Subskrybuj
Logo małe
Szukaj

Nawyki na start, czyli zdrowie zaczyna się w dzieciństwie

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 16 października 2025 13:00

O profilaktyce chorób nowotworowych, otyłości, zaburzeń psychicznych i krótkowzroczności u dzieci rozmawiali eksperci podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. profilaktyki nowotworowej - RAK STOP 13 października br.
Nawyki na start, czyli zdrowie zaczyna się w dzieciństwie - Obrazek nagłówka

Eksperci podkreślali, że dobre nawyki zdrowotne zaczynają się od najmłodszych lat. Dlatego przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu posłanka Katarzyna Piekarska pytała ekspertów, jak zachęcać rodziny do tego, aby uczyły dzieci zdrowego stylu życia. Rozmawiano o profilaktyce chorób nowotworowych, roli aktywności fizycznej i prawidłowej diety w zapobieganiu otyłości i chorobom cywilizacyjnym, w tym nowotworom, odpowiedzialnym korzystaniu z elektroniki i zapobieganiu rozwojowi krótkowzroczności.

Stygmatyzująca otyłość

– Obecnie mamy 9 milionów osób z nadmierną masą ciała. NFZ szacuje, że już za 10 lat odsetek dorosłych mężczyzn z nadwagą i otyłością będzie sięgał 35% i co czwarta Polka będzie miała ten problem. Dlatego musimy działać – apelował prof. Mateusz Jankowski, specjalista zdrowia publicznego. Zaprezentował dane z raportu CMKP, w którym zapytano Polaków, co wiedzą o problemie nadmiernej masy ciała i chorobie otyłościowej. 85% Polek i Polaków postrzega otyłość jako chorobę. Na pytanie o sposoby leczenia otyłości 87% badanych odpowiada – modyfikacja stylu życia, ale tylko 35% jest świadomych, że można stosować farmakoterapię. I choć ponad 80% Polaków wie, że otyłość jest chorobą, 43% uważa, że to również powód do wstydu. W związku z tym potrzebujemy działań w zakresie zdrowia publicznego w tym temacie - podsumował.

– Mamy 2 milionów dzieci z otyłością, które są w szkołach stygmatyzowane. Nie uczęszczają na lekcje wychowania fizycznego, dlatego że spotykają się z dyskryminacją, a nawet z przemocą. W fundacji mamy dorosłe osoby, które chorują na otyłość od dzieciństwa i każda z nich doświadczyła przemocy fizycznej i psychicznej, także w domu, nie tylko w środowisku szkolnym – poinformowała Ewa Godlewska, prezes FLO – Fundacji na Rzecz Leczenia Otyłości.

Ruch dla wszystkich

Fizjoterapeuta Michał Guzek zwrócił uwagę, że mniej niż 60% dzieci i młodzieży uczestniczy w zajęciach fizycznych, a reszta w ogóle nie bierze udziału w zajęciach sportowych ze względu na różne choroby przewlekłe. – A nasz system nie jest w stanie im innej aktywności zapewnić. Mamy świetny program w WF – 1059 godzin w szkole podstawowej, 936 godzin w ponadpodstawowej, ale co z tego, jeśli 30% dzieci nie uczęszcza na te zajęcia. To są zwykle dzieci otyłe i z problemami zdrowotnymi – wskazał. Dlatego, jego zdaniem, ocena z WF nie powinna być wliczana do średniej. - To jest narażenie na stygmatyzację dzieci otyłych i mniej sprawnych, które boją się wyśmiewania przez kolegów i którym obniża to średnią ocen. A nauczyciele WF nie są w stanie im zapewnić odpowiedniej formy ruchu – ostrzegał.

Dr Aleksandra Lewandowska, krajowa konsultantka w dziedzinie psychiatrii i dzieci i młodzieży ubolewała, że nikt nie pyta dzieci, dlaczego uciekają z WF-u, ile przemocy doświadczają w szatni. - Dzieci z nadwagą i otyłością mają często rozstępy, a na WF są obowiązkowe spodenki i bluzka z krótkim rękawem. Wystarczyłoby podejście indywidualne, które bardziej zachęciłoby dziecko z nadwagą czy z otyłością do uczestniczenia w lekcjach wychowania fizycznego – tłumaczyła.

Monika Dębińska, prezes Ogólnopolskie Porozumienie Pracodawców Rehabilitacji mówiła o rehabilitacji dzieci. - Fantastycznym modelem byłaby ambulatoryjna opieka blisko pacjenta, z możliwością rehabilitacji, konsultacji psychologa, dietetyka. To nie musi być ośrodek rehabilitacji dziennej, to może być ambulatorium, aby dzieci miałyby kompleksową opiekę - proponowała.

