- Takie telefony w pełni wakacji w poprzednich latach się nie zdarzały zbyt często – przyznaje lekarka rodzina Porozumienia Zielonogórskiego Małgorzata Stokowska-Wojda. – Teraz koledzy lekarze z różnych regionów kraju sygnalizują, że znacznie więcej pacjentów deklaruje chęć szczepienia. Mam nadzieje, że to dobry prognostyk na jesień i przeciwko grypie zaszczepi się więcej niż te ok. 4 proc., z jakimi mamy dotąd do czynienia.
Małgorzata Stokowska-Wojda podkreśla, że lekarze rodzinni Porozumienia Zielonogórskiego promują szczepienia przeciwko sezonowej grypie od wielu lat, zalecając je szczególnie grupom najbardziej narażonym na ciężki przebieg choroby i groźne powikłania. Wieloletnie wysiłki medycznych ekspertów nie przynoszą jednak zadowalających efektów: pod względem szczepień przeciwko grypie Polska znajduje się w ogonie państw europejskich. Obecne większe zainteresowanie szczepieniami, zdaniem lekarki, może być ubocznym skutkiem pandemii koronawirusa.
- Wiele osób boi się COVID-19, a ponieważ na tę chorobę szczepionki nie ma, chcą przynajmniej zabezpieczyć się przed grypą, która w skutkach może być także niebezpieczna – uważa lekarka. – W informacjach na temat koronawirusa podkreśla się od początku, że najbardziej zagrożone są osoby z chorobami współistniejącymi, m.in. kardiologicznymi czy cukrzycą. To też ta sama grupa, dla której najgroźniejsza jest grypa. W czasie epidemii ci pacjenci czują się więc podwójnie zagrożeni i są to obawy uzasadnione. Warto mieć też na uwadze, że każda infekcja obniża odporność i powoduje, że człowiek staje się bardziej podatny na choroby. Po przejściu grypy łatwiej „złapać” nie tylko koronawirusa, ale i ok. 200 innych wirusów wywołujących objawy grypopodobne.
Źródło: inf. pras.