Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Czy medycyna rodzinna umiera?

MedExpress Team

Iwona Schymalla

Opublikowano 16 maja 2014 07:00

Czy medycyna rodzinna umiera? - Obrazek nagłówka
Fot. MedExpress TV
O największych osiągnięciach Porozumienia Zielonogórskiego z okazji dziesięciolecia jego istnienia, a także o tym, dlaczego medycyna rodzinna umiera, Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpress.pl, rozmawia z dr. Jackiem Krajewskim, prezesem PZ.

jacek krajewski

O największych osiągnięciach Porozumienia Zielonogórskiego z okazji dziesięciolecia jego istnienia, a także o tym, dlaczego medycyna rodzinna umiera, Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpress.pl, rozmawia z dr. Jackiem Krajewskim, prezesem PZ.

Iwona Schymalla: Porozumienie Zielonogórskie obchodzi dziesięciolecie swojego istnienia. Jakie są w Pana opinii największe dotychczasowe jego osiągnięcia?

Dr Jacek Krajewski: Pierwszym i najważniejszym to wspólny głos środowiska reprezentującego ustawową opiekę zdrowotną. Przynajmniej jedna trzecia firm wykonujących świadczenia podstawowej opieki zdrowotnej jest zrzeszona dobrowolnie w Federacji w ramach związku pracodawców. Jest to ogromny potencjał, dzięki któremu możemy oceniać propozycje płatnika, czyli władzy jako decydenta politycznego w zakresie ochrony zdrowia. Możemy też sami sugerować pewne rozwiązania oraz wskazywać najbardziej pożądane w segmencie opieki zdrowotnej. To z kolei przekłada się na całościowe spojrzenie na system. Możemy uczestniczyć w pracach i być ekspertami w różnych powoływanych zespołach, w których sugerujemy, jakie z punktu widzenia praktycznego: firmy, pracodawcy, przedsiębiorcy w systemie zdrowia, należy wprowadzać zmiany, by lepiej było pacjentom. To, że mamy miejsce, ludzi i ekspertów, dzięki czemu możemy doradzać, uważam za jeden z sukcesów. Patrząc generalnie, takiej siły przebicia reszta środowiska medycznego nie ma. Porozumienie jako środowisko lekarzy i przedsiębiorców zajmuje stanowisko w aspekcie gospodarczym oraz systemu finansowanego, w którym dysponuje się ogromną kwotą 60 miliardów złotych. Wskazujemy cały czas potrzebę rozwoju POZ-tów.

Jak, na przestrzeni tych 10 lat, ocenia Pan atmosferę dialogu z decydentami? Czy to zmienia się pozytywnie, czy odwrotnie?

Zależy, jaki mamy czas. Czas między wyborami, w którym wybrani decydenci czują się mocni, wsparci, mają dobre notowania w sondażach, nie jest dobry. Decydenci wówczas nie są skorzy do słuchania rad. Bardzo mocno próbują wówczas realizować swoje pomysły. Innym racjom trudno się przez nie przebić. Zwykle jesteśmy słuchani, odbywają się konsultacje społeczne, wszystko dzieje się w świetle prawa. Ale z realizacją postulatów bywa później różnie. Przez to te dziesięć lat przebiegało w dość burzliwej atmosferze. Było co najmniej kilka kryzysów, o których cały kraj słyszał. Media się rozpisywały. Powodem był brak kompromisów między nami a stroną przeciwną. W 2003 i 2004 roku miały miejsce różne protesty, w 2005-2006 na ostatnim miejscu pod względem finansowym traktowano podstawową opiekę zdrowotną. W latach 2010-2011 plan finansowy NFZ był kompletnie nieprzygotowany. Represyjna polityka NFZ tak już się dała we znaki przedsiębiorcom, firmom działającym w obszarze podstawowej opieki zdrowotnej, lekarzom i innemu personelowi medycznemu, że musieliśmy zmienić warunki, mimo że ówczesny prezes NFZ twardo stał przy swoim stanowisku tzw. przykręcania śruby. Nie zmierzaliśmy do radykalizacji stanowiska, bo najłatwiej powiedzieć nie, bo nie… Stawialiśmy na dialog. Teraz czasy są inne. Sondaże i wybory zmieniły także optykę samych polityków, którzy liczą się z innymi partnerami dialogu społecznego. W swoich programach, by wyróżniać się od innych, starają się mieć twarde postulaty. Najbliższe wybory są otwarte na partnerstwo i dialog oraz unikanie konfliktów. Odbyliśmy już kilkadziesiąt spotkań. Na razie nie zmierzamy do konkretów. Uważam, że nastąpią wtedy, gdy znajdą odzwierciedlenie w planie finansowym czy procedurach NFZ. Dialog trwa.