Wojciech Dobrowolski z Ministerstwa Sportu i Turystyki przypomniał, że nie ma formalnej możliwości zwolnienia z lekcji wychowania fizycznego przez rodzica. – Fatalną praktyką jest, że zwyczajowo dokumenty takie są przynoszone przez rodziców i dyrektorzy oraz nauczyciele nie chcą się szarpać z rodzicami – tłumaczył.

Jak budować dobre nawyki?

Dr Łukasz Rakasz, ordynator Oddziału Neurochirurgii Dziecięcej w Szpitalu Dziecięcym przy ul. Niekłańskiej w Warszawie mówił o konieczności budowania zdrowych nawyków już u najmłodszych dzieci zwłaszcza dotyczących aktywności fizycznej. - Od czwartego roku życia trenowałem, co zaowocowało – poza kilkoma medalami - tym, że wstaję rano i niezależnie od tego, jaka jest pogoda idę biegać. Takie nawyki trzeba budować w dzieciństwie - apelował. Dodał, że sport buduje też zdrowie psychiczne. – Kiedy upadamy, podnosimy się, otrzepujemy i idziemy dalej - powiedział.

Ewa Godlewska z Fundacji na Rzecz Leczenia Otyłości ubolewała, że wysokoprzetworzona żywność jest zbyt łatwo dostępna. – Jesteśmy bombardowani reklamami niezdrowej żywności. Musimy jako społeczeństwo wesprzeć rodziców i dzieci w tym, żeby mieli łatwiejszy dostęp do zdrowej żywności, żeby kształtować środowisko bardziej przyjazne ruchowi. Trzeba ograniczać dostęp do żywności śmieciowej i jej reklamę - apelowała.

Posłanka Katarzyna Piekarska proponowała korzystanie ze specjalistów, którzy zajmują się marketingiem, żeby dobrze sprzedać wiedzę o zdrowiu.

Dr Paweł Koczkodaj z Zakładu Epidemiologii i Prewencji Pierwotnej Nowotworów Narodowego Instytutu Onkologii zwrócił uwagę, że zgodnie z wynikami badania opublikowanego w „The Lancet Public Health”, pierwsze efekty populacyjne kampanii medialnej prowadzonej ustawicznie ze stałym finansowaniem są widoczne dopiero po 7 latach. – Kampania resortu zdrowia „Planuję długie życie” jest jedyną, która trwa nieprzerwanie od wielu lat i zaczyna mieć rozpoznawalną markę – powiedział.

Oderwać dzieci od ekranu

- Niewłaściwe użycie technologii Internetu to narażenie młodego człowieka na przebodźcowanie, uzależnienie czy na przykład zmianę rytmu dobowego, ale także na duży poziom dezinformacji zdrowotnej, tego jak kształtować swój styl życia – ostrzegał Dominik Kuc, członek Zarządu Fundacji GrowSPACE w ramach której wspiera edukację i zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży.

Krajowa konsultantka dr Aleksandra Lewandowska poinformowała, że z roku na rok kondycja psychiczna dzieci i młodzieży słabnie, pomimo podejmowanych aktywności. Zwróciła uwagę na problemy związane z używaniem technologii cyfrowych. - Dlaczego nie wsłuchujemy się w głos dzieci dotyczący używania technologii cyfrowych. Nikt ich nie pyta się, ile przemocy doświadczają w przestrzeni cyfrowej - podkreślała.

Dodała, ze potrzebna jest też edukacja rodziców. 70% z nich nie dba o kontrolę rodzicielską i dzieci już w wieku niemowlęcym otrzymują urządzenia ekranowe. Tymczasem publikacje naukowe oparte na dowodach pokazują, że każda godzina spędzona tak dłużej w Internecie zwiększa ryzyko występowania zaburzeń psychicznych o kilkadziesiąt procent, a szczególnie narażone są dziewczęta w wieku 11–13 lat i chłopcy w wieku 14–16 lat.

Epidemia krótkowzroczności

Sylwia Kijewska, wiceprzewodnicząca Polskiego Towarzystwa Optometrii i Optyki ostrzegała, że z danych epidemiologicznych wynika, że wzrok dzieci stale się pogarsza. - A przecież 80% wszystkich zbieranych i intepretowanych informacji przyswajamy właśnie wzrokiem. W przypadku dzieci, które uczą się czytać i pisać, poznają różne znaki i elementy, jest to tym bardziej istotne. Poza tym widzenie ma wpływ ma rozwój społeczny i psychiczny, a także na aktywność fizyczną - wyliczała.

