Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Kardiolodzy interwencyjni piszą do premier Beaty Szydło: życie pacjentów jest zagrożone!

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 29 grudnia 2016 13:48

Kardiolodzy interwencyjni piszą do premier Beaty Szydło: życie pacjentów jest zagrożone! - Obrazek nagłówka
Zdj. Agencja Gazeta
Stowarzyszenie Zawodowe Kardiologów Interwencyjnych pisze do premier Beaty Szydło, aby ratować polską kardiologię i kardiochirurgię.

Zwracamy się do Pani z dramatycznym apelem o ratowanie polskiej kardiologii i kardiochirurgii, których rozwój oraz perspektywy na przyszłość są w chwili obecnej bardzo poważnie zagrożone działaniami podejmowanymi przez Ministerstwo Zdrowia oraz podległe temu Ministerstwu podmioty, tj. Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji oraz Narodowy Fundusz Zdrowia.
Zagrożenie dla prawidłowego funkcjonowania tych dziedzin medycyny przekłada się bezpośrednio na zagrożenie zdrowia i życia setek tysięcy pacjentów z chorobami układu krążenia w Polsce. Liczba tych chorych jest w skali kraju bardzo znacząca. Średnio co szósty Polak choruje na schorzenia sercowo-naczyniowe i wymaga leczenia kardiologicznego, zaś zgodnie z danymi GUS, zgony z przyczyn kardiologicznych stanowią blisko 48% wszystkich notowanych rocznie w skali kraju. Choroby serca generują nadumieralność osób w wieku produkcyjnym, szczególnie mężczyzn, i są główną przyczyną skrócenia długości życia Polaków. Walka z chorobami serca na wczesnym etapie, po to aby nie dopuścić do wystąpienia niewydolności serca skutkującej zgonem lub trwałym inwalidztwem, powinna być najwyższym priorytetem każdego rządu Rzeczpospolitej Polskiej.
W szczególności powinna być ona priorytetem rządu tworzonego przez Prawo i Sprawiedliwość – partię, której wybitnym przedstawicielem i jednocześnie Ministrem Zdrowia był nasz mentor i przyjaciel śp. prof. Zbigniew Religa. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Kardiologia, kardiologia inwazyjna i kardiochirurgia nie są w żadnej mierze priorytetem obecnych włodarzy Ministerstwa Zdrowia. Minister Konstanty Radziwiłł oraz podlegli mu wiceministrowie nie kontynuują idei śp. prof. Zbigniewa Religii, którego myślą przewodnią było zbudowanie nowoczesnej polskiej kardiologii oraz ustalenie właściwych priorytetów i podziałów środków publicznych na leczenie chorób układu krążenia, zgodnych ze standardami krajów Unii Europejskiej i Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju - OECD. Pomimo wzrostu z roku na rok wydatków publicznych na ochronę zdrowia w Polsce, wydatki na leczenie chorób układu krążenia maleją. W porównaniu do innych krajów na podobnym poziomie rozwoju powinniśmy wydawać 1,5-2 razy więcej na leczenie tych najgroźniejszych schorzeń cywilizacyjnych.
Explicite dowodzą tego działania podejmowane od maja bieżącego roku przez Ministerstwo Zdrowia, AOTMiT i NFZ, które zamiast unowocześniać procedury sercowo-naczyniowe i poprawiać dostępność do leczenia kardiologicznego, uwsteczniają medycynę sercowo-naczyniową i cofają nas o kilkadziesiąt lat do ubiegłego wieku. Niedoszacowanie potrzeb naszych chorych oraz konsekwentne obcinanie funduszy na najważniejsze świadczenia z zakresu kardiologii, chirurgii naczyniowej i kardiochirurgii, a także limitowanie konsultacji kardiologicznych i nowoczesnego leczenia zapobiegającego wystąpieniu niewydolności serca i zgonu sercowo-naczyniowego (w tym ograniczenia w finansowaniu rewaskularyzacji serca), w krótkim horyzoncie czasowym doprowadzą do zapaści tych jakże istotnych dziedzin polskiej medycyny. To z kolei oznacza działanie na szkodę społeczną, narażanie na niepotrzebne zgony wielu Polaków oraz utrwalenie negatywnych trendów demograficznych.
