Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Niemal 44 proc. porodów w Polsce kończy się cesarskim cięciem

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 14 lutego 2019 07:37

Niemal 44 proc. porodów w Polsce kończy się cesarskim cięciem - Obrazek nagłówka
Fot. Getty Images/iStockphoto
Pod względem odsetka cięć cesarskich Polska znajduje się w niechlubnym gronie europejskich „liderów”. Mamy jeden z najwyższych wskaźników, sięgający już niemal 44 proc. Są województwa, w których w drodze cięcia rozwiązuje się więcej niż połowę ciąż.

W środę w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie eksperci dyskutowali o opiece okołoporodowej w Polsce na tle innych krajów europejskich. Został też zaprezentowany najnowszy raport Euro-Peristat.

Generalnie wnioski z raportu dla Polski są umiarkowanie optymistyczne – w zdecydowanej większości wskaźników plasujemy się przynajmniej w okolicach europejskiej średniej, poczyniliśmy też duże postępy w kluczowych obszarach, w tym w obniżaniu śmiertelności noworodków i niemowląt. Jednak wskaźnik dotyczący cięć cesarskich jest tak potężnym zakłóceniem w pozytywnym obrazie, że to właśnie na nim skupia się uwaga zdecydowanej większości ekspertów.

Z raportu Euro-Peristat, który zawiera kompleksowe dane dotyczące opieki okołoporodowej, jasno widać jak w ciągu ostatnich dwóch dekad lawinowo wzrosła liczba wykonywanych w kraju cięć cesarskich. Od 2000 roku odsetek ten wzrósł z 19,6 proc. do 42,2 proc. w 2014 roku (to ostatnie, ujęte w raporcie dane, zaś najnowsze, również prezentowane na konferencji, mówią już o 43,9 proc. cesarskich cięć). Tymczasem średnia europejska to 27 proc., a kilka krajów ma odsetek cesarek poniżej 20 proc. Wśród liderów są Finlandia (16, 4 proc.), Norwegia (16, 5 proc.) i Islandia (16,1 proc.). Tymczasem Polska znajduje się na ostatnich miejscach obok Bułgarii (43 proc.), Rumunii (45,9 proc.), Węgier (39 proc.) i Cypru (56,9 proc.).

Najwięcej cesarskich cięć wykonuje się w województwach łódzkim, świętokrzyskim (po 51 proc.) i podkarpackim (52 proc.). Tylko nieco mniej (49 proc.) cięć przeprowadzono w województwie podlaskim. Najmniej takich operacji wykonuje się w województwie pomorskim - 32 proc.

Problemem jest dynamiczny wzrost odsetka cesarskich cięć, ale też – brak bardziej szczegółowych danych o tego typu porodach. Eksperci mają więc problem ze zdefiniowaniem problemu i przygotowaniem koncepcji jego rozwiązania: co leży u źródła popularności cesarki?

Na pewno nie są to przesłanki medyczne, zwłaszcza że Polki ciągle rodzą pierwsze dziecko w okresie optymalnym z punktu widzenia rozrodczości – w tej chwili średnia wieku kobiety rodzącej pierwsze dziecko wynosi ok. 28 lat.

Dr Tomasz Maciejewski, dyrektor IMiD, przypominał, że sami lekarze często wolą rozwiązać ciążę w drodze cesarki. – Wybierają cięcie, bo to chroni przed oskarżeniem o narażenie życia kobiety lub jej dziecka. W razie ewentualnych komplikacji przy porodzie zawsze mogą zostać oskarżeni o błąd w sztuce i trafić na salę sądową albo do prokuratora. Nikt nie idzie do sądu z pozwem przeciwko lekarzowi bo przeprowadził cięcie cesarskie - podkreślał.

Ginekolodzy-położnicy są jednymi z najczęściej oskarżanymi specjalistami – nie tylko w Polsce. W Stanach Zjednoczonych, w których w ogóle pozwy przeciw lekarzom stanowią spory problem dla systemu opieki zdrowotnej, specjalizacja ginekologiczno-położnicza wybierana jest niechętnie a składki OC są horrendalne.