Tymczasem w Polsce ponad półtora miliona dzieci zmaga się z krótkowzrocznością. – Dane są naprawdę przerażające, ponieważ już teraz 50% dzieci w Polsce ma problemy z widzeniem, a z tego 58% krótkowzroczność. A perspektywa jest taka, że do 2050 r. połowa populacji na świecie będzie mieć krótkowzroczność – ostrzegała.

Za rozwój krótkowzroczności odpowiada genetyka i styl życia. - Coraz więcej czasu spędzamy na patrzeniu blisko, w telefon, tablet, komputer, a za mało na zewnątrz w naturalnym oświetleniu, gdzie można patrzeć daleko. Dzieci spędzają średnio 5 godzin dziennie przy tablecie czy telefonie. Tymczasem nasze oczy ewolucyjnie są przyzwyczajeni do tego, żeby patrzeć daleko. Wtedy się relaksują - wyjaśniała.

Sylwia Kijewska dodała, że krótkowzroczność jest taką wadą wzroku, która rośnie wraz z dzieckiem. Wiąże się także z większym ryzykiem powikłań, czyli chorób oczu, które grożą w ogóle utratą widzenia. To rodzi olbrzymie koszty systemowe, bo przy znaczącym osłabieniu widzenia nie sposób samodzielnie funkcjonować. Takie choroby oczu wymagają też kosztownego leczenia. – To wiąże się z kosztami powyżej 3 mld zł rocznie. Poza tym im wyższa krótkowzroczność, tym gorsza jakość życia i tym gorsze samopoczucie dzieci i ich samoocena – wyliczała.

Aby przeciwdziałać epidemii krótkowzroczności, trzeba przede wszystkim ją diagnozować. – Musimy dzieci badać, ponieważ krótkowzroczność nie boli, więc często osoby z tą wadą nie wiedzą, że gorzej widzą i dopiero w wieku szkolnym najczęściej nauczyciele zauważają, że coś jest nie tak. To trochę za późno, bo wada jest już wtedy dość spora. Dlatego potrzebne są okulistyczne, optometryczne badania przesiewowe zanim dziecko pójdzie do szkoły, a najlepiej zanim trafi do przedszkola, a później kontynuowane w szkole co roku – wskazała.

Konieczne jest także zabezpieczenie dzieci z krótkowzrocznością, żeby dobrze widziały, a także rozwiązania, które mogą spowolnić jej rozwój. Polskie Towarzystwo Okulistyczne 4 lata temu wydało swoje wytyczne w tym zakresie. – To są działania farmakologiczne w postaci kropli, które codziennie podaje się dzieciom oraz rozwiązania optyczne w postaci okularów czy soczewek kontaktowych, które spowalniają rozwój krótkowzroczności – wymieniała.

Dodała, że koszt tych skutecznych rozwiązań dla rodziców nie jest mały i dlatego potrzebne jest większe wsparcie w postaci refundacji. Ważne jest też szersze wprowadzenie optometrystów do systemu, aby realizować badania przesiewowe i optymalizować ich koszty.

zespol-srodek

Profilaktyka chorób nowotworowych

Dr Paweł Koczkodaj mówił o narażeniu dzieci i młodzieży na działanie dymu tytoniowego. Przedstawił dane z globalnego badania z 2022 r. Global Youth Tobacco Survey (GYTS) dotyczącego używania tytoniu wśród młodzieży w wieku 13-15 lat przeprowadzonego w szkołach, a w Polsce realizowanego we współpracy z Ministerstwem Zdrowia, Centers for Disease Control and Prevention (CDC) w Atlancie oraz Światową Organizacją Zdrowia (WHO) Europe. - Jedynie 43% młodzieży w wieku 13-15 lat w Polsce otrzymało szkolną edukację dotyczącą palenia tytoniu. Mamy spadek świadomość szkodliwości narażenia na dym tytoniowy z 66% w 2003 r. do 34% w 2022 r. – wyliczał. Tymczasem papierosy tradycyjne pali w Polsce 12% dziewcząt i 11% chłopców. Nowe wyroby tytoniowe podgrzewające tytoń stosuje 10% chłopców i 10% dziewcząt, a e-papierosy stosuje codziennie 23% dziewcząt i 21% chłopców. – Jesteśmy jednym z krajów w UE o najwyższym stosowaniu e-papierosów wśród młodzieży – ubolewał.

Jego zdaniem, bardzo modne obecnie określenie harm reduction, czyli tak zwana redukcja szkód, jest stosowane tylko po to, żeby promować nowe wyroby tytoniowe i nikotynowe. – Badania naukowe pokazują, że są one wstępem do palenia papierosów tradycyjnych. Nie ma dowodów, że jest to sposób na rzucenie palenia. A nikotyna jest uzależniająca i nieobojętna dla naszego zdrowia - wyjaśniał. Rekomendował nikotynową terapię zastępczą, leki, która ułatwiają rzucanie palenia.

