13 lipca pod siedzibą Ministerstwa Zdrowia odbył się protest OZZL i Porozumienia Rezydentów OZZL przeciw limitom. Resort zdrowia na oficjalnym profilu oraz Adam Niedzielski skomentowali na Twitterze, że przeciw ograniczeniom w wystawianiu recept protestują lobbyści i ci, których te ograniczenia dotyczą, a reszta środowiska nie odczuła zmian wprowadzonych w ramach walki z receptomatami.
Organizacje lekarskie zażądały usunięcia twittów, przeprosin i wpłat 10 tys. zł na organizację zajmującą się chorobami rzadkimi, oceniając że wpisy są dla lekarzy obraźliwe i zawierają oszczerstwa. Ponieważ jednak minister się z niczego nie wycofał, lekarze 2 sierpnia potwierdzili, że zgodnie z zapowiedzią prawnicy kończą pozwy do sądu – w imieniu związku zawodowego a także personalnie jego przewodniczącej, bo Grażyna Cebula-Kubat, jak sama tłumaczyła w środę dziennikarzom, na zdjęciu zamieszczonym przez resort zdrowia przy wpisie jest jedyną rozpoznawalną z twarzy osobą. – Nigdy w czasie czterdziestu lat pracy nie udzieliłam komercyjnej teleporady, nigdy nie wystawiłam tą drogą recepty – uzasadniała.
– W przepisach regulujących zasady kształtowania polityki zdrowotnej nie ma zapisów, które dawałyby ministrowi zdrowia kompetencje do wprowadzania ograniczeń wystawiania recept. Decyzja ministra ingeruje w prawo wykonywania zawodu, a ponadto naraża pacjentów na ograniczenie dostępu do świadczeń zdrowotnych – podkreśliła szefowa OZZL.
Jak podkreślił Sebastian Goncerz, szef Porozumienia Rezydentów, oprotestowane przez lekarzy wpisy w mediach społecznościowych to kolejna już sytuacja, gdy resort wprost obraża krytykujących decyzje ministra lekarzy. – Gdy krytykujemy powstające wszędzie uczelnie medyczne bez zaplecza, co degraduje jakość kształcenia przyszłych kadr lekarskich, jesteśmy nazywani korporacją. Gdy krytykujemy ustawę o bylejakości, również jesteśmy korporacją i biznesem. (...) Ja jestem po prostu lekarzem, który chciałby pracować w normalnym systemie - podkreślił Goncerz, dodając, że lekarze będą bronić godności własnej i zawodu.
Związek ocenił, że wprowadzone przez resort rozwiązania nie są skuteczne. 15 lipca OZZL skierowało do MZ wniosek o udostępnienie danych dotyczących efektu wprowadzonych limitów. Związek poprosił także o dane potwierdzające, że limity istotnie ograniczyły nadmiarowe wystawianie recept - OZZL ma bowiem co do tego poważne wątpliwości. 28 lipca resort odpowiedział, że dwa tygodnie to za mało czasu, by należycie ustosunkować się do tego wniosku. Czas na odpowiedź został więc przedłużony do 10 września, co nie przeszkadza ministerstwu w stawianiu tezy o skuteczności wprowadzonych rozwiązań – w środę ministerstwo przekazało PAP informację, że limity trzykrotnie zmniejszyły średnią liczbę recept wystawionych przez jednego lekarza w ciągu miesiąca w pięciu największych firmach zajmujących się receptami. Według lekarzy to przede wszystkim efekt zatrudnienia przez tzw. receptomaty większej liczby osób z uprawnieniami do wystawiania recept.
A jak ministerstwo zareagowało na zapowiedź pozwów? Rzecznik resortu zdrowia zaapelował o stonowanie emocji i „racjonalne podejście do tematu w oparciu o fakty, a nie własne domysły”. - Twitter to miejsce, w którym pisze się maksimum treści w minimalnej formie. W tłitach znajduje się esencja przekazu, co za tym idzie nie każde zdanie to logiczne kontinuum zdania poprzedzającego – stwierdził, sugerując, że nerwowa reakcja OZZL wynika z nieznajomości zasad rządzących medium społecznościowym jakim jest Twitter.