Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Kto poniesie koszty sukesu PR-owego ministra Arłukowicza?

MedExpress Team

MedExpress Team

Kto poniesie koszty sukesu PR-owego ministra Arłukowicza? - Obrazek nagłówka
Thinkstock/GettyImages
„W tym roku mija 30 lat mojej pracy i zawsze byłam po stronie pacjenta, bo sama też jestem pacjentką i to z wiekiem coraz częściej i boleśniej. Ministrowie się zmieniają, a ja od 30 lat o 8.00 wołam: Proszę do gabinetu.” – poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty listu, jaki do redakcji przesłała lekarz rodzinny z wieloletnią praktyką.
[caption id="attachment_23963" align="alignnone" width="620"]Thinkstock/FPM Thinkstock/FPM[/caption]

„W tym roku mija 30 lat mojej pracy i zawsze byłam po stronie pacjenta, bo sama też jestem pacjentką i to z wiekiem coraz częściej i boleśniej. Ministrowie się zmieniają, a ja od 30 lat o 8.00 wołam: Proszę do gabinetu.” – poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty listu, jaki do redakcji przesłała  lekarz rodzinny z wieloletnią praktyką.

Przyjmuję miesięcznie ponad 1200 pacjentów. Średnio 50-70 osób dziennie. Zdarzają się dni, kiedy tych pacjentów przyjmuję i 100. Każdego roku dochodzi nowa praca. Część jest widoczna dla wszystkich, bo większą część czasu patrzę w monitor i stukam w klawiaturę. Dużej części Państwo nie widzicie. Skraca się czas poświęcony na kontakt z pacjentem a wydłuża czas biurokratyczny. Lekarze i tak nie są w stanie prowadzić kartotek w sposób zgodny z przepisami i bezpieczny dla siebie, bo starają się wypełnić swoje podstawowe zadanie - leczenie pacjentów.

Po lekturze nowych przepisów nasuwają mi się liczne uwagi. Pierwsza sprawa - pakiet kolejkowy. Wszystkiego nie wiem, ale to do czego doszłam jest bulwersujące. Lekarz endokrynolog, jak wszyscy wiedzą, leczy najczęściej choroby tarczycy. W nowej umowie to lekarz POZ będzie zobowiązany do leczenia niedoczynności tarczycy. Wszyscy Państwo, którzy jesteście pod kontrolą poradni endokrynologicznej, teraz wrócicie do POZ. Lekarz nie będzie mógł Państwa skierować do specjalisty. Rozwiązany problem kolejki u endokrynologa? Ma pan minister sukces? Łagodny przerost gruczołu krokowego też w gestii lekarza POZ. Zniknie kolejka do urologa? Takich jednostek chorobowych wrzuconych do POZ jest więcej.

 Na wykonanie tych zadań lekarz POZ nie dostaje żadnych dodatkowych pieniędzy, a minister może zaoszczędzić na wykupieniu tych wizyt u specjalistów. Tyle że specjaliści mieli wykupioną konkretną liczbę wizyt, a my nie mamy limitu. Przyjąć należy wszystkich pacjentów.

Niestety, nie potrafię już w sposób bezpieczny dla pacjentów przyjmować większej liczby ludzi.

Liczni moi koledzy stosują już przyjmowanie na godzinę. Pacjent endokrynologiczny na kontrolnej wizycie będzie musiał zająć 30 minut, tak jak u specjalisty. Już teraz gdzieniegdzie są kłopoty z dostaniem się do lekarza w dniu rejestracji. Niestety, teraz obejmie to wszystkie praktyki.

Co zrobić z pacjentami potrzebującymi zwolnienie do pracy? Z nagłymi zachorowaniami? Ludźmi z wymiotami, biegunkami, bólami, gorączkami? Nie potrafię w sposób uczciwy w stosunku do pacjenta przyjąć na siebie nieskończonej ilości zadań i przejąć pacjentów moich kolegów specjalistów tylko po to, by minister miał wyborczy sukces.

Kolejna sprawa - umowa. Umowa ma być bezterminowa. Tę umowę NFZ może zmieniać aneksem bez jakiejkolwiek konsultacji. Ja mogę ją tylko wypowiedzieć. Będzie można do POZ wrzucać wszystko, co się nie zmieści gdzie indziej. My staniemy się pierwszą twarzą NFZ w opozycji do pacjenta. Sami już niewydolni, będziemy tak jak teraz dostawać nowe zadania i nasza niemożność wykonania zadań będzie uderzała w pacjentów.