Czy udało się przywrócić, czy też zbudować właściwą, wysokiej rangi medycynę rodzinną?

To specjalizacja lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Trzeba o tym pamiętać, że podstawowa opieka zdrowotna w całości nie jest tylko medycyną rodzinną. Lekarz rodzinny to zawsze lekarz POZ, natomiast lekarz pracujący w podstawowej opiece zdrowotnej nie zawsze jest lekarzem rodzinnym. Ta zasada, o której mówię ze smutkiem, źle odbiła się ostatnimi czasy na lekarzach rodzinnych i na tej specjalizacji. My jako Porozumienie Zielonogórskie  reprezentujemy przede wszystkich lekarzy i firmy pracujące w podstawowej opiece medycznej. Przypomnę, że w POZ pracuje niewiele ponad 10 tys. lekarzy rodzinnych. Więcej pracuje internistów i ok. 6 tys. pediatrów. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem ostatniej nowelizacji ustawy o świadczeniach podstawowej opieki zdrowotnej (wielokrotnie rozmawiałem o tym z ministrem zdrowia i pisałem do niego w tej sprawie). Uważam ustawę za zły ruch. Myślę, że spowoduje poważne zatrzymanie, a kto wie, czy nie koniec medycyny rodzinnej. Mówimy o specjalizacji, która dla mnie jako pracodawcy w podstawowej opiece zdrowotnej jest najcenniejsza. Lekarz rodzinny jest najbardziej wszechstronnie wykształcony, wyspecjalizowany i nadający się do funkcji lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Internista czy pediatra, z całym szacunkiem do kolegów, nie mają takiego przygotowania i musieliby nabyć bardzo duże doświadczenie, by radzić sobie w POZ tak jak lekarz rodzinny. Zatrzymano koncepcję sprzed paru lat, która mówiła, że każdy Polak będzie leczony przez swojego lekarza rodzinnego. Miało to być leczenie nie przypadku, tylko konkretnej osoby przez wiele lat. To przeszłość. Ci, którzy się ostali, skończą swoją karierę, rozstaną się z pacjentami, których nie będzie miał kto po nich przejąć. To koniec medycyny rodzinnej realizowanej  przez lekarza, który zna swoją populację, swoich pacjentów zna z imienia i nazwiska, ich choroby, sytuację rodzinną, patrzy na nich holistycznie. Leczy nie tylko same choroby, ale to, co jest przed nimi, czyli różne zagrożenia, które mogą je wywołać. Nie musi mieć do tego różnych statystyk i przeczytanych tomów książek. Ta idea tym ruchem została rozwalona, mimo że byliśmy mocno temu przeciwni. Jeśli chodzi o projekt „Medycyna rodzinna i POZ w modelu lekarza rodzinnego”, ruch przywrócenia internistów i pediatrów przez Ministerstwo Zdrowia i Sejm do systemu jako tych, którzy się mogą kontaktować, uważamy za błąd. Czas pokaże skutki. Z naszego punktu widzenia pracodawców będziemy mieli wszystkich tych lekarzy, ale rodzinnych coraz mniej. Być może część lekarzy szpitalników internistów i pediatrów przejdzie do POZ, chociaż oferta NFZ dla nich jest żadna. Będzie duży problem w mniejszych ośrodkach z ustawieniem pracy, gdzie obok lekarza rodzinnego razem będą musieli pracować internista i pediatra. To zwiększy koszty funkcjonowania firmy.

Podobne artykuły

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także