Zwrócił uwagę, że mimo obowiązujące w Polsce zakazu promocji i reklamy wyrobów nikotynowych, w każdym sklepie są ustawione na wysokości oczu. – Mają atrakcyjne smaki, zapachy, które są kuszące i ułatwiają inicjację – wskazał.

Dr Paweł Koczkodaj wspomniał również o programach przesiewowych mających na celu wczesne wykrywanie nowotworów. - W Polsce mamy dramatycznie niskie udziały, jeżeli chodzi o profilaktyczne badania przesiewowe. I jeżeli nie będzie zaproszeń na te badania, nic się nie zmieni – zaznaczył.

Jak podkreślała Iga Rawicka, prezes Fundacji EuropaColon Polska, o badaniach profilaktycznych należy mówić językiem korzyści. Przypomniała, że na nowotwory układu pokarmowego zapada co roku 35 tys. osób. Czynnikami ryzyka tych nowotworów są nieprawidłowa dieta i wynikająca z tego nadwaga i otyłość, spożywanie alkoholu i palenie papierosów, brak aktywności fizycznej.

Łucja Bielec z Podkarpackiej Fundacji SOS Życie, która organizuje badania przesiewowe w terenie dla podkarpackich kobiet - mammografię i cytologię apelowała do Ministerstwa Zdrowia i NFZ, aby włączać gminy i miasta w kampanię promującą zdrowie. – Bo kiedy cytomammobus jedzie do gminy, ona żąda drogiej opłaty za jego postój. Jeżeli gminy będą tak podchodzić, to możemy jeszcze następne 30 lat mówić o tym, że ważnym elementem zdrowia jest profilaktyka i nic się nie zadzieje – ubolewała.

Grabarczyk Marcin, radny ze Mszczonowa opowiadał, że jego Rada Powiatu zdecydowała o niepromowaniu cytomammobusów z powodu obaw o jakość sprzętu. Dr Paweł Koczkodaj zaznaczył, że w ramach Narodowej Strategii Onkologicznej wszystkie mammobusy w Polsce, które obecnie funkcjonują zostały wymienione na posiadające aparaty cyfrowe, czyli najbezpieczniejsze dla pacjentek i dające najprecyzyjniejsze wyniki.

Głos Ministerstwa Zdrowia

Kuba Sękowski, zastępca dyrektora Departamentu Zdrowia Publicznego Ministerstwa Zdrowia przyznał, że skala interwencji w zdrowiu publicznym w naszym kraju, nie jest wysoka, środki przeznaczane na szeroko rozumianą profilaktykę nie są duże, a w wydatkach publicznych główną rolę odgrywa profilaktyka wtórna. – Szczytem osiągnięć jest wczesne wykrywanie problemów zdrowotnych, a nie zapobieganie ich pojawieniu się – powiedział. – Dlatego najistotniejsze jest nakierowanie działań regulacyjnych i promocyjnych na czynniki ryzyka – nikotyna, dieta, aktywność fizyczna -wymieniał. Zwrócił też uwagę na zbyt krótki horyzont czasowy realizacji planów w zdrowiu publicznym. – Posługujemy się pojęciem „pięciolatek Narodowego Programu Zdrowia” i za każdym razem po pięciu latach jesteśmy pytani, no i co się zmieniło? A to za krótko. I w efekcie mamy kwestionowanie adekwatności w ogóle wydatków związanych z zdrowiem publicznym – zaznaczył. Przypomniał, że wchodzimy w okres przeglądu ustawy o zdrowiu publicznym, co stanowi okazję do wprowadzenia koniecznych zmian. – Minister Zdrowia, który w naszym układzie konstytucyjnym i administracyjnym odpowiada w większym stopniu za kwestię udzielania świadczeń i organizacji systemu ochrony zdrowia, rozumianego jako system medycyny naprawczej - sam zdrowia nie zapewni. Konieczne jest podniesienie rangi zdrowia publicznego do działań międzysektorowych – wskazał. Dodał, że kierownictwo resortu o rok przedłuży aktualnie obowiązujące regulacje Narodowego Programu Zdrowia, by potem realizować go w oparciu o nową ustawę z międzyresortowym charakterem, z pełnomocnikiem rządu do spraw zdrowia publicznego poza ministerstwem zdrowia i z dłuższą perspektywą czasową.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie o pracę za darmo

Lub znajdź wyjątkowe miejsce pracy!

Zobacz także