Informujemy, iż od kwietnia bieżącego roku, kiedy to pojawiły się pierwsze propozycje nowych taryf drastycznie obniżających wyceny procedur medycznych w leczeniu kardiologicznym, w szczególności w przypadkach ratujących życie i w stanach nagłych, toczymy nierówną walkę o to, aby nie dopuścić do zapaści leczenia kardiologicznego w Polsce. Wielokrotnie udowadnialiśmy, że proponowane zmiany definicji procedur i wyceny są nieprawidłowo dokonane i nie spełniają jakościowych norm przyjętych w krajach Unii Europejskiej i OECD. Niestety zauważamy brak profesjonalizmu i zrozumienia wskaźników epidemiologicznych w tworzeniu nowoczesnego koszyka usług sercowo-naczyniowych i zapewnienia odpowiedniej ilości środków na ich realizacje.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Ministerstwo Zdrowia nie zauważa wszelkiego rodzaju merytorycznej argumentacji i realizuje z góry przyjęte założenie cofnięcia polskiej kardiologii i kardiochirurgii z powrotem w lata 80. XX wieku, co nas bardzo dziwi i niepokoi.
Pomimo licznych wystąpień, pism, interpelacji poselskich posłów Prawa i Sprawiedliwości, interdyscyplinarnych apeli środowiska lekarskiego oraz organizacji walczących o prawa pacjentów w Polsce, pierwsze obniżki taryf m.in. w kardiologii inwazyjnej stały się obowiązującym prawem 1 lipca 2016 r., zaś kolejne wejdą w życie 1 stycznia 2017 r.
Dodatkowo w proponowanej przez Ministerstwo Zdrowia tzw. sieci szpitali nie znalazły się wysoko wyspecjalizowane, wąskoprofilowe placówki z oddziałami kardiologii interwencyjnej i chirurgii naczyniowej, czy nawet kardiochirurgii, pełniące całodobowe dyżury dla pacjentów m.in. z zawałami serca, przy leczeniu których czas ma kluczowe znaczenie. Oznacza to, że wielu szpitalom, które już wpisały się na stale w mapę regionu i bez których mieszkańcy miast powiatowych nie wyobrażają sobie pełnej opieki, zabierze się finansowanie ze strony Narodowego Funduszy Zdrowia. Dla tych placówek, w połączeniu z obniżkami świadczeń z zakresu kardiologii inwazyjnej, oznacza to nic innego jak ich zamknięcie, i to pomimo, że osiągały one doskonałe wczesne i odległe wyniki leczenia chorób serca i naczyń. Planowane jest też limitowanie procedur kardiologicznych (w tym ostrych zespołów wieńcowych), poza ograniczoną liczbą chorych, którzy będą mieli szczęście znaleźć się w systemie opieki koordynowanej.
Już tzw. „obniżki lipcowe” w wielu szpitalach udzielających świadczeń z zakresu kardiologii inwazyjnej z prywatnym kapitałem spowodowały stan trwałej nierentowności (każdy wykonywany zabieg generuje w chwili obecnej średnio około 12% stratę), zaś po stronie szpitali publicznych – stan narastającego zadłużenia. Dla przykładu referencyjny Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku, którego kliniką kardiologii kieruje jeden z sygnatariuszy niniejszego listu – prof. Sławomir Dobrzycki, zanotował w okresie od lipca do listopada br. spadek przychodów z tytułu udzielonych świadczeń o ponad 30%, pomimo, iż liczba tych świadczeń nie uległa zmniejszeniu. Co więcej ośrodki działające w ramach kontraktów z NFZ, ale sfinansowane przez prywatnych przedsiębiorców, które stanowiły uzupełnienie sieci szpitali funkcjonujących w największych miastach, są zamykane. Oznacza to zmniejszenie dostępności do leczenia dla wielu pacjentów, zwłaszcza tych z małych miast i wsi, bo najbliższy im ostry dyżur kardiologiczny właśnie zakończył swoją działalność lub będzie musiał za chwilę ją zakończyć. Przy obniżonych wycenach, braku zapłaty za nadlimitowe procedury ratujące życie w kardiologii, kardiochirurgii i chirurgii naczyniowej oraz braku nowego kontraktowania tych usług, utrzymanie oddziału w stałej, całodobowej gotowości do zabezpieczenia życia i zdrowia pacjentów np. z zawałem, nie jest po prostu możliwe.
Niższe wyceny oznaczają ograniczenie działalności nie tylko oddziałów kardiologii inwazyjnej, ale w wielu miejscach uzupełniających ich działalność oddziałów chirurgii naczyniowej, bo miażdżyca to choroba atakująca nie tylko serce, ale wszystkie naczynia w organizmie. Polska już dziś jest jedynym krajem w Unii Europejskiej charakteryzującym się bardzo wysoką zachorowalnością na zawały serca, udary i tętniaki aorty oraz wzrastającą liczbą amputacji kończyn, których główną przyczyną jest miażdżyca tętnic. W Polsce średnio co 5 minut ktoś zapada na udar mózgu lub zawał serca, co godzinę ktoś traci nogę w wyniku amputacji z powodu niedokrwienia. I dotyczy to nie tylko osób starszych, ale również osób w wieku produkcyjnym. Taki stan rzeczy jest ze wszech miar nieakceptowalny. W szczególności, że – jak wynika z opublikowanego w ostatnich tygodniach raportu Komisji Europejskiej i OECD – Polskę na tle innych krajów UE i tak wyróżnia jeden z najniższych poziomów wydatków na ochronę zdrowia oraz dwukrotnie wyższa umieralność z powodu chorób układu krążenia w wieku produkcyjnym.
