Obywatelski projekt noweli ustawy przewiduje przeznaczenie 6,8 proc. PKB na ochronę zdrowia w 2021 r. Zapisy projektu przewidują, że w tym roku publiczne nakłady na ochronę zdrowia będą nie niższe niż 6,2 proc. PKB. To oczywiście projekt z 2017 roku, nad którym Sejm obecnej kadencji musiał rozpocząć prace od początku, bo w poprzedniej o projekcie „zapomniano”.
- Projekt powstał w 2017 r. W dwa tygodnie zebraliśmy prawie 150 tysięcy podpisów. 6,8 proc. to minimum, które państwo musi przeznaczać, żeby normalnie funkcjonować - mówił Tomasz Dybek, przewodniczący zarządu krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii OZZPF, przedstawiciel wnioskodawców. Bez tego minimalnego poziomu rzeczywistość pracowników systemu ochrony zdrowia i przede wszystkim pacjentów jest dramatyczna. - Według raportu Najwyższej Izby Kontroli, nakłady na badania laboratoryjne w Polsce są znacznie niższe niż nakłady w innych krajach UE. Diagnostyka jest niedofinansowania, a nakłady wynoszą 8 euro na osobę. W Słowenii jest to 27. Jeśli nie ma dobrej diagnostyki, jak lekarz ma poprawnie zdiagnozować lekarza? Dostęp do psychologa to okres od kilku miesięcy do kilku lat. Co to za rehabilitacja, która prowadzona jest dwa, trzy miesiące po urazie? – wyliczał Tomasz Dybek.
Prawo i Sprawiedliwość nie zgadza się z oceną, że nakłady nie rosną – Violetta Porowska, przemawiając w imieniu klubu PiS podkreślała, że projekt obywatelski w zasadzie jest już skonsumowany, bo od 2018 roku publiczne wydatki na zdrowie rosną w sposób historyczny, w 2019 roku wyniosły 5,35 proc. PKB, czyli znacząco więcej niż zapisano w ustawie. PiS jednak, zgodnie z zasadą, że projektów obywatelskich nie odrzuca się w pierwszym czytaniu, poparło odesłanie projektu do Komisji Zdrowia.
Podobnie, jak większość klubów opozycyjnych, które jednak na polityce obecnego rządu w zakresie ochrony zdrowia, w tym nakładów, nie pozostawiły suchej nitki. - W roku 2018 nasza ochrona zdrowia została oceniona jako jedna z najgorszych krajów w Europie – przypominał Marek Hok (KO). Poseł podkreślił również, że co prawda rzeczywiście nakłady na zdrowie rosną, ale to tylko dlatego, że dynamicznie rosną przychody ze składki zdrowotnej. Nie ma natomiast obiecywanego dużego zaangażowania budżetu państwa.
- W trakcie kampanii wyborczej PiS obiecywało zmiany w zdrowiu, ponadpartyjny pakt dla zdrowia, „piątkę Kaczyńskiego” – podkreślała Marcelina Zawisza (Lewica) i oceniła, że efektów tych deklaracji nie widać. Co więcej, zdaniem posłanki PiS robi wszystko, by wmówić Polakom, że nakłady na zdrowie rosną, zakłamując rzeczywistość. - Od lat oscylujemy na poziomie 4,5-4,7 proc. PKB wydatków na ochronę zdrowia. Zamiarem Prawa i Sprawiedliwości jest utrzymanie obecnego stanu nakładów na zdrowie. Wskaźniki do wyliczenia nakładów mierzone są wobec PKB sprzed dwóch lat. W nakładach na obronność takie same wskaźniki są liczone od roku bieżącego – mówiła.
- Sejm niedługo pochyli się nad projektem podobnej ustawy Lewicy, czy PSL gdzie będziemy rozmawiać o zwiększeniu nakładów na zdrowie. Będę wdzięczny, jeśli wskażecie państwo źródło finansowania tych ustaw – komentował projekt obywatelski i dwa projekty poselskie, które już są złożone w Sejmie, wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski. Podkreślił, że gdyby Sejm uchwalił projekt obywatelski, już w tym roku nakłady musiały w stosunku do planu wzrosnąć o 30 mld zł.
- Od przyjęcia ustawy o 6 proc. PKB realizujemy nakłady wymagane z nawiązką. W ciągu tylko dwóch lat nakłady na zdrowie wzrosły o 23 proc. – stwierdził wiceminister Gadomski, porównując rok 2018 z bieżącym rokiem.
