Na początku pandemii Światowa Organizacja Zdrowia zgromadziła ekspertów w celu oceny etyki, praktyczności, wykonalności i bezpieczeństwa tzw. prób prowokacyjnych, polegających na celowym infekowaniu wolontariuszy daną jednostką chorobową. Do tej pory tylko Wielka Brytania zaczęła prace w tym kierunku i rozpoczęła badania na wolontariuszach.
Pomimo kontrowersji oraz oczywistych niebezpieczeństw prawie 50 wolontariuszy z Wielkiej Brytanii podjęło decyzję o udziale w badaniu. Otrzymali niewielką dawkę koronawirusa klasy medycznej, by umożliwić naukowcom monitorowanie reakcji ich organizmu. Tego typu rozwiązanie może być skuteczniejsze od analiz osób zainfekowanych w sposób naturalny, dlatego, że badanie jest przeprowadzone w ściśle kontrolowanym środowisku, a każdy uczestnik otrzymuje identyczną dawkę koronawirusa.
Mimo wstępnego etapu badania, naukowcy doszli już do pierwszych wniosków. Jednym z nich jest bardzo istotna informacja, mówiąca, że wystarczy bardzo niewielka ilość wirusa COVID-19, by doszło do zakażenia. W porównaniu z grypą zakaźną może ona być nawet milion razy mniejsza twierdzi Andrew Catchpole, dyrektor naukowy hVIVO, brytyjskiej firmy przeprowadzającej jedno z dwóch brytyjskich badań. Powiedział, że w przypadku pierwszych 10 ochotników minimalna dawka wystarczyła, by zarazić się koronawirusem – co było dużym zaskoczeniem.
Badacze mają nadzieję, że wyniki pozwolą im znaleźć nowe potencjalne metody leczenia oraz szczepionki, które mogłyby pomóc w walce z nowymi wariantami COVID-19. Celem jest opracowanie skutecznych leków przeciwwirusowych, które można by przyjmować w domu.
Możliwe jest, że inne kraje dołączą do Wielkiej Brytanii i również rozpoczną podobne badania. Jest to m.in. Holandia, której ministerstwo zdrowia wykazało zainteresowanie próbami prowokacyjnymi koronawirusa, ale jeszcze nie podjęło działań, czekając na więcej opinii ekspertów.
Źródło: Politico.eu