W polskich warunkach postępowania prokuratorskie i sądowe dotyczą m.in. zbyt późno wykonanego cięcia cesarskiego, niewykonania cięcia cesarskiego, złej opieki nad kobietą ciężarną i rodzącą, uszkodzenia okołoporodowego noworodków.

Na inny problem zwrócił uwagę prof. Krzysztof Czajkowski, krajowy konsultant ds. ginekologii i położnictwa. - Przed kilkoma laty weszły zalecenia Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, które mówiły, że kobieta, która urodziła dziecko w drodze cięcia cesarskiego, musi wyrazić zgodę na urodzenie kolejnego dziecka w sposób naturalny. Pacjentki korzystały z tej możliwości, 90 proc. wybierało cięcie cesarskie.

Prof. Czajkowski podkreślał, że Polki decydują się na cesarskie cięcie, bo boją się bólu związanego z porodem. Tym bardziej, że dostęp do znieczulenia jest wciąż problematyczny. - Ten trend powoli wyhamowuje i mam nadzieję, że wkrótce przestanie odgrywać znaczącą rolę. To dzięki zmianom, jakie weszły od nowego roku. Mamy zmianę, która ogranicza możliwość wyboru cesarski. Trzeba też wzmocnić świadomość kobiety z zagrożenia jakie w końcu wiążą się z zabiegiem inwazyjnym, jakim jest cesarskie cięcie.

Eksperci przypominają: cięcie cesarskie jest operacją i jak każda inna operacja w obrębie jamy brzusznej może wywołać powikłania. Wśród nich notuje się m.in. uszkodzenia jelit, pęcherza moczowego, nadmiarową utratę krwi, problem z gojeniem się dużej rany, zwiększone ryzyko choroby zatorowo-zakrzepowej.

- Cesarskie cięcie to też większe ryzyko zmian w postaci choroby zrostowej w obrębie jamy brzusznej. Dane wskazują, że 30 proc. kobiet po przebytym cięciu może mieć problem z ponownym zajściem w ciążę. Coraz częściej występuje również endometrioza powłok, która wymaga kolejnych operacji, zaburzenia statyki ciała, problemy z kręgosłupem czy różnego typu zespoły bólowe - mówił dr Maciejewski.

Jakie są medyczne wskazania do cesarki? Są to przede wszystkim czynniki potencjalnie zagrażające życiu i zdrowiu matki i płodu: nieprawidłowe ułożenie główki, nieprawidłowe położenie płodu przy trwającej czynności skurczowej, poród przedwczesny płodu, dla którego poród drogami rodnymi stanowi poważne ryzyko. Są też wskazania wynikające z innych problemów zdrowotnych kobiet, ale są one zbyt często nadużywane (i traktowane jako „podkładka” do faktycznej cesarki na życzenie).

Specjaliści podkreślali, że poród przez cesarskie cięcie nie jest najlepszym rozwiązaniem także z punktu widzenia zdrowia i rozwoju dziecka. Prof. Ewa Helwich, krajowy konsultant ds. neonatologii, podkreślała, że noworodki urodzone w ten sposób mają opóźnione m.in. wchłanianie płynu znajdującego się w pęcherzykach płucnych płodu. - Kiedy dziecko rodzi się siłami natury, ten płyn wydostaje się szybciej z pęcherzyków płucnych. W sytuacji, kiedy dziecko jest wyjmowane z brzucha mamy, takiego przygotowania do samodzielnego oddychania nie ma. Zagrożenie niewydolnością oddechowa po urodzeniu jest znacznie większe - mówiła. Dużym problemem są też kłopoty z laktacją, co przekłada się na wcześniejsze przestawianie dziecka po cesarce na pokarm butelkowy, ze wszystkimi tego konsekwencjami, czyli m.in. zagrożeniem otyłością w późniejszym okresie życia.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.