokajają na poziomie fizjologicznym i biochemicznym swoje potrzeby społeczne. W tym kontekście można mówić do pewnego stopnia jako zapobieganiu poczucia osamotnienia i alienacji, tylko nie na poziomie święta w grupie zbieracko-łowieckiej a na turbo-doładowaniu, angażującym jednocześnie miliardy ludzi.

Z perspektywy historycznej jest to kolejny ośrodek kondensujący poczucie przynależności, pokrewny do wspólnot lokalnych, regionalnych, narodowych, religijnych, etnicznych, zawodowych itd.

W zaspakajaniu potrzeb społecznych i łagodzeniu poczucia alienacji nie ma chyba nic złego? Dlaczego więc naukowcy z Zabrza stwierdzili podwyższenie liczby zgonów w czasie wielkich imprez sportowych?

Każde uruchomienie psychologicznej funkcji z przyciskiem „nagroda” jest przyjemne, ale nie każde jest korzystne dla zdrowia. Przyczyny podwyższonej śmiertelności wśród kibiców są dość oczywiste: silne zaangażowanie emocjonalne wywołuje skoki ciśnienia tętniczego, które dodatkowo jest jeszcze stymulowane alkoholem, słonymi przekąskami. Na szczęście obecnie trochę rzadziej papierosami.

Ale teraz ja zadam pytanie, bo ani nie oglądam meczów, ani – jak wspomniałem – nie mam nawet odbiornika. Jakie reklamy narodowa, publiczna telewizja emituje w blokach mundialowych, przed meczami, w ich przerwach i po meczach?

Koszmar dla eksperta od zdrowia publicznego. Chipsy, słodki napój gazowany, hazard, fast-food. Późnym wieczorem również piwo. W niektórych tych reklamach występują sportowcy – obecni lub byli. Wielkie nazwiska.

I to jest zasadniczy problem. Reklamy emitowane przy okazji wielkich imprez sportowych, nie tylko w Polsce i nie tylko w Europie, zachęcają do negatywnych, z punktu widzenia zdrowia jednostki i społeczeństw, zachowań. I nie ma wątpliwości, że odbijają się na wskaźnikach epidemiologicznych. Imprezy sportowe to wielkie pieniądze. Koncerny je wykładają więc wymagają, by ich reklamy były emitowane. Ale zapominamy często, zbyt często, że przecież w budowę wielkich obiektów sportowych są zaangażowane również wielkie pieniądze publiczne. Gdzieś umyka fakt, że państwa dotują koncerny w ich marketingowym wysiłku. A potem kolejny raz wykładają potężne środki publiczne na naprawę tego, co produkty owych koncernów zepsuły w zdrowiu obywateli. Na leczenie skutków otyłości, cukrzycy, chorób układu krążenia, etc. Zysk w postaci zwiększonej konsumpcji napojów słodzonych i słonych przekąsek zasila konta koncernów, a podatnicy najpierw płacą za autostrady i stadiony, potem – za leczenie tych, którzy przez lata kibicowali z paczką chipsów w rękach. Oczywiście, nie jedną.

Przy takiej okazji powinna wrócić dyskusja o roli mediów, zwłaszcza publicznych – które przecież też otrzymują środki z publicznej daniny, czy to w formie abonamentu, czy dotacji budżetowej. Kupując prawa do emisji mundialu czy innej wielkiej imprezy sportowej, nadawca ponosi koszty. Ale liczy na zyski – w postaci wpływów z reklam. Których znacząca część to te reklamy utrwalające negatywne z punktu widzenia zdrowia publicznego wzorce zachowań.

Czy jest na to rada?

Piłka, nomen omen, jest po stronie rządów. Najłatwiej wprowadzić klauzulę dotyczącą reklamy niektórych produktów przy okazji wszelkich dotacji i inwestycji realizowanych za pieniądze podatników na zasadzie wyłączności: albo pieniądze od państwa, albo od sponsorów. Takie rozwiązanie byłoby najprostsze, ponieważ w istocie bardzo trudno byłoby orzekać, które reklamy wspierają sprzedaż produktów korzystnych, neutralnych, a które - negatywnych.

Podobny mechanizm powinien mieć miejsce w przypadku mediów publicznych, co do zasady dotowanych z pieniędzy publicznych.

Biorąc pod uwagę odpowiedzialność nadawców za przekazywane treści, można byłoby przemyśleć również promocję zachowań prozdrowotnych, zresztą nie tylko w czasie meczu. Takie reklamy wymagają jednak profesjonalnego podejścia, by nie budzić już nie tylko kontrowersji ale także kpin.

A może blok reklamowy przed meczem powinien się kończyć planszą: „Minister zdrowia ostrzega przed nadmierną ekscytacją przebiegiem meczu i jego wynikiem”.

Nie wiem, czy dokładnie tak powinien brzmieć przekaz, ale coś w tym jest. Zwłaszcza że nie tylko o ekscytację chodzi. Rząd Szkocji zamówił analizę dotyczącą wpływu dużych i emocjonujących wydarzeń sportowych na relacje w rodzinach. Okazało się, że oglądanie meczy jest skorelowane ze zwiększoną liczbą interwencji policji w domach. Samo zjawisko jest dość złożone, powiązane z konsumpcją alkoholu i wciąż słabo zbadane. Nie mniej nie ulega wątpliwości, że korelacja istnieje i także powinna być wzięta pod uwagę w profilowaniu przekazu z meczów.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.