Kolejna sprawa - skierowania do okulisty i dermatologa. Okulistycznie leczymy zapalenia spojówek i powtarzamy zalecone przez okulistę leki. Po co wypisywać skierowania do okulisty na dobranie okularów? Ja i tak nie mogę nic w tej dziedzinie zrobić. To jest i Wasz i nasz czas. Żeby pójść z dzieckiem po korektę szkieł będziecie musieli zarejestrować się najpierw do POZ po skierowanie. Kolejny dzień u lekarza w kolejce. Podobnie u dermatologa. Do dermatologa zawsze szło się bez skierowania. Była to najskuteczniejsza metoda wczesnego leczenia chorób wenerycznych. Teraz najpierw będzie trzeba przyjść do mnie, a później dalej.

Kolejna rzecz - pakiet onkologiczny. To już jest grubsza sprawa. W mojej praktyce mam w ciągu roku od 7-10 wykrytych pierwszorazowych zachorowań na nowotwór. Z tego 1-3 pacjentów to tacy, którzy nigdy nie byli wcześniej u lekarza i przychodzą w stanie zaawansowanym. Takich wielokrotnie kieruję od razu do szpitala, bo są w złym stanie i wymagają natychmiastowego leczenia. Oni też zawsze byli w szpitalu przyjęci od razu, najczęściej na internę. Kilka pacjentek to pacjentki z potencjalnymi nowotworami piersi i narządów rodnych. Tutaj swoją rolę jak dotąd widzę na wpajaniu pacjentkom konieczności wizyt u ginekologa i namawianiu na badanie piersi. System działa. Zostaje więc kilku pacjentów z pozostałymi nowotworami. Skupię się na nowotworach jelita grubego.

Jeżeli rak jelita grubego daje jednoznaczne objawy, to często jest już za późno na pełne wyleczenie. Jest to więc wyjątkowy wyścig z czasem. Jakie są wczesne objawy raka jelita grubego? Mogą być pojawiające się biegunki, mogą być zaparcia, może być krew w kale, mogą być pobolewania, może być utrata wagi. Dotąd dawałam skierowanie na kolonoskopię. U większości pacjentów były polipy, które lekarze od razu usuwali. Wszyscy Ci pacjenci to potencjalni chorzy na raka. Teraz spośród tych pacjentów mam wybrać lepszych i dać im zieloną książeczkę. Wszystkim nie mogę. Jeżeli nie dam komuś, u kogo w trakcie oczekiwania w jeszcze dłuższej kolejce rozwinie się rak, to pacjent będzie miał żal do mnie, a nie do ministra, to ja będę musiała z tym żyć.

Dlaczego nie mogę wszystkim dać zielonej karty? Bo muszę mieć trafienia! Trafienia to jest określenie ministra na pacjenta z chorobą nowotworową. Wydam 30 książeczek Pacjent przejdzie diagnostykę i teraz oceni moją pracę urzędnik. Jeżeli będę miała 0-1 trafienia, to zostanę skierowana na karne szkolenie, a za wykonaną pracę mi nie zapłacą. Czyli, jeżeli badając w kierunku choroby nowotworowej 30 pacjentów nie znajdę u nikogo rozwiniętego raka, to będę ukarana szkoleniem i finansowo. Moja sytuacja się poprawi, jeżeli będę miała 2 trafienia - dostanę wtedy 20 złotych i nie będę karana upokarzającym szkoleniem. Ta kwota rośnie i przy stosunku jedno trafienie na pięć sięga ponad 100 złotych. Cały czas cytuję umowę! Staniemy więc z pacjentem po przeciwległej stronie - on będzie się cieszył, że nie ma raka, ja będę miała poważny problem. Będę więc unikała zielonych książeczek jak ognia, albo wydam je wszystkim.

Jeżeli nie wydam to minister wygrał, bo lekarze są źli i nie chcą pracować, jak wydam, to nie wytrzymam finansowo (bo za tą diagnostykę zapłacę z puli POZ) i dołożę do pracy  kolejne wypisywanie książeczek, sprawozdań. Wydłuży się więc kolejka pacjentów u mnie. Wąskie gardło w postaci zbyt małej ilości zakontraktowanych kolonoskopii pozostaje. Tyle, ze teraz za to odpowiadam ja nie minister.

Takich pułapek jest więcej.

Pracy lekarza POZ nie chcą wykonywać młodzi lekarze i jak nic się nie zmieni, to za pięć lat nastąpi poważny kryzys w służbie zdrowia. Wtedy obecny minister będzie już miał inną wysoką posadę, ale my zostaniemy na dole, pacjenci i lekarze.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także