Pandemia spowodowała opóźnienia w diagnostyce i leczeniu raka płuca. Tymczasem wczesna diagnoza w przypadku tej choroby decyduje o rokowaniach pacjenta i długości życia. O sytuacji chorych - opowiedział Medexpressowi prof. dr hab. n. med. Dariusz Mirosław Kowalski z Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii-Instytut w Warszawie.
- Spodziewamy się, że będzie więcej chorych na zaawansowanego raka płuca. Aktualnie za późno go rozpoznajemy u pacjentów. A wszystko dlatego, że podczas pandemii dużo ośrodków pulmonologicznych zostało przekształconych w oddziały covidowe. Wielu chorych miało zamkniętą „drogę do leczenia”. Nie miało możliwości zgłoszenia się do placówki w celu uzyskania diagnostyki pulmonologicznej. Z kolei pacjenci, którzy mieli dostęp do szpitala, rezygnowali z konsultacji lekarskich, ponieważ bali się zakażenia koronawirusem - powiedział prof. Kowalski.
W Klinice Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii-Instytut w Warszawie podczas pandemii wprowadzono różne restrykcje, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa. - Zakazaliśmy odwiedzin pacjentów, zmniejszyliśmy liczbę chorych przyjmowanych przez różne gabinety, zwiększyliśmy liczbę teleporad. Każdy chory, który był hospitalizowany w ramach procedury jednodniowej, miał wykonywany test CRM na obecność koronawirusa. Przyjmowano do placówki tylko zdrowych pacjentów. Dzięki wprowadzeniu tych procedur udało nam się zapanować nad pandemią - wyjaśnił prof. Kowalski.
Ponad 90 proc. pracowników Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii-Instytut w Warszawie jest zaszczepionych. Ponadto pacjenci, którzy się zaszczepili, są zwolnieni z obowiązujących procedur. - Nie wykonujemy im testów CRM, mogą im towarzyszyć bliskie osoby podczas wizyty u lekarza - powiedział prof. Kowalski. - Rak płuca i nowotwory hematologiczne są nowotworami, które najbardziej obciążają chorego z koronawirusem. Jeśli pacjent zarazi się koronawirusem, to może go bardzo ciężko przejść. Z badań wynika, że ponad 70 proc. chorych na raka płuca, które zaraziło się koronawirusem, wymagało hospitalizacji. Prawie 50 proc. pacjentów trafiało na intensywną terapię. Połowa osób zmarła z powodu zakażenia koronawirusem - dodał prof. Kowalski.