Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Kardiolodzy odpowiadają prezesowi NIK

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 18 lipca 2016 10:05

Kardiolodzy odpowiadają prezesowi NIK - Obrazek nagłówka
Fot. Thinkstock/Getty Images
Pod koniec maja NIK opublikował raport, w którym zwraca uwagę na dysproporcję w wycenie świadczeń kardiologii inwazyjnej i zachowawczej. Głos w sprawie zabrało Stowarzyszenie Zawodowe Kardiologów Interwencyjnych.

Stowarzyszenie Zawodowe Kardiologów Interwencyjnych wystosowało w tej sprawie list do prezesa Najwyższej Izby Kontroli (NIK), w którym wyraża protest przeciwko wnioskom przedstawionym w opublikowanym 31 maja bieżącego roku raporcie NIK p.t.: „Realizacja świadczeń zdrowotnych z zakresu kardiologii przez publiczne i niepubliczne podmioty lecznicze”.

W raporcie NIK zarzucił, że w Polsce funkcjonuje zbyt dużo ośrodków kardiologii inwazyjnej. Z takimi zarzutami nie zgadzają się kardiolodzy, którzy podkreślają, że według map potrzeb zdrowotnych, przygotowanych w ostatnim czasie przez Ministerstwo Zdrowia, konieczne jest utrzymanie jednego ośrodka na 250 tys. mieszkańców.

Zgodna ze wskazanymi wytycznymi taka liczba ośrodków zapewnia pacjentom możliwość dotarcia w momencie zawału, a więc zagrożenia zdrowia, a nawet życia, do placówki w przeciągu 30-60 minut, czyli tzw. „złotej godziny”, dzięki czemu możliwe jest, że zawał nie powstanie lub będzie bardzo niewielki i nie będzie miał istotnego wpływu na ich dalsze życie. Obecnie sieć ośrodków jest tak rozplanowana, by każdy pacjent w momencie zawału nie musiał być transportowany na dłuższych dystansach niż 50 km.
Dla przykładu, w Niemczech działa jeden ośrodek kardiologii inwazyjnej na 200 tys. mieszkańców, a w USA jeden ośrodek na 130-150 tys. Dodatkowym uzasadnieniem takiej liczby pracowni jest możliwość ich wykorzystania do elektroterapii, zabiegów chirurgii endowaskularnej i interwencyjnego leczenia udaru mózgu.

Kardiolodzy również nie zgadzają się z zarzutami, że prywatne ośrodki kardiologiczne stosują jedynie leczenie inwazyjne czerpiąc z tego duże korzyści, podczas gdy oddziały szpitalne leczą zachowawczo tanimi procedurami i tracą na tym finansowo.

Leczenie zachowawcze OZW to wbrew obecnie obowiązującym wytycznym, niepotrzebne skazywanie chorych na długą hospitalizację mającą na celu jedynie stabilizację objawów, a także narażenie ich na powikłania (m.in. rozwinięcie niewydolności krążenia) i kolejne liczne pobyty w szpitalu.

Kardiolodzy nie zgadzają się również z tezą, że jednostki prywatne kardiologii interwencyjnej powstały z powodu dobrej wyceny i wykonując nadmierną liczbę drogich procedur korzystały z wysokiej marży, zwiększając w ten sposób wydatki NFZ.

"Sukces polskiej kardiologii był możliwy dzięki modelowej współpracy sektora prywatnego i publicznego. Nie chcemy, by dzielono ją ze względu na pochodzenie kapitału, bo wszyscy działamy w trosce o dobro pacjentów. Wiele ośrodków, zwłaszcza tych w mniejszych miastach, powstało dzięki dużym prywatnym nakładom finansowym rzędu około 600 mln zł. O tym jak poważna jest to inwestycja świadczy chociażby porównanie do wydatków publicznych poczynionych w ramach programu POLKARD, które wyniosły około 500 mln zł. Sieć ośrodków prywatnych zlokalizowanych w mniejszych miastach doskonale uzupełniła działające z reguły w aglomeracjach placówki publiczne" - napisali kardiolodzy, którzy apelujemy do prezesa o ponowne zweryfikowanie przez NIK sytuacji panującej w polskiej kardiologii, uwzględniające głos środowiska.

Źródło: Stowarzyszenie Zawodowe Kardiologów Interwencyjnych

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także