Wysoce niepokojące jest to, że polski pacjent i polski lekarz muszą akceptować niekiedy 4-5 krotną różnicę na niekorzyść w wycenie tych samych procedur diagnostyczno-terapeutycznych pomiędzy wyceną obowiązującą w Polsce a wycenami obowiązującymi w innych krajach Unii Europejskiej, będących na porównywalnym poziomie rozwoju społeczno-gospodarczego. Czy polskiego pacjenta leczy się inaczej, czy jego leczenie musi być tańsze i mniej efektywne, czy śmiertelność albo ryzyko trwałego inwalidztwa musi być na znacząco wyższym poziomie? Otóż nie musi, gdyż mamy bardzo dobrych i wysoko wykwalifikowanych lekarzy, a procedury sercowo-naczyniowe wykonywane wg polskich i europejskich standardów kardiologicznych są wyjątkowo kosztowo-efektywne. Musimy tylko zapewnić specjalistom należyte warunki, aby mogli oni spokojnie realizować swoje powołanie i nie pozostawać w tyle za rozwijającym się światem. Apelujemy o to, aby jak najszybciej przywrócić proporcje wydatków na schorzenia sercowo-naczyniowe typowe dla krajów rozwiniętych w Europie i natychmiast zablokować dalsze obniżki wycen świadczeń najbardziej newralgicznych procedur kardiologicznych. Ich zaniżanie jest ze wszech miar szkodliwe dla Polski i doprowadzi zapewne do kryzysu demograficznego, tym bardziej, że obywatele z wyżu demograficznego z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych wchodzą w wiek, w którym narażenie na schorzenia sercowo-naczyniowe jest wyjątkowo wysokie.
Pomimo tych dramatycznych faktów, zgodnie z deklaracjami NFZ i Ministerstwa Zdrowia, od 1 stycznia 2017 r. taryfy kardiologiczne mają ulec dalszemu obniżeniu – średnio o kolejne 20%, natomiast pomimo oczywistego zaniżenia taryf kardiochirurgicznych – ich wzrost jest zablokowany. Dla podmiotów prywatnych oznacza to utratę płynności finansowej i ryzyko upadłości. Dla podmiotów publicznych – albo rosnące lawinowo zadłużenie, albo stosowanie przestarzałych, a przez to tanich i nieskutecznych technologii, w sytuacji w której w państwach ościennych dostępne są już teraz nowocześniejsze metody leczenia. Nieprawidłowo zdefiniowane procedury i ich nieadekwatna wycena promuje mało skuteczne leczenie skutków choroby, a nie leczenie zapobiegające i naprawcze, które pozwala na szybki powrót do pełnej aktywności życiowej i społecznej. Co więcej, proponowane zmiany spowodują wydłużenie, a nie skrócenie kolejek do zabiegów i procedur sercowo-naczyniowych. Przykładem może być tu obniżenie wycen procedur złożonej rewaskularyzacji przezskórnej przy jednoczesnym limitowaniu procedur rewaskularyzacji chirurgicznej, czy też promowanie leczenia zachowawczego niewydolności serca, zamiast przyczynowego leczenia zabiegowego zapobiegającego jej powstaniu.
Przedstawione w niniejszym apelu okoliczności generują bardzo poważne ryzyko zaprzepaszczenia osiągnięć ostatnich piętnastu lat, tj. stopniowego i konsekwentnego budowania nowoczesnej kardiologii i kardiochirurgii w Polsce oraz utrzymania spadku umieralności sercowo-naczyniowej.
Rozumiemy i mamy pełną świadomość tego, iż przysłowiowa „kołdra jest krótka”, ale nie wolno szukać oszczędności w dziedzinach medycyny ratunkowej, w których w grę w najwyższym możliwym stopniu wchodzi ratowanie zdrowia i życia ludzkiego. Tym bardziej, iż koszty społeczne i finansowe tych rzekomych „oszczędności” będą wysokie i nieodwracalne. Odbiją się one przede wszystkim na pacjentach – na ich długości życia i długości życia w zdrowiu, a także pogorszą wskaźniki nierówności w zdrowiu i zamożności. Wymuszony bodźcami natury ekonomicznej powrót do starych, nieskutecznych metod leczenia spowoduje wzrost śmiertelności lub przypadków kończących się trwałym inwalidztwem pacjentów, i