HPV: szczepienia powróciły na pełzającą ścieżkę wzrostu
Opublikowano 28 czerwca 2025 07:37

Z tego artykułu dowiesz się:
- Odkryj, jak powszechny program szczepień przeciw HPV zyskał nowe życie, otwierając się na młodsze roczniki i co to oznacza dla przyszłości zdrowia publicznego.
- Sprawdź, dlaczego mimo początkowego wzrostu zainteresowania szczepieniami, tendencja ta szybko osłabła, a cele wyznaczone w strategii onkologicznej pozostają wciąż nieosiągalne.
- Dowiedz się, jakie kluczowe zmiany w podejściu do szczepień mogłyby poprawić sytuację i zwiększyć zaufanie rodziców do ochrony zdrowia ich dzieci.
- Przeczytaj, jak brak obowiązkowego statusu szczepień wpływa na decyzje rodziców i dlaczego lekarze uważają, że zmiany są niezbędne dla ochrony przed nowotworami.
Co nam to dało? Zdaniem rządu, czyli ministerstw zdrowia oraz edukacji, nowe otwarcie i lepsze perspektywy. Może nie sukces, ale nadzieje na niego już na pewno. Wszak, jak dowodzą statystyki, w październiku i listopadzie 2024 roku zanotowano odbicie i wyraźny wzrost zainteresowania szczepieniami. Trudno to uznać za zaskoczenie, skoro do programu weszły trzy nowe roczniki a w każdym jest grupa „wakcynoentuzjastów”, ludzi, którzy są przekonani o potrzebie szczepień i gdy dostają możliwość bezpłatnego zaszczepienia swoich dzieci i zapewnienia im dzięki tej decyzji znaczącej ochrony przed groźnymi patogenami, korzystają z tego bez zwłoki. Sęk w tym, że w kolejnych miesiącach tendencja się, mówiąc brutalnie, nie utrzymała i szczepienia powróciły na pełzającą ścieżkę wzrostu. Wzrostu w ślimaczym tempie, które nie zbliża nas do celu, nawet jeśli w dwóch pierwszych rocznikach objętych programem poziom zaszczepienia dziewcząt przekroczył 30 procent. Dość powiedzieć, że założony w Narodowej Strategii Onkologicznej cel 60 proc. uważany jest przez ekspertów za niewystarczający, powinniśmy zmierzać raczej ku przedziałowi 70-80 procent. Do tego potrzebne są jednak, najwyraźniej, pomysły na inne restarty i przełomy, potrzebne są inne decyzje.
Lekarze od początku przestrzegali, że szczepienie przeciw HPV powinno znaleźć się w kalendarzu szczepień obowiązkowych, z rygorami podobnymi, jakie są wpisane do PSO. Nie od dziś wiadomo, że szczepienia obowiązkowe dla części rodziców są „ważniejsze” i traktowane bardziej serio niż te, które nie mają takiej „pieczęci”. Fakt, że szczepienie jest finansowane ze środków publicznych oczywiście część adresatów przekonuje, jednak dla części brak obowiązku szczepienia może być wręcz sygnałem ostrzegawczym – to oni mają podjąć decyzję, nie państwo, nie lekarz. Czyżby dlatego, że szczepienie niosło ze sobą jakieś „zagrożenia”? Szczepienie zagrożeń nie niesie, chroni przed całą paletą chorób onkologicznych, a nie ma pieczęci „obowiązkowego” tylko dlatego, że niektórym politykom kojarzy się z aktywnością seksualną. Zdrowie publiczne (ale też zdrowie konkretnych jednostek, które nie uchronią się przed nowotworem czy to szyjki macicy, czy gardła lub krtani) jest zakładnikiem braku edukacji i zaufania do wiedzy medycznej. Zakładnikiem siewców fake newsów, żerujących na strachu przez siebie prowokowanym, wobec których aktywności państwo ciągle pozostaje bezradne. Mimo restartów i dobrych intencji.
Tematy
szczepienia obowiązkowe / program szczepień / HPV / szczepienia / onkologia / Małgorzata Solecka / edukacja zdrowotna / fake news