Po przeanalizowaniu zebranych wyników, profesor Konrad Rejdak od razu złożył do Agencji Badań Medycznych wniosek dotyczący bań klinicznych, które miałyby ocenić skuteczność i bezpieczeństwo stosowania amantadyny w nowym kontekście – czyli w czasie pandemii i walki z SARS-CoV-2. Na reakcję ministra zdrowia Adama Niedzielskiego trzeba było jednak poczekać kilka miesięcy. Dziś już wiadomo, że badania kliniczne w tej sprawie zostały „odgórnie” zlecone. Na taki obrót sprawy wpływ miał być może publiczny apel wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, który sam na własnej skórze przekonał się o pozytywnym działaniu amantadyny w leczeniu COVID-19, a być może informacja o tym, że naukowcy z uniwersytetu Cambridge, powołując się m.in. na wnioski dwójki polskich profesorów, doszli do tej samej hipotezy.
W badaniu przeprowadzonym przez prof. Rejdaka i prof. Grieba wzięło udział dwudziestu dwóch pacjentów (10 ze stwardnieniem rozsianym, 5 z Chorobą Parkinsona i 7 osób z zaburzeniami funkcji poznawczych), którzy mieli pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Przed zakażeniem przez co najmniej trzy miesiące przyjmowali w zarejestrowanych dawkach amantadynę lub memantynę. Dzięki stosowaniu tej terapii, starsi pacjenci z grupy ryzyka, przeszli COVID-19 zaskakująco łagodnie.
Amantadyna początkowo była zarejestrowana jako lek przeciwwirusowy, później była wskazaniem dla pacjentów z Chorobą Parkinsona. To nie pierwsza terapia, która w czasie epidemii daje nadzieję na skuteczną walkę z wirusem. Wcześniej taką obietnicę zwycięstwa niosła ze sobą, niesłusznie promowana przez Donalda Trumpa, hydrochlorochina. Jakie będą efekty stosowania amantadyny? To wykaże badanie kliniczne. Póki co, argumenty zebrane zarówno przez polskich badaczy, jak i naukowców z Wielkiej Brytanii, przekonują o słuszności decyzji ministra zdrowia.