to głównie w Polsce regionalnej – w małych miastach i na wsi. W konsekwencji nastąpi lawinowy wzrost wypłacanych środków tytułem wszelkiego rodzaju zasiłków, w tym pogrzebowych, rent z tytułu niezdolności do pracy, czy rent rodzinnych. Środki te będą przecież per saldo wypłacane z tego samego budżetu, który najpierw pozornie „zaoszczędził” na obniżkach wyceny świadczeń. Wskutek pozornych „oszczędności w leczeniu” spadną też wpływy z podatków. Ludzie dotąd aktywni zawodowo, którzy w normalnych warunkach, po zastosowaniu optymalnego leczenia mogliby z powodzeniem powrócić na rynek pracy i współgenerować polskie PKB, będą albo przedwcześnie umierać, albo stawać się długotrwałym obciążeniem dla budżetu państwa, jako trwale niezdolni do pracy i wymagający alimentacji. Przecież nie to jest naszym wspólnym celem w kształtowaniu polityki zdrowotnej i społecznej dla dalszego rozwoju Polski. Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że spadek śmiertelności sercowo-naczyniowej o 10% u osób w wieku produkcyjnym, generuje wzrost PKB o 1%, a wydłużenie okresu życia o jeden rok zwiększa PKB aż o 4%. Wszystko dlatego, że procedury kardiologii inwazyjnej i kardiochirurgiczne są wyjątkowo kosztowo-efektywne, ale pod warunkiem uzyskania wysokiej ich jakości. A to do tej pory gwarantowały zarówno ośrodki uniwersyteckie, jak i wąskoprofilowe sieci oddziałów kardiologicznych.
Wszelkie próby merytorycznej wymiany argumentów z powołanymi do tego podmiotami (Minister Zdrowia, AOTMiT, NFZ) nie przyniosły żadnych rezultatów. Niekorzystne zmiany nabierają rozpędu, dlatego też zwracamy się do Pani Premier z apelem o wysłuchanie naszych racji i spowodowanie wstrzymania przewidzianych na 1 stycznia 2017 r. obniżek taryf, przynajmniej do czasu dokonania nowoczesnego przebudowania koszyka usług sercowo-naczyniowych i ponownej, rzetelnej i merytorycznej ich wyceny – zgodnie ze standardami obowiązującymi w innych rozwiniętych krajach Unii Europejskiej, gdzie na procedury sercowo-naczyniowe przeznacza się od 15 do 25% budżetu szpitalnego, podczas gdy w Polsce jest to tylko 10%! Apelujemy również o uwzględnienie potrzeby rozszerzenia sieci szpitali o placówki pełniące dyżury kardiologiczne tak, by Polacy, również Ci z mniejszych miast i wsi, mogli być w pełni zabezpieczeni w przypadku wystąpienia chorób układu sercowo-naczyniowego.
Nie eksperymentujmy na żywym organizmie narodu, wprowadzając niekorzystne rozwiązania, których skutki dla życia i zdrowia pacjentów mogą być katastrofalne i nieodwracalne.
Antycypując dotychczas stosowane w dyskursie publicznym „kontrargumenty”, informujemy Panią, iż nie jesteśmy, tak jak się nas określa, „tłustymi kotami wyjadającymi rodzynki z ciasta”, ani „biznesmenami, którzy generują kolosalne zyski”, czy też „wzbogacili się na publicznych pieniądzach”, lecz polskimi lekarzami – kardiologami i kardiochirurgami, których najwyższym dobrem i prawem jest zdrowie leczonych pacjentów. Przez ostatnie piętnaście lat dowiedliśmy skuteczności działania oraz umiejętnego wykorzystania środków publicznych, co przełożyło się na stały spadek umieralności z powodu chorób serca. W chwili obecnej ten dotychczasowy korzystny trend jest bardzo poważnie zagrożony i zapewne ulegnie on odwróceniu po wprowadzeniu planowanych zmian w wycenie procedur kardiologicznych i nowej sieci szpitali, w której brak jest osobnego wyróżnika w postaci szpitali sercowo-naczyniowych.

Dlatego też prosimy Panią Premier o spowodowanie natychmiastowego wstrzymania dalszych obniżek wycen procedur kardiologicznych i spotkanie w ww. sprawie, jak również deklarujemy ze swej strony pełną wolę prowadzenia merytorycznej dyskusji z Ministerstwem Zdrowia pod Pani auspicjami w ramach dialogu społecznego. Pozostajemy do Pani dyspozycji o każdej porze i w każdym możliwym terminie.

Pod listem podpisali się:

Prof.  Radosław Stefan Kiesz

Prof. Sławomir Dobrzycki

Prof. Stefan Grajek

Prof. Paweł Buszman

Prof. Jacek Kubica

Prof. Maciej Lesiak

Prof. Andrzej Bochenek

Dr hab. Krzysztof Milewski

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.