W środę zebrała się sejmowa Komisja Zdrowia, która zajęła się omawianiem skutków wypowiedzianych klauzul "opt-out" przez lekarzy rezydentów. Chodzi o wypowiadanie przez nich umów zezwalających na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo.
Były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, podczas posiedzenia ostro skrytykował działania obecnego ministra zdrowia. Nawiązał między innymi do propozycji Radziwiłła, aby jeden lekarz dyżurował na kilku oddziałach. - To niezgodne z prawem. Jak pan może proponować, żeby lekarz pediatra obsługiwał pacjentów na chirurgii lub na oddziale okulistycznym - powiedział. Co się stanie, jeśli przykładowo na SOR trafi pacjent z udarem mózgu, z zawalem serca, ze złamaną nogą. Jakie działania ma podjąć jeden lekarz? - zapytał podczas posiedzenia Arłukowicz.
- Są to pytania na wyrost. Nie ma chaosu w służbie zdrowia - odpowiedział Konstanty Radziwiłł. Tłumaczył, że w dwóch szpitalach w Polsce udało się powstrzymać wypowiadanie klauzul opt out. Dodał, że do porozumienia między lekarzami, a dyrekcją doszło też w Beskidzkim Centrum Onkologii, gdzie przez klika dni była ograniczona opieka nad pacjentami. - Problem jest zażegnany - skomentował.
Tego samego dnia Konstanty powiedział w TVP Info, że zgodnie z kodeksem etyki lekarskiej naczelną troską lekarzy powinno być dobro pacjentów.
- Jeżeli po sprowadzeniu sprawy do sedna okazuje się, że podstawowym oczekiwaniem są pensje na poziomie około 10 tysięcy złotych dla młodych ludzi, którzy właśnie skończyli studia, po prostu trudno spotkać się wokół tego postulatu. Owszem, podwyższamy te pensje, dzisiaj wielu z tych lekarzy ma wynagrodzenie zasadniczo powyżej 4 tysięcy, niektórzy powyżej 4,5 tysiąca złotych. Wielu z nich podejmuje pracę dodatkową, w innych miejscach, część z nich ma prywatne gabinety" - powiedział Konstanty Radziwiłł.
