Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Jak Polska przetrwała COVID? NIK robi bilans popandemiczny

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 28 października 2022 09:34

Jak Polska przetrwała COVID? NIK robi bilans popandemiczny - Obrazek nagłówka
Fot. Najwyższa Izba Kontroli
Łóżka przeznaczone dla pacjentów zakażonych SARS-CoV-2 nie były podczas pandemii wykorzystywane optymalnie, leczenie osób z innymi schorzeniami zostało znacznie ograniczone, a personel medyczny nie był regularnie testowany. Takie wnioski płyną z wyników kontroli funkcjonowania szpitali, zarządzania zasobami oraz współpracy pomiędzy poszczególnymi organami państwa podczas pandemii COVID-19, jaką przeprowadziła Najwyższa Izba Kontroli.

Kontrola NIK pokazała, że badane przez Izbę szpitale nie były przygotowane do działania w warunkach epidemii COVID-19 i że wprowadzone po jej ogłoszeniu zmiany nie zapewniły im prawidłowego funkcjonowania. Dyrektorzy poszczególnych placówek medycznych podjęli starania, by leczyć chorych zakażonych SARS-CoV-2. Kosztem tego było znaczne ograniczenie możliwości leczenia pacjentów dotkniętych innymi schorzeniami.

– Liczba zgonów w 2020 r. przekroczyła o ponad 100 tys., a w 2021 r. o blisko 154 tys. średnioroczną wartość z ostatnich 50 lat. Średnia nadmierna śmiertelność wzrosła o blisko 15 proc. Najwyższa Izba Kontroli, obserwując sytuację od początku pandemii COVID-19, zajęła się monitorowaniem funkcjonowania służby zdrowia. Kontrolerzy NIK zwrócili szczególną uwagę na zarządzanie kadrą medyczną, zakupy środków ochrony osobistej finansowane ze środków publicznych – mówi Piotr Miklis, Dyrektor Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Katowicach.

Okazuje się, że w trakcie trwania pandemii cały system opieki skoncentrował się na COVID-19, w wielu przypadkach pominąwszy pozostałe choroby. Kluczowym aspektem było w tym czasie zarządzanie kadrą medyczną i dostępnymi w szpitalach miejscami dla pacjentów. Wyniki kontroli pokazały, że nie osiągnięto na tym polu optymalizacji. Nawet w okresach wzmożonych zachorowań miejsca dostępne dla osób chorych na COVID-19 pozostawały często niewykorzystane. Jednocześnie kolejki pacjentów oczekujących na wizytę u lekarza lub zabieg w szpitalu stale rosły. Doprowadziło to do powstania zjawiska tzw. długu zdrowotnego.

NIK sprawdził także, w jaki sposób system poradził sobie z powszechnymi w służbie zdrowia brakami kadrowymi. Jednym z przyjętych rozwiązań były tzw. dodatki covidowe dla pracowników służby zdrowia.

– Wprowadzone dodatki w wielu przypadkach powodowały, że personel szpitala otrzymywał prawo do dodatku po przepracowaniu kilku godzin i nie był motywowany do kolejnych dyżurów, tylko przenosił się do innych szpitali, aby tam uzyskać kolejny dodatek. Również szpitale tymczasowe oferowały ponadstandardowe stawki. W wyniku tego następował drenaż personelu z wielu działających w trudnej sytuacji placówek szpitalnych co utrudniało ich działanie i powodowało rezygnacje np. z zabiegów planowych uzupełnia lek. med. Czesław Ducki - Dyrektor ds. Organizacji i Zarządzania oraz zastępca Dyrektora ds. Medycznych, w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim w Warszawie.

Problemy pojawiły się również na polu komunikacji. Dotyczyły one m.in. w definiowania tego, u kogo wykonywać testy na obecność koronawirusa, w jakiej kolejności szczepić kolejne grupy zawodowe, kto podlega kwarantannie czy jakie stosować leczenie przy potwierdzonym zakażeniu SARS-CoV-2.

– Innym ważnym aspektem w zakresie komunikacji były sytuacje, gdy dyrektorzy szpitali z godziny na godzinę otrzymywali decyzje wojewody o utworzeniu tzw. łóżek covidowych, gdy na tych łóżkach byli przecież leczeni pacjenci. Nie było możliwości, aby ich przenieść na inne oddziały np. internistyczne, bo tych miejsc brakuję cały czas, nawet w okresie przed pandemią. W efekcie decyzje te były nie do realizacji w wyznaczonym terminie i zmniejszały możliwości leczenia pacjentów „niecovidowych”. Z tego faktu wynika też obecnie występujący tzw. „dług zdrowotny” – dodaje Czesław Ducki z Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego w Warszawie.

Eksperci zwracali uwagę na brak powszechnego wykorzystania rozwiązań systemowych, które wypracowano w innych krajach. Działo się tak mimo tego, że polscy specjaliści mieli dostęp do gotowych rozwiązań i mogli dokonać oceny stopnia ich skuteczności.

– Na początku pandemii w Europie uczestniczyliśmy w misji humanitarnej w Lombardii we Włoszech. Na miejscu zaobserwowaliśmy, że lokalne władze szybko wprowadziły szereg rozwiązań, które zdecydowanie poprawiły funkcjonowanie opieki zdrowotnej. Wprowadzono metody centralnej koordynacji i zarządzania kryzysem pandemicznym, ciężar walki z pandemią przeniesiono poza szpitale, które służyły przede wszystkim do hospitalizacji ciężko chorych pacjentów. Identyfikacja osób zakażonych, wstępna diagnostyka ukierunkowana na ocenę zagrożeń związanych z zakażeniem SARS-CoV-2 była prowadzona w specjalnie do tego przygotowanych strefach przed szpitalami. W odniesieniu do osób leczonych ambulatoryjnie – w domu – wprowadzono proste i jednocześnie bardzo użyteczne metody wskaźnikowej oceny ryzyka zaostrzenia przebiegu choroby, które w codziennej praktyce lekarzy rodzinnych powszechnie zaangażowanych w walkę z pandemią, okazały się niezwykle przydatne w identyfikacji pacjentów wymagających pilnej hospitalizacji – mówi gen. broni prof. dr hab. n. med. Grzegorz Gielerak, Dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

Niestety wnioski i rekomendacje wypracowane na podstawie doświadczeń misji we Włoszech nie zostały należycie, tj. w systemowy sposób rozpowszechnione i wykorzystane w warunkach polskiej opieki zdrowotnej.

Oprac. na podst. notatki prasowej NIK

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.